Ireneusz Krzemiński: Pokolenie ośmiu gwiazdek. Przebudzenie społeczeństwa obywatelskiego

Moralnym obowiązkiem zwycięskiego obozu jest wzięcie pod uwagę dorobku społeczeństwa obywatelskiego. Zawiązało się nowe polityczne pokolenie, na wzór pokoleń socjologicznych z czasów PRL, takich jak pokolenie marcowe, czerwca 1976 r. czy Solidarności.

Publikacja: 06.11.2023 16:15

„Po decyzji trybunału Przyłębskiej to młodzież zalała całą Polskę falą protestów. Starsi w obawie pr

Dość kaczyzmu

„Po decyzji trybunału Przyłębskiej to młodzież zalała całą Polskę falą protestów. Starsi w obawie przed covidem pozostali w domach, a młodzi tygodniami w dziesiątkach tysięcy demonstrowali przeciwko nie tylko decyzji antyaborcyjnej, ale i rządzącej partii”.

Foto: AdobeStock

Z niezwykłym przytupem zakończyły się wybory parlamentarne 15 października. Przytup to wysoka frekwencja, najwyższa ze wszystkich po 1989 r. Należy to uznać za znak zmian społecznych. Rodzi się pytanie: czy to nowe przekonania ludzi o konieczności uczestnictwa, czy sytuacyjna reakcja wyborcza? Oba przypadki są istotnym faktem społecznym. Wysoki procent uczestnictwa to w dużym stopniu dzieło młodych wyborców, co do których były obawy, że niewielu weźmie udział w głosowaniu. Stało się inaczej. Słynna kolejka do urny wyborczej we Wrocławiu jest świetnym tego symbolem – stali w niej niemal sami młodzi ludzie. Co prawda w poprzednich wyborach w 2007 r. i potem w 2020 r. udział młodych był wysoki. A był to głos za demokracją, za prawami człowieka jako podstawie ustrojowej państwa i za rządami prawa. Więc to pewien element stałości w historii wyborów.

Czytaj więcej

Ireneusz Krzemiński: Jak można uratować wybory

Lecz jeśli udział młodych byłby „tylko” sytuacyjny, to też budzi optymizm. Oznaczałby, że dla większości obywateli Polski, w tym młodych, rządy autokratycznych, narodowo-katolickich populistów są nie do zaakceptowania. Wcześniej, i to wtedy, gdy rząd PiS zaczął demolować demokratyczne instytucje, badania CBOS pokazywały zdecydowany wzrost postaw prodemokratycznych. Raczej więc trzeba się zastanowić nad tym, dlaczego tak wielu Polaków trwa przy PiS i co to oznacza na przyszłość. Ale najpierw wróćmy do młodzieży i frekwencji.

Przebudzenie się społeczeństwa obywatelskiego

Udział młodych w wyborach można wyjaśniać na wiele sposobów. Chciałbym tę aktywizację przypisać działaniu pokolenia, które ukształtowały protesty aborcyjne w 2020 r. Po decyzji trybunału Przyłębskiej to młodzież zalała całą Polskę falą protestów. Starsi w obawie przed covidem pozostali w domach, a młodzi tygodniami w dziesiątkach tysięcy demonstrowali przeciwko nie tylko decyzji antyaborcyjnej, ale i rządzącej partii. Do dziś osiem gwiazdek to symbol tamtego żywiołowego i ogromnego protestu. Jestem przekonany, że pod wpływem tego wydarzenia zawiązało się nowe polityczne pokolenie, na wzór pokoleń socjologicznych z czasów PRL, takich jak pokolenie marcowe, pokolenie czerwca 1976 r. czy Solidarności. Z tym wiązałbym też przebudzenie się – szczególnie w końcu wiosny i w lecie tego roku – społeczeństwa obywatelskiego.

Na temat słabości społeczeństwa obywatelskiego socjologowie mówią od dawna, wskazując na liczbę organizacji społecznych, tzw. NGS-ów, niezależnych organizacji społecznych. Na pewno jest ich mniej niż w „starych” demokracjach, ale okazały swą obecność nader stanowczo w trakcie polskiej kampanii wyborczej. PiS i minister kultury, który wcześniej był badaczem i zwolennikiem tzw. trzeciego sektora, czyli właśnie niezależnych organizacji, powołali instytucję, która miała za zadanie stłumić wszelką niezależną działalność publiczną. Na placu boju mieli zostać tylko swoi, których się wspomoże państwową kasą. I rzeczywiście, miliony złotych popłynęły do organizacji katolickich oraz – co gorsza – narodowych, takich jak organizacje niejakiego Bąkiewicza. Mimo to NGS-y przetrwały i dały o sobie znać, gdy termin wyborów stał się realny, a rządzący rozpoczęli tzw. prekampanię wyborczą.

Obywatele chcą nowego sposobu działania polityków i polityki w państwie: chcą być włączeni w procesy decyzyjne i podejmowane decyzje w znacznie większym stopniu, niż było to wcześniej.

Przedwyborcze sondaże, dość optymistyczne dla opozycji, pokazywały niskie uczestnictwo młodych i kobiet w przyszłych wyborach. W kwietniu został przeprowadzony słynny sondaż obywatelski zorganizowany przez Forum Długiego Stołu, a więc też rodzaj NGS-u. Wyniki przekonywały do stworzenia jednej listy opozycyjnej wobec PiS, ale też pokazywały niski procent chęci głosowania młodzieży i kobiet. Powtórzony kilka miesięcy później jeszcze dobitniej pokazał, że to kobiety znacznie bardziej skłonne są opowiedzieć się za powrotem demokratycznych partii do władzy niż mężczyźni, lecz rzadziej chcą iść na wybory. To bardzo pobudziło i ukierunkowało działania medialne i społeczne, w tym działanie młodzieżowych NGS-ów albo nawet powstawanie nowych, np. w internecie, które nawoływały do udziału w wyborach kobiety oraz swych młodych rówieśników. Była to aktywność obudzonego i podejmującego działanie pokolenia antypisowskich demonstracji z 2020 r.

