To był żałosny teatr. Gdyby celem była jakaś poprawa leczenia pacjentów onkologicznych, prezydent Andrzej Duda już dawno zawetowałby ustawę, na podstawie której tzw. media publiczne dostaną 2 mld zł na swoją codzienną dezinformację. I zaproponował swoją ustawę finansowania służby zdrowia. Prezydent jednak pieniądze mediom przekazał, ale za cenę pozbycia się obecnego prezesa TVP, polityka Solidarnej Polski, Jacka Kurskiego. Ten spór o media, na pozór banalny, pokazuje nowy układ sił, który rodzi się na prawicy.
PiS nie może? stroić fochów
Plan zakłada, że Andrzej Duda wygrywa wybory prezydenckie. W tym ma mu pomóc także partyjna telewizja, nad którą, wspólnie z premierem Morawieckim, przejmuje teraz większą kontrolę. Jeśli więc mało mieliście obecności w mediach publicznych Morawieckiego, Dudy czy Gowina, to teraz zaczną wyskakiwać nawet z lodówki, kiedy wieczorem do niej zajrzycie, by przygotować sobie kolację. Tym bardziej że – jak się mówi – nowym szefem TVP mam być Lech Jaworski, człowiek partii Gowina i do 2018 roku członek Platformy Obywatelskiej.
Reelekcja dałaby w końcu Dudzie większą niezależność. W tym sensie, że to będzie jego druga i ostatnia kadencja. Prezydent nie będzie więc musiał chodzić na pasku Jarosława Kaczyńskiego, tak jak chodził do tej pory, lękając się, czy prezes aby na pewno uzna jego zasługi i czy PiS postanowi poprzeć go w wyborach. I czy będzie o niego walczył, a każdy poseł i działacz partii władzy gryzł – jak mówi prezes – trawę, by Duda zwyciężył. Dziś nawet jeśli prezydent zaczyna irytować Kaczyńskiego, to jest już i tak za późno, by wycofać poparcie. PiS jest na Dudę skazany. I nie może stroić fochów.
Dlaczego zwycięstwo Dudy oznaczałoby nowy układ sił na prawicy? Po pierwsze, Kaczyński znany jest z upokorzenia prezydenta Dudy na oczach opinii publicznej. A upokorzenie nie znika, ono się odkłada. I gdy przychodzi dobra okazja, przeradza się w odwet.
Czytaj także: