Jasiński: Nielegalne dowody i granice prowokacji

Warto uporządkować dyskusję nad zagadnieniem nielegalnych dowodów, gdyż skala uproszczeń i nieprawdziwych informacji, jakie pojawiły się przy okazji sprawy Sawickiej, była spora – pisze prawnik Wojciech Jasiński.

Publikacja: 09.05.2013 09:28

Red

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie w sprawie Beaty Sawickiej spotkał się z szerokim zainteresowaniem opinii publicznej oraz stał się przedmiotem licznych wypowiedzi polityków. Warto nawiązać do tej dyskusji i zastanowić się nad znaczeniem rozstrzygnięcia SA w Warszawie dla praktyki orzeczniczej w sprawach karnych.

Nietrafny owoc

Wyjaśnienia wymaga przede wszystkim powszechne i niestety często nietrafne posługiwanie się terminem „owoce zatrutego drzewa". Warto podkreślić, że odnosi się on wyłącznie do tych dowodów, które zostały zdobyte pośrednio nielegalnie. Chodzi zatem np. o sytuację, w której organy ścigania w sposób niezgodny z prawem uzyskują informację o dowodzie (np. wymuszając przemocą wyjaśnienia od oskarżonego), a następnie uzyskują ten dowód – owoc zatrutego drzewa – ale już w sposób z prawem zgodny (np. udają się na miejsce, w którym oskarżony ukrył zwłoki i legalnie w toku oględzin zabezpieczają dowody rzeczowe). Owocami zatrutego drzewa nie są zatem te dowody, które zdobyte zostały bezpośrednio nielegalnie, np. wymuszone wyjaśnienia czy dowody zabezpieczone w toku nielegalnego przeszukania.

W wypowiedziach publicznych dotyczących sprawy Beaty Sawickiej można usłyszeć, że w Polsce nie obowiązuje zasada owoców zatrutego drzewa. W świetle wspomnianego powyżej częstego niezrozumienia znaczenia tego terminu trudno precyzyjnie ustalić, co wypowiadający te słowa mają na myśli. Jeżeli jednak chodzi o to, że polskiemu prawu karnemu procesowemu nie jest znana możliwość wykluczenia dowodu ze względu na niezgodny z prawem sposób jego uzyskania, to jest to stwierdzenie nieprawdziwe. O ile jest prawdą, że przepisy prawa procesowego nie zawierają unormowania, które co do zasady nakazywałoby wykluczać nielegalnie uzyskane dowody, o tyle w kodeksie postępowania karnego istnieje szereg regulacji zakazujących wykorzystania określonych dowodów (np. art. 171 § 7 k.p.k., 186 § 1 in fine k.p.k, 199 k.p.k.).

Polskie przepisy karnoprocesowe milczą natomiast rzeczywiście na temat ewentualnej możliwości wykorzystania dowodów pośrednio nielegalnych. Może to dawać asumpt to stwierdzenia, że takie dowody są dopuszczalne, choć należy pamiętać, że granice dopuszczalności dowodów w procesie karnym nie są kształtowane wyłącznie przez przepisy kodeksu postępowania karnego, ale także przez standardy konstytucyjne i prawnomiędzynarodowe, determinowane w istotnym stopniu przez Trybunał Konstytucyjny oraz Europejski Trybunał Praw Człowieka. Sprawa ta jako dość złożona wymagałaby osobnego omówienia.

Nawiązując do stwierdzeń o nieobowiązywaniu w Polsce doktryny owoców zatrutego drzewa, warto uświadomić sobie jeszcze jedną kwestię. Doktryna owoców zatrutego drzewa w Stanach Zjednoczonych została wykreowana w orzecznictwie Sądu Najwyższego i to na gruncie poprawek konstytucyjnych, których literalne brzmienie w żaden sposób nie daje asumptu do uznania, że wykluczenie dowodów na ich podstawie byłoby możliwe. Z tej zatem perspektywy także w Stanach Zjednoczonych doktryna owoców zatrutego drzewa do momentu jej wykreowania nie obowiązywała. Fenomen sądowego tworzenia reguł dotyczących wyłączania nielegalnie uzyskanych dowodów nie jest zresztą wyłącznie domeną państw kręgu common law (vide: Belgia, Francja). Zdecydowane zatem twierdzenia, bazujące – jak można podejrzewać – na nieistnieniu w polskim prawie wyraźnej podstawy ustawowej, zakładające, że wyłączanie dowodów ze względu na nielegalny sposób ich uzyskania jest niemożliwe, nie są wcale oczywiste. Brak regulacji nakazującej niedopuszczenie dowodu nie sprawia bowiem, że jest on zawsze dopuszczalny.

