Przez ponad trzy godziny obrad komisji, które miały miejsce we wtorek, 20 czerwca, powodów do zdumienia było więcej. Tak jakby senatorowie i zaproszeni eksperci mówili zupełnie innym językiem niż osoby oficjalnie powołane do czuwania nad stanem mediów publicznych w Polsce. Obradowano nad dorocznymi sprawozdaniami Rady Mediów Narodowych i KRRiT. Jej członkowie przyjechali do Senatu czarnymi, służbowymi Skodami, które czekały na nich karnie przed wejściem. Z RMN przyszedł piechotą tylko Juliusz Braun, wystawiony tam przez PO. Przewodniczący Rady, Krzysztof Czabański z PiS, dowiadywał się, czy może uczestniczyć zdalnie. Nie mógł, więc nie pojawił się.
Sprawozdanie KRRiT za 2019 rok, w dwóch dokumentach, liczy 300 stron, a Rady Mediów Narodowych – 13. Sądząc po tym, co ujawnił Juliusz Braun, to i tak za wiele, bo nie było o czym mówić. Rada Mediów Narodowych nie zbiera się od marca (bo koronawirus), nie ocenia pracy szefów spółek telewizji i radia, choć powstała właśnie po to, a gdy trzeba ich zmienić „dla usprawnienia pracy spółki”, jak oznajmia to jej Przewodniczący, karnie ich zmienia, a potem dostosowuje statuty spółek do liczebności zarządu.
- Pracujemy nad ustawą likwidującą Radę Mediów Narodowych, zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 13 grudnia 2016 roku – oznajmiła senator Zdrojewska. Odpowiedział jej przewodniczący Kołodziejski: - My też chcemy wykonania tego wyroku, ale nie przez likwidację Rady Mediów Narodowych. Jak zlikwidować nie likwidując - nie wyjaśnił.
Najcięższy zarzut KRRiT postawił jej były przewodniczący, Jan Dworak. – Skoro art. 6 ustawy o radiofonii i telewizji, precyzujący zadania KRRiT, mówi że zapewnia ona „otwarty i pluralistyczny” charakter mediów publicznych, to jak można wypełnić to zadanie nie organizując badan treści tych mediów, co KRRiT także nakazuje ustawa? A jeśli tych badań się nie prowadzi, to na jakiej podstawie Rada ocenia otwartość i pluralizm mediów publicznych? A jeśli nie Rada - to kto, bo nie ma innego organu w państwie, któremu Konstytucja powierzyła troskę o wolność słowa?
Przewodniczący Rady i prof. Kawecki twierdzili, że badania monitorujące treść programów radia i telewizji są prowadzone, i to szerokie. Dotyczą programów kilkunastu regionalnych rozgłośni radiowych, tego jak często pojawiają w nich politycy. Z sali padł przykład badania przez KRRiT prezentacji kobiet w 8 najpopularniejszych serialach TVP, Polsatu i TVN i wniosku z niego: „Kobiety mówią więcej i są na ekranie dłużej od mężczyzn”.