"Dopóki nie skorzystałem z internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów” – miał powiedzieć Stanisław Lem. Miał, ale nie powiedział, bo to tylko jeden z ogromu fałszywych cytatów, jakie krążą po sieci. Tak rozpowszechniony, że tylko przed świętami dostaliśmy w „Rzeczpospolitej” propozycję publikacji dwóch tekstów publicystycznych, których autorzy powoływali się właśnie na tego fake’a, przyznając Lemowi niezasłużoną rację.
Przy odrobinie wysiłku można takie cytaty podważyć, ale jak obalić wygenerowany przez sztuczną inteligencję (AI – artificial intelligence) film, na którym znana osoba takie nieprawdziwe zdanie wypowiada? Zaleje nas wkrótce plaga fake newsów 2.0 – o nieprawdziwych wydarzeniach, za to z wyglądającymi na prawdziwe zdjęciami i filmami. Co więcej, może nawet AI nie zrobi nam tego specjalnie. W końcu już dziś nieintencjonalnie ChatGPT zalewa nas masą kłamstw i półprawd, próbując rzetelnie odpowiadać na nasze pytania. A skoro nawet sztuczna superinteligencja ma problem z odróżnianiem prawdy od kłamstwa, to jak zwykły człowiek ma sobie z tym poradzić?
Czytaj więcej
Co trzecia firma prawnicza deklaruje, że w ciągu ostatniego roku była na celowniku cyberataku.
Może więc czas uznać własne ograniczenia? Szczególnie że wnioski płynące z tej przegranej bitwy mogą nam pomóc wygrać wojnę. I kiedy już zderzymy się z tą nową (nie)rzeczywistością, to przezwyciężymy w końcu wrodzoną naiwność i odwrócimy nasze myślenie – założymy, że w internecie wszystko jest kłamstwem. A to wzmocni nas w kolejnych potyczkach, choćby ze zorganizowanymi grupami hakerskimi, o których piszemy dziś w „Rzeczpospolitej”. Bo jesteśmy na wojnie, tak z fake newsami, jak i hakerami. Nie przygotowaliśmy się do niej najlepiej, ale nie jesteśmy też na straconej pozycji.
Jasne, wydajemy na cyberbezpieczeństwo za mało i trzeba to zmienić. Musimy wzmocnić zabezpieczenia infrastruktury krytycznej, przede wszystkim bezbronnych dziś wobec tych zagrożeń szpitali. Ale ciągle najsłabszym ogniwem systemu będzie człowiek, który dostaje e-maila i klika w podejrzany link. Gdy uda nam się to zmienić, wyrównamy szanse w tej wojnie. Inaczej mówiąc: jeśli rzeczywiście wszechobecne w sieci kłamstwo nas otrzeźwi, to hakerzy stracą nad nami przewagę.