Tajwan poza ONZ. Dlaczego to problem dla Polski?

W związku z trwającą 78. sesją Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ) jedna kwestia powraca jak bumerang: wykluczenie 24-milionowego demokratycznego Tajwanu z ONZ pod presją Pekinu. Choć Tajpej leży ponad pięć tysięcy kilometrów od Warszawy, sprawa ta ma poważne konsekwencje także dla Polski.

Publikacja: 11.09.2023 16:25

Tajpej

Tajpej

Foto: Taiwankengo, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons

„Cóż tam, panie, w polityce? Chińcyki trzymają się mocno!?” – tymi słowami rozpoczyna się bodaj najsłynniejszy polski dramat. Kreśląc pierwsze słowa „Wesela” ponad 120 lat temu, Stanisław Wyspiański dobrze wiedział, że Chinom – targanym wówczas powstaniem wymierzonym zarówno w rządzącą dynastę, jak i w obcokrajowców – należy się uważnie przyglądać.

Mając z tyłu głowy hasło „Ukraina dziś, Tajwan jutro”, obecnie świat także zerka z niepokojem w stronę Chin. Obawy wzbudzają przeprowadzane przez Pekin ćwiczenia wojskowe w Cieśninie Tajwańskiej oraz powtarzane jak mantra słowa prezydenta Xi Jinpinga o misji narodowego zjednoczenia, której ukoronowaniem byłby „powrót” Tajwanu do chińskiej „macierzy”.

Ale chińskie plany względem Tajwanu obejmują nie tylko groźbę ewentualnego zbrojnego ataku – to także trwająca od wielu lat konsekwentna kampania międzynarodowej izolacji Tajwanu. Jej częścią jest blokowanie uczestnictwa Tajwańczyków w organizacjach międzynarodowych, w tym w Organizacji Narodów Zjednoczonych.

Czy Tajwan to „zbuntowana prowincja Chin” – a może odwrotnie?

W wyniku trwającej ponad dwie dekady chińskiej wojny domowe władzę nad częścią kontynentalną przejęli komuniści, ogłaszając 1 października 1949 roku powstanie Chińskiej Republiki Ludowej. Pokonane siły władz nacjonalistycznej Republiki Chińskiej na czele z Czang Kaj-szekiem zostały zmuszone do ewakuacji na wyspę Tajwan.

Czytaj więcej

Chiński lotniskowiec przepłynął w pobliżu Tajwanu

Od tego czasu oba rządy – zarówno ten w Pekinie, jak i ten w Tajpej na Tajwanie – uważają się za jedyne legalne władze całych Chin. Dyskredytując demokratyczny rząd w Tajpej, Pekin nazywa Tajwan „zbuntowaną prowincją”. Należy jednak pamiętać, iż to obecne władze Tajwanu stanowią kontynuację rządu Republiki Chińskiej sprzed wojny domowej. Gdyby więc nie zwycięstwo Mao Zedonga i jego armii, to komunistów świat nazywałby dziś buntownikami.

Pomimo przegranej wojny domowej, Republika Chińska (Tajwan) utrzymała się na „fotelu chińskim” w Organizacji Narodów Zjednoczonych przez kolejne dwie dekady. Dopiero w 1971 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło rezolucję, w której zrzuciło z tego fotela przedstawicieli Republiki Chińskiej, zapraszając w ich miejsce reprezentację komunistycznej Chińskiej Republiki Ludowej.

Chińska kampania dezinformacji

Ilekroć podnoszona jest kwestia powrotu reprezentacji Tajwanu do ONZ, Pekin triumfalnie wyciąga z rękawa rezolucję z 1971 roku. Zdaniem Pekinu raz na zawsze potwierdziła ona, iż Tajwan jest częścią Chin. W istocie jednak twierdzenia chińskich władz opierają się na manipulacji, rezolucja nie rozstrzyga bowiem kwestii państwowości Tajwanu – ba, nie wspomina nawet słowem o „Republice Chińskiej” czy „Tajwanie”, lecz jedynie o usunięciu z organizacji „reprezentacji Czang Kaj-szeka”.

