Historia podatków: Fiskus coraz głębiej sięga do naszych kieszeni

Systemu podatkowego nie wypada oceniać. Jak wygląda, każdy widzi. Wspomnę jedynie, że kwota wola od podatku wynosi w Polsce 3091 zł. W Kambodży 8640. Jeśli ktoś był w Kambodży, wie na czym polega różnica. Ja byłem, nasz minister finansów chyba nie.

Aktualizacja: 25.04.2015 22:20 Publikacja: 25.04.2015 15:30

Historia podatków: Fiskus coraz głębiej sięga do naszych kieszeni

Foto: www.sxc.hu

Początki podatków giną w pomroce dziejów, bo daniny zaczęto ściągać wcześniej niż wynaleziono pismo. W starożytnym Egipcie wymiar daniny od rolnika zależał od wielkości pola i poziomu wody w Nilu. Uwzględniano więc klimat. Rzymianie w okresie republiki mieli prosty system podatkowy. Płacono 1 proc. od wartości posiadanego majątku. W sytuacjach nadzwyczajnych podatek zwiększano do 3 proc.

Przy okazji Rzymu i podatków nie sposób pominąć sentencji „pieniądze nie śmierdzą". Cesarz Wespazjan podobno wprowadził podatek od publicznych toalet, a krytykowany przez swego syna Tytusa, że zajmuje się tak gównianą sprawą miał, podsuwając mu pod nos monety, wygłosić to słynne zdanie. Alternatywna wersja wydarzeń głosi, że był to podatek nałożony na garbarzy gromadzących urynę dla celów prowadzonej działalności gospodarczej.

Skrzyneczka z kasą

Samo słowo fiscus to określenie skrzyneczki w której Oktawian August trzymał prywatną kasę. Jakoś nikt do niej mu nie zaglądał, bo nie zachowała się nigdzie inskrypcja „pokaż cesarzu co masz w garażu". Oktawian obmyślał sposoby napełnienia swego koszyczka. W roku 18 p.n.e. edyktem lex luli opodatkował bezdzietnych zabraniając jednocześnie dziedziczenia majątku przez krewnych czyniąc siebie spadkobiercą.

Z kolei Kaligula wymyślił, że skoro pewne są śmierć i podatki, zmarli też zostali obdarci z kasy. Cesarz unieważnił testamenty czyniąc siebie spadkobiercą.

W rzymskich prowincjach płacono dziesięcinę i dzięki temu podatki wkroczyły do naszej kultury, gdyż spis ludności, na który to do rodzinnego miasta udawał się św. Józef wraz z brzemienną Maryją, był spowodowany koniecznością ustalenia liczby podatników w Judei.

Skuteczny Neron

Nowatorskim podejściem do tematu podatków wykazał się cesarz Neron. Po wielkim pożarze Rzymu w 64 roku nowej ery, którego to podobno sam był organizatorem, potrzebował pieniędzy na realizację swej świetlanej wizji wiecznego miasta. Kiesa nawet tak majętnej osobistości nie była bez dwa, więc kiedy sięgając do niej zobaczył je, zaczął przemyśliwać jak ją ponownie napełnić. Obmyślił nowe podatki. Zwyczajem było, że wyzwoleniec zapisywał swemu panu w testamencie połowę majątku. Neron doszedł do wniosku, że jeśli nosi nazwisko sugerujące powiązanie z cesarzami to on te pieniądze przygarnie, a że były to nazwiska popularne w Rzymie, więc potencjalnych podatników było sporo. Rozwinął też koncept Kaliguli dobrania się do pieniędzy nieboszczyków, czyli przejmowania spadków. Bogatym patrycjuszom pomysł tak się spodobał, że zapisywali cesarzowi połowę swojego majątku. W końcu lepiej zachować połowę i życie niż stracić wszystko, ż życiem włącznie. Neron bowiem nie lubił czekać i gdy się zniecierpliwił przystępował do wykonania testamentu zaczynając od uśmiercenia delikwenta.

Nikt nie lubi płacić

Średniowiecze było okresem rozkwitu podatków, choć trudno doszukać się finezji w ich obmyślaniu. Nie bawiąc się w detale opodatkowano ludzi a nie dochody, wprowadzono pogłowne czyli podatek od łebka. Podatek był dolegliwy, gdyż samo urodzenie dziecka powodowało obowiązek płacenia za niego podatku w pełnej wysokości.

Przywleczona z cesarskich prowincji dziesięcina, jak potem czarna śmierć z Italii, rozpowszechniła się błyskawicznie. Do tego dochodziły podatki od środków produkcji czyli poradlne i powołowe. Czymś trzeba było orać ojcowiznę, a radło było wówczas szczytem agrotechniki. Podatek od kominów w domostwach nazywał się podymne i był powodem do ujawnienia się ukrytej w ludzie kreatywności bo skoro podatek jest od komina to usuńmy go z chałupy i podatku nie będzie. I tak wymyślono kurne chaty.

