Dzień Matki, święto kobiet?

Choć matkom Polkom za pracę w domu się nie płaci (co zresztą zakrawa na skandal), to jest ona o wiele bardziej wartościowa społecznie niż praca bankiera czy marketingowca – piszą publicyści

Publikacja: 26.05.2010 19:49

Dzień Matki, święto kobiet?

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

W ostatnim komunikacie Rady Episkopatu ds. Rodziny znalazły się słowa potępienia dla osób akceptujących in vitro (wraz z zakazem przystępowania do komunii świętej), ale też krytyka ustawy o zwalczaniu przemocy w rodzinie. Od dawna obie kwestie budzą kontrowersje, co spowalnia prace nad właściwymi aktami legislacyjnymi i rodzi pokusę wpływania na decyzje posłów i senatorów. Efektem mogą być też „słuszne" deklaracje kandydatów w wyborach prezydenckich.

Można się oburzyć na polityczne zaangażowanie paru biskupów, ale może sensowniej jest przyjrzeć się bardziej niebezpieczeństwu, jakie niesie ze sobą pakowanie tych kwestii do jednego worka z naklejką „uwaga, kryzys rodziny".

Tak się składa, że przemoc domowa, ciąża czy rozwody w głównej mierze dotykają kobiet (np. po rozwodzie poziom życia mężczyzny zazwyczaj wzrasta, a kobiety się obniża). Jasne, że Polki usłyszały dziś ciepłe słowa w Dniu Matki, jednak poza wzruszeniem nic z tego nie wynika. Ale to w tym dniu trzeba przypominać, że promocja kobiet i obrona ich interesów służy całej wspólnocie. Uznając kwestię kobiet za wymysł wrogów rodziny, Kościół strzela sobie samobójczą bramkę w najważniejszym meczu sezonu.

[srodtytul]Dyskryminacja jest faktem [/srodtytul]

W homilii wygłoszonej na Jasnej Górze 15 sierpnia 2005 r. ówczesny prymas Józef Glemp mówił o wyzysku i zbyt niskiej pozycji kobiet w Polsce. Podkreślił, że „dla szczęścia kobiet wcale nie trzeba zaczynać od burzenia struktur społecznych, trzeba natomiast dostrzegać godność kobiety". Potem było o pogardliwym języku „niektórych kręgów", które naturalne powołanie kobiety nazywają „przeznaczeniem do pieluch i garnków", co ośmiesza „pojęcie ogniska domowego". Brzmiało to tak, jakby pogarda i przemoc werbalna wobec kobiet nie wymagały sprzeciwu.

Taka retoryka cementuje niestety fałszywe przeciwstawienie między dobrem kobiety a troską o rodzinę. Ilu Polaków pamięta, że Kościół ustami Jana Pawła II potępił dyskryminację kobiet i postuluje podjęcie działań na rzecz jej przezwyciężenia? Dlaczego fakt, że kobiety składają 2/3 pozwów rozwodowych i są ofiarami przemocy ze strony bliskich, nie budzi refleksji kapłanów?

Polacy rzadko studiują teologię, nie czytają Biblii czy encyklik. Nauczanie Kościoła znają z lekcji religii, niedzielnych homilii lub z mediów. Obrona życia i rodziny stanowi chyba najczęstszy wątek większości kazań, przesyca nauczanie kościelne prawie tak samo, jak seks przesyca reklamy. Trudno o blok reklamowy pozbawiony erotyki (niezależnie od rodzaju produktu) i o kazanie bez wzmianki o rodzinie i aborcji. O dyskryminacji kobiet mówi się żartem lub wcale.

Polacy są zdumieni, słysząc, że Jan Paweł II wzywał do promowania „nowego feminizmu", a nie tylko do walki z „cywilizacją śmierci". Równość płci i walka z dyskryminacją to pojęcia ze słownika JP2, a więc i z oficjalnego języka Kościoła. Według papieża kobieta jest równa mężczyźnie, choć ma inne talenty. Różnice te nie mogą być interpretowane na korzyść płci przeciwnej. Dar macierzyństwa stawia kobietę w trudnej sytuacji, zwłaszcza na rynku pracy, zmusza ją do godzenia wielu ról. Sęk w tym, że matki-gospodynie, matki-nianie, wielodzietne matki mają dziś niski status społeczny.

Respekt i uznanie budzą kobiety menedżerki, bankierki, polityczki, które potrafiły dodatkowo się odnaleźć w „męskim świecie" i zrobić w nim karierę. Matki zajmujące się rodziną uznaje się za niepracujące (do pracy facet chodzi poza dom, to tam zarabia się kasę), a ich zajęcie traktuje się jako coś naturalnego – jak to, że wiosną trawa robi się zielona. Czy zatem Kościół nie powinien stanąć w obronie matki Polki pracującej, a nie tylko potwierdzać i powielać ich rolę jako opiekunek domowego ogniska?

[srodtytul]Idealizm prorodzinny[/srodtytul]

Rozdźwięk między mitem kobiety wyzwolonej a matką rodziny doskonale ilustruje kalendarium kobiecych świąt. Feministki kontynuują lewicowe tradycje 8 marca, organizują – nadal mało w Polsce liczne – manify (co roku bierze w nich udział kilka tysięcy osób, głównie w wielkich miastach). Drugie święto przypada na 26 maja. Jest to Dzień Matki, który a priori wyklucza kobiety, które z różnych powodów matkami nie są – nie chcą, a coraz częściej po prostu nie mogą.

