Naiwnością byłoby oczekiwanie, że podczas poniedziałkowej wizyty w Mińsku Władimir Putin wyjdzie do dziennikarzy i poda co do godziny datę kolejnego rosyjskiego ataku na Ukrainę od strony Białorusi. Aczkolwiek wykluczać, że w najbliższych miesiącach może do tego dojść, nie można. Na froncie wschodnim ciągle prawdziwe piekło. Ukraińcy dzielnie się bronią i zdobycie każdego okupowanego metra kosztuje Rosję życie wielu żołnierzy. Uderzenie od strony Białorusi miałoby nie tylko osłabić zdolności obronne Ukrainy, lecz również zakłócić płynące z Zachodu (głównie poprzez Polskę) dostawy broni.
Łukaszenko Putinowi raczej w tym nie pomoże, bo kilka tysięcy swoich najlepiej wyszkolonych i lojalnych żołnierzy z jednostek specjalnych trzyma na wypadek wybuchu kolejnych protestów społecznych. Gdyby więc na Kremlu taka decyzja zapadła, do wykonywania tego zadania wysłano by zmobilizowanych rosyjskich żołnierzy. Kilkanaście tysięcy z nich już ćwiczy na białoruskich poligonach. Ukraińcy uspokajają, że nic ich nie zaskoczy i o ewentualnym ataku z północy będą wiedzieć wcześniej. Przede wszystkim dlatego, że Białoruś leży tuż obok państw NATO i np. amerykańskie myśliwce F-22 Raptor (stacjonują w Łasku) mają w zasięgu swoich radarów, co się dzieje w kraju Łukaszenki.
Prawdopodobnie dlatego z zachodnich ośrodków analitycznych płyną uspokajające komunikaty, że na razie w południowej części Białorusi nie rozpoczęło się tworzenie grupy uderzeniowej. Jedno jest pewne – Łukaszenko, tak samo jak w lutym, nie stanie na drodze wojskom Putina. Zadeklarował „bezdyskusyjne” poparcie dla Rosji. To kluczowy, ale niejedyny temat poniedziałkowych rozmów w Mińsku.
Czytaj więcej
- Szkolenie rosyjskich pilotów samolotów bojowych nad terytorium Białorusi ma na celu zidentyfikowanie celów na Ukrainie - ocenił dowódca ukraińskich Sił Połączonych, gen. Serhij Najew.
Dużo mówiło się o współpracy gospodarczej. Łukaszenko oznajmił, że w przyszłym roku rosyjski gaz będzie dla niego jeszcze tańszy. Ceny nie zdradził, ale zazwyczaj jest kilkakrotnie niższa od tej obowiązującej na rynku światowym. Putin zaś przypominał w Mińsku, że Białoruś „na preferencyjnych i wygodnych warunkach” otrzymuje też ropę.