Henry Kissinger, nestor amerykańskiej dyplomacji i główny architekt słynnej chińskiej podróży Nixona, twierdził, że od wielkich spotkań na szczycie woli cichą dyplomację gabinetową. Polityczne szczyty tworzą bowiem napiętą atmosferę napędzanej przez media presji sukcesu. Potem w negocjacjach łatwo jest sprytnym dyktatorom taką presję wykorzystać, stawiając trudne warunki demokratycznym politykom. Szczyty są więc zdaniem Kissingera przeceniane i budują nierealistyczne oczekiwania. Swoją rolę spełniają zaś tylko, jeśli poprzedzone są drobiazgowymi negocjacjami na niższym szczeblu. Niestety, wszystkie zastrzeżenia Kissingera jak ulał pasują do spotkania Donald Trump – Kim Dzong Un.