Czytaj więcej

Gospodarka Chin to już tykająca bomba. 40 proc. inwestycji nie ma sensu

Czang Kaj-szek dawno już odszedł do krainy przodków, a Tajwan przemierzył długą drogę od autokracji do demokracji. Dziś na Tajwanie odbywają się wybory prezydenckie, parlamentarne i lokalne. Tajwańska demokracja – najlepiej oceniana w całej Azji – znajduje się w pierwszej dziesiątce najmocniejszych demokracji na świecie. Tajwan ma także potężnego partnera w postaci Stanów Zjednoczonych, choć w kwestii ewentualnej obrony wyspy Waszyngton celowo unika wiążących deklaracji, czy przyszedłby Tajwanowi z pomocą w przypadku chińskiego ataku.

Czy zatem członkostwo w ONZ jest Tajwanowi naprawdę aż tak potrzebne? A może starania Tajwanu o powrót do ONZ stanowią jedynie nieuzasadnioną prowokację wobec Pekinu?

Nie drażnić chińskiego smoka?

O poważnych konsekwencjach wykluczenia Tajwanu z organizacji narodowych najlepiej świadczą wydarzenia z czasów pandemii Covid-19. W związku z brakiem obecności Tajwanu w Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), tajwańscy eksperci nie mogli dzielić się na tym forum swoimi doświadczeniami ze wcześniejszej walki z epidemią SARS w 2003 roku. Przez presję Chin Tajwan miał także ogromne problemy z zakupem szczepionek – nawet Polska przyszła tu z pomocą, przekazując w darze 400 tysięcy dawek. W ten sposób Warszawa zrewanżowała się za wcześniejszą tajwańską darowiznę miliona maseczek, pięciu tysięcy kombinezonów ochronnych i 20 tysięcy fartuchów chirurgicznych.

Czytaj więcej

Chińskie media sugerują, że prezydent Tajwanu przygotowuje plan ucieczki

Z drugiej strony Tajwan uznany został za jeden z krajów, które najlepiej radziły sobie z kontrolą zakażeń Covid-19. Nie mówiąc już o tym, że to Tajwan jako pierwszy poinformował WHO o tajemniczych transmisjach nowego wirusa w chińskim mieście Wuhan w grudniu 2019 roku.

Nie będzie więc przesadą stwierdzenie, że Tajwan potrzebuje ONZ, a społeczność międzynarodowa potrzebuje Tajwanu. Dlatego od lat Tajpej stara się o uzyskanie członkostwa lub przynajmniej statusu obserwatora w rodzinie ONZ. Dostrzegł to także polski parlament – w zeszłym roku dwie komisje senackie przegłosowały wspólną uchwałę popierającą udział Tajwanu w pracach WHO. Niemniej, pomimo szerokiego poparcia Stanów Zjednoczonych, Japonii czy krajów Unii Europejskiej, drzwi dla Tajwanu pozostają zamknięte.

Dzieje się tak za sprawą Chin. Należy jednak zauważyć, że blokowanie Tajwanu jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej, jaką stanowią rosnące wpływy Pekinu w organizacjach międzynarodowych.

Chiński porządek świata

Chiny od lat konsekwentnie umacniają swoją pozycję poprzez lokowanie na stanowiskach kierowniczych w łonie ONZ własnych obywateli lub przynajmniej obcokrajowców przychylnych Pekinowi. O realizowanie polityki Chin podczas pandemii Covid-19 podejrzewany był w ostatnich latach Tedros Adhanom Ghebreyesus, dyrektor generalny WHO, wcześniej minister spraw zagranicznych i minister zdrowia Etiopii.