Księcia należało gościć, wozić karmić i pilnować. Do tego naprawiać mu dom i dogadzać miodem. Leszek Czarny domagał się latem tylko jednej krowy i dwóch owiec, w zimie zaś dwóch wieprzów, 30 kur, 100 jaj, po pół korca grochu i jęczmienia na każdy obiad. Widać nieznane było wówczas pojęcie diety. Nikt nie jest skory do dobrowolnego oddawania swojej własności, władca wprowadzał więc środki przymusu. Zwyczajny bowiem średniowieczny edykt podatkowy w Zachodniej Europie brzmiał: „Pozwalamy wójtowi i ławnikom w razie potrzeby użyć przy poborze przymusu, t. j. wyłamywać drzwi, rozbijać skrzynie, okna i zamki, imać ludzi na targu, po ulicach i domach".

Inwencją wykazywał się cesarz Fryderyk Barbarossa, który, jak każdy poważny cesarz, podbijał świat, a to zwykle kosztowne przedsięwzięcie. Sprzedawał prawa włoskim miastom np. do budowy murów obronnych czy korzystania z cesarskiego wiatru do napędzania wiatraków. Kto nie chciał kupić był nawiedzany przez armie cesarza.

Kiedy zaczynamy pracować na siebie

Wraz z przywiązaniem chłopa do ziemi pojawiła się pańszczyzna. Niby nie był to podatek lecz opłata dzierżawna, ale właściwie był to podatek osobisty w naturze. W XVII wieku w Polsce średni wymiar pańszczyzny wynosił 104 dni. Przez resztę roku chłop mógł pracować już na siebie. A właściwie to nie tyle on ile rodzina. Straszne. Może jednak nie aż tak straszne gdy uświadomimy sobie, że dzień wolności podatkowej w tym roku wypada 15 czerwca, czyli w 165. dniu roku i dotyczy to każdego z pracujących członków gospodarstwa.

Fiskalna wyobraźnia

Wraz z rozwojem cywilizacji monarchowie prześcigali się w fiskalnej wynalazczości. Karol I Stuart zaczął wprowadzać podatki bez zgody parlamentu. Kroplą, która przepełniła czarę był podatek okrętowy. Do tego egzekwował daniny w brutalny sposób włącznie z wtrącaniem do więzienia podatników i obcinaniem członków. Podatnik nie lubi jak mu się coś obcina. W rewanżu i jemu coś obcięto. Głowę mianowicie. Dawało to gwarancję, że podobne pomysły się w niej nie ulęgną.

Car Piotr I obejrzawszy sobie Europę zachodnią podczas wojażu postanowił też zrobić takie ładne państwo, a to kosztuje. Nie podobał mu się wygląd bojarów z brodami, więc nałożył na brody podatek. Także na okna i drzwi czy posiadanie łaźni. Bez okien trudniej podejrzeć osoby unikające podatków, ale znacznie łatwiej wyczuć. I to z odległości.

Najmłodszy premier w historii Anglii, William Pitt, który objął to stanowisko w wieku 24 lat zdawał sobie sprawę, że ludzie podatków nie lubią. Wprowadzał więc takie, które dotykały niewielką grupę, więc nie budziły powszechnego niezadowolenia. Podatek od zegarów czy posiadania służących należały do takich pomysłów.

Napoleon Bonaparte twierdził, że do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i pieniądze. Rewolucję francuską spowodowały podnoszone przez Ludwika XV podatki. Zawziętość wśród ludu była tak wielka, że na szafot w pierwszej kolejności powędrowali poborcy.

Chwila zamieniona w wieczność

Rewolucja spowodowała wojnę, a ta spowodowała podatki. Podatek dochodowy to wynalazek angielski właśnie przez wojnę z Francją spowodowany. Wprowadzony został w 1798 roku na chwilę. Ta chwila trwa do tej pory. Rząd zabierał dziesiątą część dochodów powyżej 200 funtów, a średnia płaca wynosiła wtedy około 20 funtów. Kresem podatku miała być bitwa pod Waterloo. Chyba jeszcze się nie skończyła. Pomysł tego podatku szybko podchwyciły rządy innych krajów.

W USA podatek dochodowy wprowadzony podczas wojny secesyjnej płacił ledwie 1 procent społeczeństwa. Zniesiono go w 1872 roku jednak w 1894 wprowadzono na nowo. Sąd Najwyższy uznał go za sprzeczny z konstytucją. Nic to,16. poprawka do konstytucji poprawiła to niedociągnięcie i już był legalny. Najwyższy próg podatkowy wynosił 500 000 dolarów, co na obecne czasy równoznaczne jest z 8 milionami. Jako, że to co amerykańskie jest największe to i do USA należy rekord w kategorii podatków. W czasie II wojny światowej stawka podatku sięgnęła 94 proc.

W Polsce po odzyskaniu niepodległości problemem było ujednolicenie systemu podatkowego różniącego się w zależności od zaborcy. Obowiązywał podatek dochodowy, od nieruchomości i majątku oraz akcyza na alkohol, energię elektryczną czy mięso. Podatek dochodowy wahał się od 1 do 50 proc., jednak kwota wolna od podatku wynosiła 1500 zł, co oznaczało, że robotnik wykwalifikowany zarabiający 120 zł miesięcznie podatku nie płacił. Nowy Opel Kadet kosztował 5200 zł. Z ciekawostek w spadku po zaborze austriackim w II RP pozostał podatek od awansu wynoszący 50 proc. różnicy w dochodach.

