Skuteczny Neron
Nowatorskim podejściem do tematu podatków wykazał się cesarz Neron. Po wielkim pożarze Rzymu w 64 roku nowej ery, którego to podobno sam był organizatorem, potrzebował pieniędzy na realizację swej świetlanej wizji wiecznego miasta. Kiesa nawet tak majętnej osobistości nie była bez dwa, więc kiedy sięgając do niej zobaczył je, zaczął przemyśliwać jak ją ponownie napełnić. Obmyślił nowe podatki. Zwyczajem było, że wyzwoleniec zapisywał swemu panu w testamencie połowę majątku. Neron doszedł do wniosku, że jeśli nosi nazwisko sugerujące powiązanie z cesarzami to on te pieniądze przygarnie, a że były to nazwiska popularne w Rzymie, więc potencjalnych podatników było sporo. Rozwinął też koncept Kaliguli dobrania się do pieniędzy nieboszczyków, czyli przejmowania spadków. Bogatym patrycjuszom pomysł tak się spodobał, że zapisywali cesarzowi połowę swojego majątku. W końcu lepiej zachować połowę i życie niż stracić wszystko, ż życiem włącznie. Neron bowiem nie lubił czekać i gdy się zniecierpliwił przystępował do wykonania testamentu zaczynając od uśmiercenia delikwenta.
Nikt nie lubi płacić
Średniowiecze było okresem rozkwitu podatków, choć trudno doszukać się finezji w ich obmyślaniu. Nie bawiąc się w detale opodatkowano ludzi a nie dochody, wprowadzono pogłowne czyli podatek od łebka. Podatek był dolegliwy, gdyż samo urodzenie dziecka powodowało obowiązek płacenia za niego podatku w pełnej wysokości.
Przywleczona z cesarskich prowincji dziesięcina, jak potem czarna śmierć z Italii, rozpowszechniła się błyskawicznie. Do tego dochodziły podatki od środków produkcji czyli poradlne i powołowe. Czymś trzeba było orać ojcowiznę, a radło było wówczas szczytem agrotechniki. Podatek od kominów w domostwach nazywał się podymne i był powodem do ujawnienia się ukrytej w ludzie kreatywności bo skoro podatek jest od komina to usuńmy go z chałupy i podatku nie będzie. I tak wymyślono kurne chaty.
Księcia należało gościć, wozić karmić i pilnować. Do tego naprawiać mu dom i dogadzać miodem. Leszek Czarny domagał się latem tylko jednej krowy i dwóch owiec, w zimie zaś dwóch wieprzów, 30 kur, 100 jaj, po pół korca grochu i jęczmienia na każdy obiad. Widać nieznane było wówczas pojęcie diety. Nikt nie jest skory do dobrowolnego oddawania swojej własności, władca wprowadzał więc środki przymusu. Zwyczajny bowiem średniowieczny edykt podatkowy w Zachodniej Europie brzmiał: „Pozwalamy wójtowi i ławnikom w razie potrzeby użyć przy poborze przymusu, t. j. wyłamywać drzwi, rozbijać skrzynie, okna i zamki, imać ludzi na targu, po ulicach i domach".
Inwencją wykazywał się cesarz Fryderyk Barbarossa, który, jak każdy poważny cesarz, podbijał świat, a to zwykle kosztowne przedsięwzięcie. Sprzedawał prawa włoskim miastom np. do budowy murów obronnych czy korzystania z cesarskiego wiatru do napędzania wiatraków. Kto nie chciał kupić był nawiedzany przez armie cesarza.
Kiedy zaczynamy pracować na siebie
Wraz z przywiązaniem chłopa do ziemi pojawiła się pańszczyzna. Niby nie był to podatek lecz opłata dzierżawna, ale właściwie był to podatek osobisty w naturze. W XVII wieku w Polsce średni wymiar pańszczyzny wynosił 104 dni. Przez resztę roku chłop mógł pracować już na siebie. A właściwie to nie tyle on ile rodzina. Straszne. Może jednak nie aż tak straszne gdy uświadomimy sobie, że dzień wolności podatkowej w tym roku wypada 15 czerwca, czyli w 165. dniu roku i dotyczy to każdego z pracujących członków gospodarstwa.