Uwielbiam wyżową, słoneczną pogodę, najlepiej taką, jaką kształtuje wyż wschodnioeuropejski, nie cierpię pogody, którą dyktuje głęboki niż północnoatlantycki, albo i skandynawski. Być może tak ma większość, ale u mnie to uwielbienie spowodowane jest szczególnymi objawami. Czym zatem ta meteoropatia u mnie objawia się? W czasie zalegania głębokiego niżu i deszczowej trzydniówki jestem nie do życia. Prócz senności, ospałości, rwania w kolanie, lekkiej migreny "z tyłu głowy", tudzież po skroniach ta zmora objawia się jeszcze czymś. Bywa, że przed oczyma latają mi jakieś kleksy na zmianę z gwiazdkami... Bywa, że i czwarta kawa nie pomaga... Podobno każda "baba" w przedziale wiekowym 12 - 50 ma to co cztery tygodnie, co ja mam z racji meteoropatii trochę rzadziej, bo kiedy jest niż i leje deszcz albo sypie śnieg. I co z tego? Ha, niech no trafię kiedyś do specjalisty w kitlu i on mi doradzi: - daj pan sobie obciąć to i owo i już na wciąż będziesz pan się czuł jak kobieta...