Profesor a sędzia konstytucyjny

Istnieje w Polsce pogląd, że w krajach anglosaskich to sędziowie tworzą prawo, a w modelu cywilistycznym rola profesorów w tworzeniu prawa jest bardzo istotna. Nie jest to pogląd słuszny.

Aktualizacja: 23.05.2015 16:48 Publikacja: 23.05.2015 10:00

Aleksander Tobolewski

Foto: materiały prasowe

Sędziowie w krajach systemu common law mają zwyczaj bardzo szeroko interpretować istniejące przepisy i stosować wykładnię rozszerzającą, gdy stan faktyczny wykracza poza możliwość dostosowania do niego przepisów. Prawo stanowione nie nadąża bowiem za życiem.

Mimo że Rada Legislacyjna przy Prezesie Rady Ministrów w obecnej kadencji nie ma ani jednego członka bez doktoratu, a większość to doktorzy habilitowani i profesorowie, trudno mi powiedzieć, że w Polsce to naukowcy tworzą prawo. Z moich obserwacji wynika, że projekty przepisów tworzone są w zainteresowanych resortach i zmieniane na chybił-trafił przez parlamentarzystów, którzy w ostatniej chwili zgłaszają poprawki – czasami zupełnie bezsensowne. Wystarczy prześledzić chociażby powstawanie ustawy o zmianie ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych oraz niektórych innych ustaw, którą w konsekwencji prezydent skierował do Trybunału Konstytucyjnego.

Jesienią swoją kadencję zakończy pięciu z 15 sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Czterej byli prezesi TK – wszyscy profesorowie – złożyli oświadczenie w sprawie wyboru nowych sędziów. Sugerują, by kandydatury były przedstawione do oceny publicznej, by nie wybierać sędziów w ostatniej chwili i by byli to kandydaci apolityczni.

Trudno się nie zgodzić z tymi postulatami. W tytule wystąpienia delikatnie użyli określenia „Oświadczenie", by jednak w końcowej części zaakcentować wprost: „Apelujemy". Zastanawia mnie tylko, do kogo kierują te słowa. Przy tym napisane są językiem na tyle okrągłym, żeby można je było interpretować jak się chce. „Wybór powinien się opierać na przesłankach możliwie transparentnych i zobiektywizowanych. Ich realizacja mogłaby – naszym zdaniem – istotnie przyczynić się do wybrania dobrych sędziów konstytucyjnych". I dalej: „Konstytucja RP wskazuje jednoznacznie, że sędzią TK może zostać osoba wyróżniająca się wiedzą prawniczą – co oznacza, że dysponuje ona najwyższymi kwalifikacjami prawniczymi i cieszy się wysokim autorytetem zawodowym. Autorytet ów nie może być zweryfikowany inaczej niż przez oceny i opinie formułowane przez środowiska naukowe oraz reprezentujące praktykę prawniczą". Dlaczego powinien, a nie musi? Dlaczego możliwie transparentnych? Dlaczego naszym zdaniem? Dlaczego opinie o kandydatach nie mogą być zweryfikowane inaczej niż przez środowiska naukowe?

Na dzień dzisiejszy w Trybunale Konstytucyjnym zasiada 11 profesorów i jedna doktor habilitowana, a tylko trzy osoby nie mają doktoratów. Według opinii ludzi nieznających się na prawie przesłanką oceny kandydatów jest głównie stopień naukowy profesora zwyczajnego. Tymczasem nie zapewnia to wcale przydatności do orzekania w sprawach konstytucyjnych, co wykazują niektóre wydane w przeszłości wyroki.

Zupełnie niezrozumiałe jest, dlaczego sędziowie Trybunału Konstytucyjnego mogą wykonywać, oprócz pracy w Trybunale, inną działalność na stanowisku dydaktycznym, naukowo-dydaktycznym lub naukowym w łącznym wymiarze nieprzekraczającym pełnego wymiaru czasu pracy pracowników zatrudnionych na tych stanowiskach. Ich miesięczne wynagrodzenie w wysokości około 19 tys. zł jest chyba na tyle przyzwoite, by nie musieli dorabiać na boku i rozpraszać się sprawami, które nie mają w większości nic wspólnego z orzekaniem. Ta możliwość powinna być bardzo ograniczona.

