Przesławny płot na granicy białoruskiej jest kompromitacją pisowskiej Polski nie tylko dlatego, że uchodźcy giną w lasach i bagnach, na czym Agnieszka Holland oparła swój poruszający film. Nawet nie dlatego, że utrudnia żubrom transgraniczne igraszki godowe. Tkwi w nim bowiem istota tego, czym charakteryzuje się każde emblematyczne przedsięwzięcie tej władzy, a przede wszystkim jej pokazowe budowy. Rosjanie mają na to zwięzłe słowo, zrozumiałe także po polsku, chociaż my wolimy zwyczajny „pic”.
Pokazucha to propaganda bez praktycznego sensu i wyrzucanie pieniędzy w błoto, jak przesławne „wioski potiomkinowskie”, które budował dla swej kochanki Katarzyny II (zwanej nie wiadomo dlaczego „wielką”) najsłynniejszy z jej faworytów – feldmarszałek kniaź Potiomkin. Dziś jednak – w epoce telewizji i populizmu – tworzy się pokazuchy dla masowego plebsu, bo trzeba go tumanić przed wyborami.
Czytaj więcej
Wpuszczając bliżej nieokreśloną liczbę ludzi bez ich sprawdzenia, napluto w twarz pogranicznikom strzegącym płotu na wschodniej granicy, oszukano wyborców PiS, którzy uwierzyli w hasło Jarosława Kaczyńskiego o „bezpiecznej Polsce”, wystawiono do wiatru sojuszników z NATO.
Graniczny płot jest pokazuchą i picem, bo służy głównie feldmarszałkowi… przepraszam, ministrowi Błaszczakowi i jego prezesowskiemu mocodawcy jako tło do fotografii, z ewentualnym jeszcze udziałem pojazdów wojskowych. Gorzej ze skutecznością, bo budowa kosztująca 1,6 mld zł mało komu uniemożliwiła wymarzoną drogę na Zachód.
Ponieważ ma być tani (w pokazuchach tak zawsze), jest zrobiony z aluminiowych rurek udających stalowe pręty. Można go rozgiąć zwykłym podnośnikiem samochodowym, przeciąć piłką do metalu, a pod ziemią z tego samego powodu jest zagłębiony płytko, więc łatwo o podkop. Z odnotowanych ok. 30 tys. prób przejścia zatrzymano tylko nieco ponad połowę uchodźców, a reszta podążyła dalej, na ogół do Niemiec. A jak ktoś został wypchnięty z powrotem na Białoruś, to może kupić wizę w polskim konsulacie i przedostać się legalnie. W tym właśnie celu (bo w jakim innym?) wynajęto aż dwie białoruskie agencje, by pomagały przepracowanym konsulom.