Przeciętna Polka ma mniej niż dwoje dzieci (w 2008 r. ten wskaźnik wyniósł 1,39), a średni wiek urodzenia dziecka to obecnie już ponad 28 lat. Oznacza to, że sporo kobiet dziś nie dostało laurki z życzeniami. Według raportu CBOS „Prokreacyjne postawy Polaków" z 2010 r. równo połowa badanych za idealny model uważa rodzinę z dwójką dzieci, 23 proc. planuje ich trójkę, 10 proc. marzy o jednym dziecku, a jedynie 2 proc. w ogóle nie chce mieć potomka. Optymistyczne deklaracje nie przekładają się jednak na realne decyzje i dzieci w Polsce rodzi się mniej. Drobna poprawa tej statystyki w ostatnim roku jest skutkiem tego, że w wiek dorosły weszło właśnie pokolenie wyżu demograficznego.

Zgoda: Polacy cenią rodzinę. Lecz jeśli chodzi o liczbę dzieci, są daleko za zsekularyzowanymi krajami, takimi jak Francja i Szwecja. Przybywa nam za to bezdzietnych singli, co nie zawsze jest skutkiem ich świadomego wyboru. Jeśli dodamy, że 20 proc. par cierpi na niepłodność, którą nie zawsze da się wyleczyć, to macierzyństwo przestaje być naturalne. Rola kobiety wymaga wsparcia i „sztucznych" zabiegów społecznych. Jednak największy wpływ na zmniejszenie liczby rodzących się w Polsce dzieci mają: lęk przed utratą pracy i brak mieszkań.

Warto wrócić też do problemu, jakim jest lekceważenie naturalnych domowych zajęć kobiet. Nie traktuje się ich jako poważnej pracy, a to przecież ciężka harówa – niejednokrotnie więcej niż na pełny etat, a nie tylko, jak wielu mniema, „bycie" w domu. Kiedy w końcu uznamy, że praca domowa kobiet jest pełnowartościowym i pełnoetatowym zajęciem? Kiedy ekonomiści zrozumieją, że ona także przyczynia się do pomnażania naszego PKB? Czy praca domowa miałaby tak niski status, gdyby wykonywali ją mężczyźni?

Kościół do ostatniego soboru potępiał emancypację jako grzech przeciwko rodzinie. Dziś głosi równość, ale jakby na pół gwizdka. Zamiast poważnej debaty publicznej mamy promocję rodziny i gloryfikację tradycyjnych ról. To niestety wina nie tylko feministek...

[srodtytul]Matka jest najważniejsza [/srodtytul]

Kobieta ma być matką, bo w Kościele jako kobieta wolna jest zbyt podejrzana. Nawet żona, która nie ma dzieci, wzbudza nieufność. Urodzenie dziecka jest dowodem dojrzałości, budzi szacunek, którego nie-matki nie doświadczają. Pełnowartościową kobietą w Kościele jest się wtedy, kiedy się rodzi, a potem wychowuje dzieci. Kobiety powinny też wybierać „macierzyńskie" zawody.

Na temat kobiet, które idą inną drogą, Kościół w najlepszym wypadku milczy. W najgorszym oskarża nie-matki o „ukąszenie feminizmem" czy „fobie antyrodzinne". Tym zaś, które nie mogą mieć dzieci, proponuje się adopcje – bo w żadnym przypadku in vitro. Sęk w tym, że nie można zmusić ludzi do adopcji. To wynik dojrzałości i wyboru, do jakiego się dorasta. I nie każdemu jest to dane.

Jedyne kobiety, które cieszą się jako takim szacunkiem w Kościele, choć nie mają dzieci, to siostry zakonne. Jednak liczba żeńskich powołań drastycznie spada.

Mężczyzna nie musi udowadniać, że nie jest wielbłądem. Nie musi się tłumaczyć, dlaczego nie jest ojcem. Tak. Trzeba to powiedzieć wprost: matka Polka nie będzie się cieszyć należnym jej prestiżem, jeśli w dyskursie kościelnym i społecznym samotna kobieta wciąż będzie traktowana podejrzliwie, jeśli praca domowa kobiet wciąż będzie postrzegana jako banalna, jeśli państwo nie zaangażuje się w zmianę prawa i w budowanie społecznego przekonania, że choć matce Polce za pracę się nie płaci (co zresztą zakrawa na skandal), to jest ona o wiele bardziej wartościowa społecznie niż praca bankiera czy marketingowca.

[i]Małgorzata Bilska jest socjologiem, pedagogiem i publicystką. Bada związki feminizmu z religią i polski feminizm po 1989 roku.

Jarosław Makowski jest filozofem, teologiem i publicystą. Szefem Instytutu Obywatelskiego w Warszawie. Ostatnio wydał: „Kobiety uczą Kościół" (2007)[/i]

W ostatnim komunikacie Rady Episkopatu ds. Rodziny znalazły się słowa potępienia dla osób akceptujących in vitro (wraz z zakazem przystępowania do komunii świętej), ale też krytyka ustawy o zwalczaniu przemocy w rodzinie. Od dawna obie kwestie budzą kontrowersje, co spowalnia prace nad właściwymi aktami legislacyjnymi i rodzi pokusę wpływania na decyzje posłów i senatorów. Efektem mogą być też „słuszne" deklaracje kandydatów w wyborach prezydenckich.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Sztuczna inteligencja nie istnieje
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Wojna Donalda Trumpa z Unią Europejską nie ma sensu
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Czy Angela Merkel pogrzebała właśnie szanse CDU/CSU na wygranie wyborów?
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kozubal: Dlaczego rząd chce utajnić ekshumacje w Ukrainie?
felietony
Estera Flieger: Posłowie Konfederacji nie znają polskiej historii