Były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień w wywiadzie dla internetowego Obserwatora Finansowego stwierdził, że „wśród sędziów Trybunału powinno znaleźć się więcej miejsca dla ludzi »z krwi i kości« państwa i gospodarki". Co więcej, pokazując kulisy pracy Trybunału, stwierdził m.in.: „W tym czasie, kiedy ja byłem sędzią Trybunału, były trzy, może cztery osoby, które pracowały wyłącznie jako sędziowie Trybunału. Reszta to byli m.in. profesorowie z innymi zobowiązaniami, choćby uczelnianymi. Wydaje mi się, że coś trzeba byłoby z tym zrobić".

Niestety, na dzień dzisiejszy najprostszą drogą jest po prostu stwierdzenie, że skoro kandydat jest profesorem, to ipso facto spełnia warunki, żeby zostać sędzią Trybunału Konstytucyjnego. Jest to wierutna bzdura. Większość znanych mi profesorów jest wąsko wyspecjalizowana w swojej dziedzinie, często jeszcze za czasów byłego ustroju. Więcej niż często mają poglądy, których nie chcą zmienić, i uważają, że mają rację, a reszta świata to ignoranci. Są zajęci pracą dydaktyczną, pisaniem opinii i innymi – czasami wcale nie uczelnianymi – sprawami. Czy wszyscy są na bieżąco z prawem europejskim i międzynarodowym, mają pojęcie o wyrokowaniu na podstawie nie tylko przepisów? Spotkałem się z przypadkiem, gdy przy wypracowywaniu stanowiska polskiego na międzynarodowe forum pani doktor habilitowana dała swoim studentom pracę kolokwialną, w której mieli się ustosunkować do określonego problemu. Wątpię, żeby nawet miała czas przeczytać odpowiedzi, bo w dyskusji zdawało się, że nie miała w ogóle pojęcia, o co naprawdę chodzi. Niedawny konkurs na prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych pokazuje, że nie są to wyjątki.

Niektóre wyroki Trybunału są jak przepowiednie Pytii i często umożliwiają różne interpretacje (np. w sprawie o gry hazardowe).

Oświadczenie profesorów niech będzie początkiem dyskusji nad tym, że nie tylko tytuły naukowe, apolityczność, ale i zdrowy rozsądek powinny być brane pod uwagę przy wyborze kandydatów. Zauważa to również Naczelna Rada Adwokacka, która w podjętej uchwale przyłączyła się do postulatów byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego. W Sejmie trwają prace nad projektem nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, który w 2013 r. zgłosił prezydent. Według mnie warto rozważyć jedną z metod: dopuszczenie do konkursu osób, które albo zostaną zgłoszone na kandydatów, albo same się zgłoszą. Można powołać wielopartyjną komisję, która zrobi dla parlamentu krótką listę kandydatów spośród wszystkich, którzy się zgłoszą i będą mieli odpowiednie kwalifikacje. Z tej krótkiej listy parlament wybrałby najlepszych. W ramach wyjątku do wybieranych sędziów pod koniec tego roku można powołać komisję ad hoc. Czas na to jeszcze jest, ale ucieka szybko. Dobra konstytucja źle interpretowana jest tyle warta co jej interpretacja, a ta należy do wszystkich, ale w końcowej fazie do Trybunału.

Autor jest adwokatem, prowadzi kancelarię w Montrealu

Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: PKW, czyli prawo kreatywnie wykładane
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Lex Obajtek już nie śmierdzi
Opinie Prawne
Prof. Michał Romanowski: Rząd kapituluje w sprawie neosędziów
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Neosędziowskie Termopile
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Czy neosędziowie zawładną kampanią prezydencką?