Cywilizacja to bardzo cienka ściana oddzielająca nas od życia w stanie natury. To, że pozwala nam żyć w wygodach i bezpieczeństwie oraz wprowadzać w życie idee takie jak humanizm czy wolność indywidualna, jest i błogosławieństwem, i przekleństwem – trochę tak jak w słynnej chińskiej opowiastce o starcu, który traci konia.
Epidemia koronawirusa przetestuje solidnie nasz pancerz cywilizacji. Margines bezpieczeństwa, który stworzyliśmy tworząc bogactwo materialne i który umożliwiał w świecie zachodnim wolność osobistą, uśpił naszą czujność. A pandemia wywołana przez wirusa COVID-19 przyniosła wielkie przebudzenie. Dorobek indywidualnej wolności skonfrontował nas z tym smutnym faktem, że w społeczeństwach zachodnich utraciliśmy zdolność kolektywnego dbania o nasze bezpieczeństwo.
Najbardziej klarownym przejawem tej konfrontacji było nieodwołanie marszu feministek w Madrycie 8 marca 2020. Demonstracja własnej siły politycznej była ważniejsza dala organizatorek. Rząd Hiszpanii nie odważył się powstrzymać wydarzenia. „Maszerujemy, choć świat się wali”, można nawiązać do pieśni śpiewanej w języku Goethego – najwidoczniej nie dość dawno temu. Świetnie podsumowuje to ewolucję ruchów tzw. feministycznych.
Jakże inny od hiszpańskiego obraz dotarł do nas z Chin w styczniu i lutym. Podziwialiśmy nie tylko karność społeczeństwa, ale i to, że Komunistyczna Partia Chin jest w stanie tą dyscyplinę narzucić. Zduszenie epidemii odczytywane jest to jako efekt totalitarnego i opresyjnego systemu politycznego. Ale działania KPCh są dla mnie przejawem po konfucjańsku pojmowanej roli państwa jako opiekuna i rodzica dla narodu. Nie wypleniły tego postrzegania ani Rewolucja Kulturalna, ani dekady „komunizmu”.
W naszej tradycji zachodniej na linii obywatel-rządzący rządzi konflikt, robienie na przekór i brak dostrzegania kolektywnego interesu stron… to ostatnie nie bez racji. Niestety. Obserwując je jeszcze w styczniu rozumieliśmy już słabość naszych własnych społeczeństw, sterowanych „systemem operacyjnym” wartości liberalnych i braku dyscypliny społecznej. Koreańczycy, Japończycy i Chińczycy, nauczeni m.in. doświadczeniem epidemii SARS z 2003 roku, rozumieją lepiej od nas, że bezpieczeństwo i harmonia społeczna to dobra wspólne. I wspólna odpowiedzialność.