Stanowisko ambasadora nie jest oczywiście etatem pracy chronionej. Rząd ma prawo do zmiany na takim stanowisku, ale powinno to mieć podstawy merytoryczne i odbywać się w zgodzie z przyjętymi zasadami prawnymi oraz obyczajami politycznymi. Polityka zagraniczna państwa nie lubi też megafonowej dyplomacji czy twitterowych zagrywek, szczególnie gdy mamy gorący konflikt za wschodnią granicą oraz brak pewności co do reakcji naszych zachodnich sojuszników.
W procesie wymiany ambasadora powinno się uwzględniać rolę prezydenta. W konflikcie wywołanym przez rząd jej nie uwzględniono, gdyż masowe odwołanie ambasadorów miało przyczyny polityczne, a nie merytoryczne.
Czytaj więcej
Szef MSZ nie tylko chce wymienić kilkudziesięciu ambasadorów, ale też zmienić ustawę o służbie zagranicznej.
Wymiana na takim stanowisku powinna następować każdorazowo w odrębnym procesie z uwzględnieniem specyfiki relacji z danym krajem, znaczenia placówki oraz osobistych uwarunkowań ambasadora. Szef placówki dyplomatycznej to nie jest wartownik czy stróż w magazynie. Zwykle jest to osoba posiadająca wieloletnią karierę zawodową i nie zasługuje na pospieszną procedurę zwolnienia. Pomijam oczywiście przypadki łamania dyscypliny pracy lub obyczajów oraz nadzwyczajne sytuacje polityczne. Wymiana ambasadora i innych pracowników placówek powinna też uwzględnić sytuację rodzinną, szczególnie dzieci w trakcie trwania nauki.
Czy w debacie w ONZ o prawach człowieka ambasador Polski ma prezentować ideologiczne poglądy minister Katarzyny Kotuli?
Wiosenna akcja ministra Sikorskiego nie uwzględniała wszystkich aspektów wymiany ambasadorów. Była akcją polityczną, niekonsultowaną z głową państwa, wręcz z premedytacją zaskakującą, i słusznie napotkała weto prezydenta. Ambasador reprezentuje państwo! Realizuje bieżącą politykę aktualnego rządu, ale i interesy państwa objęte narodowym konsensem, których strażnikiem jest prezydent.