Potrzeba nowych instytucji wiążących partie polityczne z obywatelami

I tutaj pojawia się pierwsze poważne wyzwanie polityczne. Dotyczy ono stosunku między partiami – zwłaszcza rządzącymi – a obywatelami. Powrót demokracji nie może oznaczać mechanicznego powrotu do państwa i jego instytucji sprzed 2015 roku. Po wyborach ukazał się apel kilkudziesięciu organizacji społecznych, przypominający demokratycznym politykom o roli, jaką sami obywatele odegrali w zwycięskich dla opozycji wyborach. Ten ważny głos mówi, że obywatele RP chcą nowego sposobu działania polityków i polityki w państwie: chcą być włączeni w procesy decyzyjne i podejmowane decyzje w znacznie większym stopniu, niż było to wcześniej. Chcą być nie tylko informowani, a nie okłamywani, ale też chcą, aby ich głos, ich postulaty i interesy były brane pod uwagę przez polityków – szczególnie przez rządzących. Oznacza to nie tylko przywrócenie debaty publicznej jako codziennego narzędzia polityki, ale także stworzenie nowych instytucji wiążących partie polityczne z obywatelami. Nie wystarczą tutaj słowa i zapewnienia, bo one szybko się rozmywają.

Sądzę, że można byłoby powiązać wypłatę przynajmniej części (ale znaczącej) grantów partyjnych z wykonaniem spotkań i debat publicznych posłów w swych okręgach wyborczych. Przy samorządach można by powołać społeczne komisje, które z określoną regularnością dbałyby, aby spotkania, rzeczywiste i na rzeczywiście ważne tematy, odbywały się w okręgach wyborczych.

Czytaj więcej

Ireneusz Krzemiński: Jest jeszcze wielu wyborców KO, o których Donald Tusk zapomina

Można też pomyśleć o innych rozwiązaniach. W ustroju społecznym Niemiec istnieją specjalne, zabarwione ideologicznie czy też ideowo fundacje publiczne, które prowadzą podwójną działalność: przygotowują spośród obywateli kadry do pracy w polityce, a zarazem prowadzą debaty i dyskusje dotyczące społecznie ważnych problemów. Może warto byłoby skorzystać z tego wzorca, byle nie naśladować PiS, który powołał dziesiątki instytutów i podobnych instytucji dla „swoich”. Niemieckie fundacje mimo swego polityczno-ideowego nachylenia są dość niezależnymi, prowadzącymi działania edukacyjne i poważną pracę intelektualną organizacjami, gdzie element obywatelski i demokratyczna organizacja są bardzo ważne.

Ustawy obywatelskie leżą na stole. Politycy nie mogą ich zignorować

Ale to nie wyczerpuje sprawy uwzględnienia i uznania działań społeczeństwa obywatelskiego. Lata rządów PiS opierały się na stopniowym łamaniu praworządności i instytucji prawa. Lecz przecież środowisko polskich sędziów i prawników przeciwstawiało się temu procesowi mimo kar i represji wobec poszczególnych, znaczących osób. A robiło to, przygotowując w wyniku prawdziwych debat i dyskusji konkretne projekty zmian, wręcz ustaw, mające przywrócić praworządność. Sędziowie mają gotowe propozycje dla rządzących, czego nowa władza nie może zlekceważyć i powinna wykorzystać pracę obywateli, by przywrócić praworządność. I to także zmiany działania polskiej demokracji. Różne organizacje, takie jak np. Fundacja Batorego, zgromadziły gotowe projekty ustaw.

Z tego, co pamiętam, w ramach Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie powstał już kilka lat temu raport dotyczący oświaty wraz z propozycjami zmian. Zapewne powstały inne podobne dokumenty, które były dziełem zaangażowanych obywateli. Moralnym i politycznym obowiązkiem zwycięskiego obozu trzech ugrupowań jest wzięcie pod uwagę tego dorobku społeczeństwa obywatelskiego.

Autor

Prof. Ireneusz Krzemiński

Socjolog, emerytowany wykładowca, przez lata związany z Uniwersytetem Warszawskim i innymi stołecznymi uczelniami. Na początku lat 90. należał do Kongresu Liberalno-Demokratycznego

Z niezwykłym przytupem zakończyły się wybory parlamentarne 15 października. Przytup to wysoka frekwencja, najwyższa ze wszystkich po 1989 r. Należy to uznać za znak zmian społecznych. Rodzi się pytanie: czy to nowe przekonania ludzi o konieczności uczestnictwa, czy sytuacyjna reakcja wyborcza? Oba przypadki są istotnym faktem społecznym. Wysoki procent uczestnictwa to w dużym stopniu dzieło młodych wyborców, co do których były obawy, że niewielu weźmie udział w głosowaniu. Stało się inaczej. Słynna kolejka do urny wyborczej we Wrocławiu jest świetnym tego symbolem – stali w niej niemal sami młodzi ludzie. Co prawda w poprzednich wyborach w 2007 r. i potem w 2020 r. udział młodych był wysoki. A był to głos za demokracją, za prawami człowieka jako podstawie ustrojowej państwa i za rządami prawa. Więc to pewien element stałości w historii wyborów.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Czy tragiczna historia znów może się powtórzyć?
Opinie polityczno - społeczne
Bartosz Marczuk: Warto umierać za 500+
Opinie polityczno - społeczne
Czas decyzji w partii Razem. Wybór nowych władz i wskazanie kandydata na prezydenta
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji