„Koniec iluzji” („Spiegel”), „Czy byliśmy zbyt łagodni wobec Kremla?” („Bild”), „Rozpoczęła się nowa era w kontaktach z Rosją” („Süddeutsche Zeitung”), „Błąd poznawczy niemieckiej polityki wobec Rosji” („Frankfurter Allgemeine Zeitung”), „Zaczęło się od Schrödera” (ARD) – takich i podobnych tytułów jest w niemieckich mediach mnóstwo. Pojawiają się nawet nieśmiałe aluzje do słów Borisa Johnsona, który cztery lata temu wieścił, że Władimir Putin wykorzysta odbywający się w Rosji mundial „tak samo jak Hitler igrzyska olimpijskie w 1936 roku”. Samo przywoływanie Führera w kontekście współczesnej polityki jest w Niemczech wydarzeniem.
W Niemczech nigdy nie brakowało ostrych głosów krytycznych wobec Rosji. Było też jednak wielu tzw. Russlandversteher (rozumiejących Rosję), gotowych do współpracy z Moskwą za niemal każdą cenę. Trzeba przyznać, że większość mediów zawsze była po stronie tych pierwszych. Jednak to, co dzieje się obecnie, jest rozliczeniem z grzechów naiwności, myślenia życzeniowego, romantycznych wyobrażeń o Rosji oraz z kompleksu winy.
Czytaj więcej
Mądrzej byłoby nie budować Nord Stream 2. Traktowanie go jako projektu czysto gospodarczego było iluzją - przyznał wicekanclerz Niemiec i minister gospodarki Robert Habeck.
Wspólnym mianownikiem większości komentarzy jest teza, że niemiecka polityka wschodnia, począwszy od kanclerza Gerharda Schrödera (pełnił ten urząd w latach 1998–2005), jest wielką katastrofą. Takie opinie pojawiały się już wcześniej wśród niemieckich ekspertów od Wschodu. Niedawno, jeszcze przed styczniową wizytą w Moskwie szefowej niemieckiej dyplomacji Annaleny Baerbock, ponad siedemdziesięciu analityków apelowało do rządu o zdecydowaną zmianę kursu polityki Berlina wobec Moskwy. Przekonywali, że atak Putina na Ukrainę w 2014 r. był konsekwencją niemieckiej bierności wobec rosyjskiego neoimperializmu.
Mimo takich opinii trudno dziś wyrokować, czy swoisty pragmatyzm niemieckich elit politycznych wobec Moskwy odchodzi definitywnie w przeszłość. Jego podstawą było przekonanie, że porozumienie z Rosją jest możliwe w zasadzie w każdej sprawie, jeżeli wykaże się cierpliwość oraz nie podejmie działań, które władca Kremla uznać może za prowokację. Taką politykę prowadziła przez lata kanclerz Angela Merkel. Jej następca Olaf Scholz był zdecydowany podążać tą drogą, podejmując jeszcze w ubiegłym tygodniu nieśmiałą próbę rewitalizacji porozumień mińskich, całkowicie błędnie odczytując intencje Putina. Samo zawieszenie procesu certyfikacji gazociągu Nord Stream 2 jest jedynie odłożeniem procedury, a nie końcem projektu. O tym, czy tak się stanie, zadecyduje sam Putin, podejmując takie czy inne działania.