Jedną z ważniejszych spraw ostatnich tygodni w debacie wewnątrz PiS jest wątek o tym, czy zmienić ordynację wyborczą i utworzyć 100 okręgów wyborczych. Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy tego rozwiązania mają swoje tezy i argumenty, analizy i badania. Ale sprawa nie dotyczy tylko wyborów, raczej przyszłości całej formacji Jarosława Kaczyńskiego.
Co bowiem w praktyce oznacza zmiana ordynacji (jeśli do niej dojdzie, co jest bardzo wątpliwe)? Prezes PiS Jarosław Kaczyński i władze partii będą mogły inaczej kształtować listy wyborcze. 100 okręgów to w końcu 100 „jedynek” (w porównaniu z obecnymi 41). Kontrola nad miejscami – czyli nad kształtem przyszłego klubu w Sejmie – jest więc dużo większa. Taki przynajmniej jest argument, który na pewno pojawia się w dyskusjach w gabinecie prezesa PiS. W tle: takie kształtowanie list umożliwia „zabetonowanie” partii i utworzenie swoistej „arki” złożonej z najbardziej rozpoznawalnych polityków PiS, zwykle z najdłuższym stażem. To wielu z nich zresztą prze do zmiany, chociaż w wewnętrznych dyskusjach – jak wynika z naszych rozmów – są przede wszystkim kładzione argumenty dotyczące zwiększenia szans na wygraną. Tak naprawdę jednak chodzi o osiągnięcie innego celu – na wypadek niepowodzenia, chociaż tego zwolennicy zmiany w ordynacji oczywiście nie przyznają. Na straconej pozycji w nowych okręgach wyborczych byliby politycy młodsi, słabiej rozpoznawalni, o mniej znanych nazwiskach. I to jest tak naprawdę istota całej dyskusji w partii rządzącej.
Czytaj więcej
Zmiana ordynacji wyborczej to kluczowy postulat, który Jarosław Kaczyński obiecał Kukiz’15 za sejmowe poparcie.
Kurs na 100 okręgów to niekoniecznie kurs na zwycięstwo, a raczej – właśnie na przetrwanie. Nowy klub PiS byłby złożony być może przede wszystkim z ludzi najbliższych prezesowi Kaczyńskiemu – ale jednocześnie mocno skoczyłaby w nim średnia wieku. I nie byłby to jednocześnie najlepszy polityczny prognostyk na dalszą przyszłość dla całego środowiska PiS. Sam prezes Kaczyński w wywiadzie dla Interii przestrzegał (pod koniec lipca tego roku), że PiS nie jest „zakładem emerytalnym”. Balans międzypokoleniowy jest jednak dla Kaczyńskiego ważny, bo jak sam powiedział we wspomnianej rozmowie, „z drugiej strony szanujemy tych, którzy przeszli z nami tę niełatwą drogę w naszej formacji przez ostatnie 30 lat”.
Biorąc pod uwagę sygnalizowany już sprzeciw Solidarnej Polski oraz Pałacu Prezydenckiego, wydaje się, że sama dyskusja w tej sprawie skończy się tylko na wewnętrznej debacie. PiS będzie zapewne utrzymywało w niepewności opozycję aż do ostatnich chwil, by mieszać szyki przy tworzeniu bloków sejmowych sił, a wewnętrzne przeciąganie liny potrwa jeszcze wiele tygodni. Przez to obecnie opozycja w Sejmie jest w pewnym sensie w stanie zawieszenia. Konstrukcja list partii będzie różnić się w zależności od tego, jaka będzie ordynacja wyborcza. A im później opozycja zacznie swoje przygotowania, tym bardziej skomplikowana może być dla niej sytuacja w przyszłości. Na to nakłada się dyskusja o blokach wyborczych – cały czas nierozstrzygnięta.