Potwierdza to zresztą orzecznictwo polskiego Sądu Najwyższego. Na gruncie materiałów uzyskanych w toku kontroli operacyjnej organ ten wyraźnie stwierdził, że pomimo braku w tej materii stosownej regulacji ustawowej, w przypadku nielegalnie uzyskanych informacji nie mogą one stanowić w procesie karnym dowodu (postanowienie SN z dnia 30 listopada 2010 r., III KK 152/10). Podobnie jak w przypadku doktryny owoców zatrutego drzewa w Stanach Zjednoczonych, tak i w sprawie nielegalnych materiałów zebranych w toku kontroli operacyjnej podstawą rozstrzygnięcia było odwołanie się do standardów konstytucyjnych. Obowiązek wyłączenia dowodów uzyskanych w wyniku nielegalnych czynności organów ścigania sędziowie wywiedli z zasad demokratycznego państwa prawnego, legalizmu oraz rzetelnego procesu karnego. Z powyższej zatem perspektywy warto wstrzemięźliwie i rozważnie formułować ogólne wnioski odnoszące się do dopuszczalności nielegalnie uzyskanych dowodów w polskim procesie karnym.

Czekając na uzasadnienie

Warto też nawiązać do kwestii nielegalnie uzyskanych dowodów w polskim procesie karnym. Z perspektywy sprawy Beaty Sawickiej refleksji wymaga jeden aspekt tej problematyki – zagadnienie dowodów uzyskanych  w wyniku prowokacji policyjnej. Jak wynika z ustnych motywów wyroku prezentowanych w mediach, Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że była posłanka co prawda dopuściła się przyjęcia korzyści majątkowej, ale nastąpiło to w wyniku nielegalnej prowokacji policyjnej stanowiącej w istocie podżeganie do przestępstwa. Z tego też powodu zebrany w sprawie materiał nie mógł stanowić dowodu.

Trudno bez lektury pisemnego uzasadniania rozstrzygnąć definitywnie, jakie racje skłoniły sąd do podjęcia takiej decyzji. Warto jednak zwrócić uwagę, że kwestia nielegalnej prowokacji policyjnej jest przedmiotem obszernego już orzecznictwa Trybunału strasburskiego, który jasno stwierdza, że wykorzystanie materiału zgromadzonego w jej trakcie do skazania oskarżonego narusza konwencyjny standard rzetelnego procesu karnego.

Dostrzegając potrzebę stosowania technik operacyjnych w ściganiu przestępczości, sędziowie strasburscy wyraźnie podkreślają, że interes publiczny nie może sprawiać, że w toku postępowania karnego zostaną dopuszczone dowody zdobyte w wyniku podżegania przez funkcjonariuszy państwa do przestępstwa. Prawo do rzetelnego procesu przysługuje bowiem w każdej sprawie – od najbardziej prostych do najbardziej skomplikowanych.

Legalne, nielegalne

To zdecydowane podejście Europejskiego Trybunału Praw Człowieka warte jest podkreślenia z dwóch powodów. Po pierwsze, Trybunał jest generalnie bardzo ostrożny w ocenie krajowych rozwiązań dotyczących dopuszczalności dowodów. Powszechnie uznaje bowiem, że nie jest jego rolą decydować o tym, jakie dowody powinny być dopuszczalne przed sądami krajowymi. Zadaniem Trybunału jest jedynie ocena, czy postępowanie jako całość, w tym kwestia wykorzystania w nim dowodów, było rzetelne. Po drugie, dostrzec można, że Trybunał nie stosuje jednolitego podejścia we wszystkich przypadkach, w których dowody zostały uzyskane z naruszeniem prawa.