Przejmując kontrolę nad funduszami ONZ i modyfikując język międzynarodowych dokumentów wedle własnego uznania, Chiny powoli zmieniają porządek międzynarodowy od wewnątrz. Celem tych działań jest narzucenie światu wizji Komunistycznej Partii Chin, która deprecjonuje znaczenie uniwersalnych praw człowieka, takich jak równość czy wolność słowa i wyznania. Wraz z Rosją, Chiny notorycznie blokują też w Radzie Bezpieczeństwa ONZ rozwiązania kryzysowe w państwach targanych niepokojami wewnętrznymi, takich jak Syria czy Mjanma.

Ta wizja powinna niepokoić w każdym państwie demokratycznym – także w kraju nad Wisłą.

Sprawa Tajwanu sprawą Polski

Mimo iż największe emocje wzbudza groźba chińskiej inwazji, dziś dużo bardziej namacalny jest problem międzynarodowej izolacji Tajwanu przez Chiny. Przed rozpoczętą 5 września 78. sesją Zgromadzenia Ogólnego ONZ tajwańskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ponownie zgłosiło wniosek o włączenie Tajwanu do obrad.

Sprawa Tajwanu bynajmniej nie jest beznadziejna – niektóre organizacje wyspecjalizowane ONZ poddają kwestię członkostwa demokratycznemu głosowaniu, w którym każdy kraj dysponuje jednym głosem i żaden nie ma prawa weta. W innych organizacjach – takich jak Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO) – Tajwan stara się z kolei o status obserwatora. W przypadku ICAO Tajwan uzyskałby – dla dobra milionów pasażerów – dostęp do najnowszych rozwiązań w zakresie bezpieczeństwa lotniczego.

Oczywiście Polska żyje dziś kampanią wyborczą, podczas której o Tajwanie dyskutować nikt raczej nie będzie. Ale w świetle chińsko-rosyjskiego „paktu bez granic” i niedawno potwierdzonego zaangażowania Chin w pomoc armii rosyjskiej w jej wojnie w Ukrainie wsparcie dla demokratycznego Tajwanu powinno stać się ważną częścią polityki zagranicznej Polski – niezależnie od tego, kto wygra nachodzące wybory parlamentarne. Obecność Tajwanu w organizacjach międzynarodowych – przynajmniej w roli obserwatora – leży bowiem w interesie niezależnej, demokratycznej Polski.

Dr Antonina Łuszczykiewicz – adiunkt na Uniwersytecie Jagiellońskim, stypendystka Programu Fulbrighta 2022-23

Dr Patrick Mendis – były amerykański dyplomata, profesor wizytujący na Uniwersytecie Warszawskim

„Cóż tam, panie, w polityce? Chińcyki trzymają się mocno!?” – tymi słowami rozpoczyna się bodaj najsłynniejszy polski dramat. Kreśląc pierwsze słowa „Wesela” ponad 120 lat temu, Stanisław Wyspiański dobrze wiedział, że Chinom – targanym wówczas powstaniem wymierzonym zarówno w rządzącą dynastę, jak i w obcokrajowców – należy się uważnie przyglądać.

Mając z tyłu głowy hasło „Ukraina dziś, Tajwan jutro”, obecnie świat także zerka z niepokojem w stronę Chin. Obawy wzbudzają przeprowadzane przez Pekin ćwiczenia wojskowe w Cieśninie Tajwańskiej oraz powtarzane jak mantra słowa prezydenta Xi Jinpinga o misji narodowego zjednoczenia, której ukoronowaniem byłby „powrót” Tajwanu do chińskiej „macierzy”.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Jak prezydent mógłby się przyczynić do naprawy polskiej dyplomacji?
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Kubin: Klęska Macrona sprawi, że atmosfera będzie mocno zepsuta
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Lewica powinna wywrócić stolik albo dołączy do KO
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Uciekający żyrandol Szymona Hołowni. Czy to koniec marzeń marszałka Sejmu?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Prezydent Andrzej Duda gości w Chinach – i bardzo dobrze
Materiał Promocyjny
Sztuczna inteligencja może być wykorzystywana w każdej branży