„W Ameryce i Europie histeria »elit«. Obrońcy demokracji protestują przeciwko Trumpowi. Owszem to kawał chama, ale nie on jest największym zagrożeniem demokracji. Największym są… wyborcy”.
Tak zacząłem jeden z felietonów w „Rzepie” po poprzedniej wygranej Trumpa. Co się zmieniło od tamtej pory? Ano nic! Elity jeszcze bardziej rozhisteryzowane. Z tym że nie mogą nawet pieścić się myślą, że „popular voting” Hillary wygrała. To znaczy Kamala tym razem. Co ciekawe – w „popular voting” odnotowała we wszystkich hrabstwach gorsze wyniki niż Biden w poprzednich wyborach.
Czytaj więcej
W Ameryce i Europie histeria „elit". Obrońcy demokracji protestują przeciwko Donaldowi Trumpowi. Owszem, to kawał chama, ale nie on jest największym zagrożeniem demokracji. Największym są... wyborcy. Wiedzieli już o tym Arystoteles i Platon, ale kto dziś czyta „dawno zmarłych filozofów"?
Kto jest winny zwycięstwa Donalda Trumpa?
Ciśnie mi się złośliwe pytanie: czy to Trump jest geniuszem, skoro pokonał taką wyśmienitą – jak twierdzili niektórzy – kandydatkę, czy może Kamala Harris nie była (mówiąc najoględniej) taka wyśmienita, jak twierdzili inni, i to bynajmniej nie od kilku miesięcy, tylko od lat czterech? Ale wówczas była pandemia – więc łatwiej ją było ukryć, żeby się nie kompromitowała.
Jednak dla elit winny jest oczywiście Putin. I Musk, który miał konszachty z Putinem i wspierał Trumpa. Pojawiła się nawet w mediach społecznościowych teza, że „Amerykanom zabrakło… Tuska”. Bardzo wiele osób ją polubiło. Podobnie jak teorię, że porażka jest efektem braku rozliczeń. Skoro Trumpa nie wsadzili do więzienia, to wygrał. Tusk nie może popełnić tego błędu. Poważnie. Takie rzeczy niektórzy polscy wyborcy piszą. I właśnie to ci inni wyborcy są najbardziej winni wszystkiemu. „Zmanipulowany motłoch” – głównie biali „gorzej wykształceni rasiści”. Tylko że wśród Latynosów też jest wielu „rasistów”, bo głosowali na Trumpa. Nawet amisze poszli głosować.