W sprawach, w których dowody zostały uzyskane z naruszeniem prawa do prywatności, Trybunał konsekwentnie (choć przy zdaniach odrębnych) nie uznaje, że ich użycie przed sądem krajowym sprawia automatycznie, jak w wypadku nielegalnej prowokacji policyjnej, że standard rzetelnego procesu jest naruszony (por. np. wyrok Wielkiej Izby z 10 marca 2009 r. w sprawie Bykov przeciwko Rosji). Widać zatem wyraźnie, że podejście do dowodów uzyskanych w ramach nielegalnej prowokacji policyjnej ma charakter wyjątkowy (analogiczne podejście stosowane jest do dowodów uzyskanych w wyniku tortur).

Trybunał, dokonując rozróżnienia na dopuszczalną działalność operacyjną i nielegalną prowokację, akcentuje przede wszystkim dwie kwestie.

Po pierwsze, kluczowe znaczenie ma to, czy organy procesowe są w posiadaniu informacji, które w sposób obiektywny uzasadniają podejrzenie popełnienia przestępstwa przez osobę, która staje się obiektem działań operacyjnych. Jak podkreśla Trybunał, nie mogą być to plotki czy niezweryfikowane informacje. Po drugie zaś, bardzo ważna jest analiza działań podejmowanych przez funkcjonariuszy organów ścigania. Dozwolone działania muszą mieć charakter pasywny, w tym sensie, że funkcjonariusze uczestniczą w popełnieniu przestępstwa, a nie są jego inicjatorami czy też podmiotami wywierającymi presję na daną osobę po to, aby przestępstwo popełniła. Dopuszczenie przed sądem krajowym dowodów z działań operacyjnych w toku procesu karnego Trybunał ocenia także z perspektywy proceduralnego wymogu umożliwienia podniesienia zarzutu bycia ofiarą prowokacji policyjnej przed sądem rozpoznającym sprawę.

Trybunał uznaje, że sąd krajowy, jeżeli taki zarzut zostanie przez oskarżonego podniesiony, musi go rozpoznać i rzetelnie zweryfikować, zapewniając oskarżonemu możliwość kontradyktoryjnego sporu w kwestii prawnych i faktycznych okoliczności podjęcia skierowanych przeciwko niemu działań operacyjnych. Co warte podkreślenia, Trybunał podnosi także, że ciężar dowodu w kwestii legalności działań organów ścigania spoczywa na oskarżycielu (por. np. wyrok z 4 listopada 2010 r. w sprawie Bannikova przeciwko Rosji, skarga nr 18757/06). Jeżeli rzeczywiście w sprawie Beaty Sawickiej agenci CBA dopuścili się nielegalnej prowokacji, to rozstrzygnięcie Sądu Apelacyjnego w Warszawie nie powinno zaskakiwać. Jest ono po prostu naturalną konsekwencją przestrzegania przez polski sąd karny zobowiązań prawnomiędzynarodowych i stosowania reguł wynikających z konwencyjnego standardu rzetelnego procesu karnego. Trudne do uzasadnienia byłoby wydanie rozstrzygnięcia, w którym sąd powołałby się na brak wyraźnego przepisu w prawie krajowym i zignorowałby utrwalony w orzecznictwie strasburskim standard, który zresztą, co warto podkreślić, uznawany jest także w orzecznictwie i doktrynie innych państw europejskich (np. Francja, Belgia, Wielka Brytania). Na ten standard już wcześniej zresztą, uzasadniając wykluczenie nielegalnie uzyskanych dowodów, powoływał się Sąd Najwyższy (sprawa III KK 152/10).

Wojciech Jasiński – adiunkt w Katedrze Postępowania Karnego, Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie w sprawie Beaty Sawickiej spotkał się z szerokim zainteresowaniem opinii publicznej oraz stał się przedmiotem licznych wypowiedzi polityków. Warto nawiązać do tej dyskusji i zastanowić się nad znaczeniem rozstrzygnięcia SA w Warszawie dla praktyki orzeczniczej w sprawach karnych.

Nietrafny owoc

Pozostało 97% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?