22-latka nie jest już liderką rankingu WTA, wyprzedziła ją Białorusinka Aryna Sabalenka. W Tokio decydujące gemy trzeciego seta meczu z Rosjanką Weroniką Kudermietową były katastrofą. Nie ma sygnałów, że Świątek jest kontuzjowana. Kalendarz jej startów układany jest racjonalnie, nie gra za dużo i odpoczywa, gdy tego potrzebuje. Mimo to gołym okiem widać, że rusza się i serwuje gorzej, a jej forhend bywa w kluczowych momentach – jak choćby w spotkaniu z Kudermietową – kopalnią punktów dla rywalki. To niemożliwe, by tak potężne atuty zniknęły w mgnieniu oka i aby trener Tomasz Wiktorowski, który jeszcze wiosną był guru, nagle przestał rozumieć, co się dzieje na korcie, jak daje do zrozumienia wielu gorącogłowych internautów.
Kobiecy tenis w ostatnich latach to w równym stopniu sport, co psychodrama. Japonka Naomi Osaka, która wygrała – podobnie jak Świątek – cztery turnieje wielkoszlemowe, u szczytu sportowej i finansowej kariery płacze, unika konferencji prasowych, w konsekwencji przestaje grać i chyba zaczyna nowe życie jako matka. Brytyjka Emma Raducanu po sensacyjnym triumfie w US Open 2021 i podpisaniu gigantycznych kontraktów reklamowych praktycznie znika z tenisowego radaru, jeszcze zanim zdecyduje się na operację nadgarstków. Hiszpanka Paula Badosa, wymieniana jako jedna z tych, które mogą walczyć o najwyższe cele, zaczyna więcej mówić o depresji niż o tenisie. Przykładów nagle załamanych karier – bez związku z kontuzjami – jest coraz więcej.
Czytaj więcej
Iga Świątek przegrała 2:6, 6:2, 4:6 z Wieroniką Kudiermietową i odpadła z turnieju WTA 500 w Tokio. To był jeden z najsłabszych meczów Polki w tym sezonie. Teraz czeka na nią Pekin.
Psychologiczna pomoc jest w takim momencie rozwiązaniem, które pierwsze przychodzi do głowy. Wielki sukces w tenisie wszystko zmienia: przychodzi globalna sława, ogromne pieniądze i trzeba sobie z tym poradzić. Potrzebni są mądrzy ludzie dookoła, rodzice nie zawsze pomagają (tak było np. w przypadku Raducanu), a jeśli tego zabraknie, zaczyna się wiraż, z którego łatwo wypaść.
Czy to już czas, żeby bić na alarm w przypadku Świątek? Chyba jeszcze nie. Poczekajmy na to, co stanie się w zaczynającym się właśnie turnieju w Pekinie i kończącym sezon finale WTA Tour w Cancun, ale jedno jest pewne: aura niezwyciężoności się skończyła, powróciła proza życia.