– Nie będzie żadnego polexitu, to wymysł propagandowy, który po wielekroć był stosowany wobec nas; chcemy być w UE, ale jednocześnie chcemy pozostać suwerennym państwem – powiedział Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej. Oczywiście o tym, czy suwerenność tą już nam zabrano, zadecyduje władza z PiS. Jak nam dadzą pieniądze z KPO, to suwerenność zostanie obroniona, a jak nie – to nie. Mimo zwykłej dla prezesa kategoryczności wypowiedzi wywiad zabrzmiał jednak jak tłumaczenie się przed wyborcami. Widocznie ktoś na Nowogrodzkiej zaczął czytać sondaże i badania fokusowe. A z nich – także tych publikowanych we wtorek i środę w „Rzeczpospolitej" – wynika, że nawet spora część elektoratu PiS nie rozumie ostatnich antyunijnych deklamacji polityków PiS i ich antyunijnych krucjat, nie mówiąc już o powszechnej akceptacji dla członkostwa Polski we Wspólnocie. Prezes popatrzył, bezbłędnie rozpoznał większość i natychmiast stanął po jej stronie, usiłując zrzucić całą odpowiedzialność na wredną opozycję. To oczywiście tylko scenariusz ratunkowy, obliczony na minimalizowanie strat, do których już doszło.
Czytaj więcej
Mimo antypolexitowych zaklęć może się okazać, że nie da się już wysiąść na stacji w granicach demokratycznego Zachodu. To się decyduje właśnie teraz.
Teraz jeszcze czeka władzę część najboleśniejsza: dogadanie się z Komisją Europejską, nazywaną przez posła Marka Suskiego „brukselskim okupantem". I tu nie pomoże życzeniowe myślenie ministra Waldemara Budy, który usłyszał w przemówieniu Ursuli van der Leyen jedynie pochwałę pod adresem Polski za kupowanie dużej liczby ekoautobusów. Przewodnicząca KE dobrze zresztą wie, że kupują je samorządy, a nie rząd. Jej słów o tym, że „gwarancją unijnych wartości jest porządek prawny i wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE", w Warszawie nie dosłyszano. Można więc się spodziewać, że zgodnie ze scenariuszem Ryszarda Terleckiego „pójdzie tak, jak się zanosi, że pójdzie", i w żadnym razie nie można oczekiwać złagodzenia unijnego kursu. A przede wszystkim wypłaty unijnych środków bez przestrzegania praworządności. Czyli ustępstw ze strony PiS i zdławienia oporu Zbigniewa Ziobry. Bo różnica między PiS i SP jest taka, że pierwszym bardziej zależy na pieniądzach, a drugim na całkowitym przejęciu wymiaru sprawiedliwości. Unia udowadnia, że to priorytety w tej chwili nie do pogodzenia.
Czytaj więcej
Na posiedzeniu Komitetu Politycznego PiS przyjęto uchwałę "w sprawie przynależności Polski do UE oraz suwerenności Rzeczpospolitej". Wyklucza ona możliwość polexitu - poinformowała rzeczniczka partii Anita Czerwińska.
Przekaz PiS po posiedzeniu Komitetu Politycznego, przedstawiony przez rzeczniczkę Anitę Czerwińską, jest niejasny. – Wspólnie z innymi partiami centroprawicowymi będziemy wypracowywać alternatywny nurt; plan reform Unii Europejskiej – powiedziała po spotkaniu. Jakie to partie? Nie wiadomo, bo te, z którymi PiS na razie podpisało wspólną deklarację, to partie radykalnie prawicowe i w większości antyunijne. O jakie reformy chodzi? Też nie wiadomo.