Pogrążenie kapitalisty

Rozrastał się zarówno jeśli chodzi o stawki jak i odsetek płacących. W Anglii podczas I wojny światowej stopa podatku wynosiła 2 proc.%, w okresie międzywojennym utrzymywała się na poziomie 25-30 proc., podczas II wojny osiągnęła 50proc. W 1930 roku podatek płaciło 22 proc. społeczeństwa, w 1944 – 30 proc., a obecnie 50 proc., czyli wszyscy pracujący. Jeśli chodzi o Polskę trudno pominąć czas, gdy administracja podatkowa, jak każda inna, była na usługach ideologii, czyli epokę komunizmu. W PRL istniała instytucja domiaru, czyli sposób na gnębienie finansowe elementu ideowo niepewnego. Wysokość podatku urząd skarbowy mógł określić na podstawie znamion zewnętrznych, czyli wedle widzimisię. A jeśli rzecz miała na celu pogrążenie kapitalisty, to wszelkie środki były dozwolone. Z resztą podatek od wynagrodzeń był pobierany tylko od prywaciarzy. Ci to przeżyli, a gospodarka centralnie sterowana nie.

Kuriozalne daniny

Ostatnim odkryciem podatkowym jest VAT, którym to nasze Ministerstwo Finansów cieszy się już od 1993 roku. Wraz z wynalezieniem VAT wynaleziono również jego wyłudzenie. Wydawałoby się, że obecne oświecone czasy zakończyły żywot danin kuriozalnych. Ani trochę. Na całym świecie można znaleźć tego przykłady. W 2005 roku stan Utah, gdzie większość stanowią mormoni, opodatkował goliznę. Uderzenie w kluby ze striptizem było skuteczne, w całym stanie pozostały dwa.

Niemcy do niedawna różnicowali sprzedawane na ulicach kiełbaski. Jeśli klient jadł na siedząco VAT wynosił 19 proc., jeśli stał 7 proc. Prawodawca nie przewidział jedzenia kiełbasy na leżąco.

Podatek od powietrza brzmi absurdalnie, ale jak inaczej nazwać taksę klimatyczną w uzdrowiskach. Jest to o tyle kuriozalne, że część kurortów zmaga się ze smogiem. W stolicy za to można wdychać spaliny za darmo. Estończycy płacą od 2008 r. podatek od krowich bąków.

Jeśli można opodatkować powietrze, to czemu nie słońce? Na Majorce kąpiel słoneczna ceniona jest na jedno euro dziennie. Na własnym balkonie jest gratis. Pod warunkiem, że ma się balkon. A jak słońce, to również cień. W Wenecji nałożono daninę na przedsiębiorców, których markizy rzucają cień na ulicę. Sklepikarze zlikwidowali więc zadaszenia. I o to chodziło.

Właściciele burdeli już w starożytnych Atenach płacili podatki, a w Rzymie żołnierze dostawali dodatkowy żołd na prostytutki. W Niemczech prostytutki pracujące w domach publicznych płacą 150 euro miesięcznie. Czekające na klientów na ulicy mogą odpowiedni podatek zapłacić w automacie podobnym do parkometru. Nawet amatorkom w tym zakresie urząd skarbowy zagląda pod kołdrę. Alina Percea, rumuńska studentka, która sprzedała dziewictwo włoskiemu biznesmenowi za 10 tys. euro zapłaci 25 proc. podatku. Przy okazji dostała potwierdzenie, że prostytutką nie jest, bo gdyby za takową została uznana zapłaciłaby 50 proc.

Początki podatków giną w pomroce dziejów, bo daniny zaczęto ściągać wcześniej niż wynaleziono pismo. W starożytnym Egipcie wymiar daniny od rolnika zależał od wielkości pola i poziomu wody w Nilu. Uwzględniano więc klimat. Rzymianie w okresie republiki mieli prosty system podatkowy. Płacono 1 proc. od wartości posiadanego majątku. W sytuacjach nadzwyczajnych podatek zwiększano do 3 proc.

Przy okazji Rzymu i podatków nie sposób pominąć sentencji „pieniądze nie śmierdzą". Cesarz Wespazjan podobno wprowadził podatek od publicznych toalet, a krytykowany przez swego syna Tytusa, że zajmuje się tak gównianą sprawą miał, podsuwając mu pod nos monety, wygłosić to słynne zdanie. Alternatywna wersja wydarzeń głosi, że był to podatek nałożony na garbarzy gromadzących urynę dla celów prowadzonej działalności gospodarczej.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd, weryfikując tzw. neosędziów, sporo ryzykuje
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Deregulacyjne pospolite ruszenie
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Adwokat zrobił swoje, adwokat może odejść
Opinie Prawne
Maria Ejchart: Niezależni prawnicy są fundamentem państwa prawa
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Łaska Narodu na pstrym koniu jeździ. Ale logika nie