Okupanci życia społecznego

Partie polityczne w Polsce stały się częścią machiny państwowej. Przyciągają raczej kandydatów na urzędników niż liderów społecznych – pisze były poseł

Publikacja: 09.10.2008 01:42

Red

Sejm odrzucił niedawno projekt ustawy zmieniającej sposób finansowania partii politycznych. Największa partia parlamentarna – Platforma Obywatelska – zapowiadała powrót do tej idei, ale ani koalicjant, ani opozycja nie zgadzają się na żadne zmiany w wygodnym systemie.

Wielu komentatorów także uważa status quo za najlepsze wyjście. Nie dostrzegają oni jednak zgubnej modyfikacji istoty partii politycznych przez obowiązujący system finansowania.

[srodtytul]Kaprale dyscyplinują[/srodtytul]

Przypomnijmy moment na kilka dni przed przyjęciem w USA planu ratunkowego ministra Henry’ego Paulsona. Pierwotnie został on odrzucony, choć dzień przedtem media były pełne zdjęć uśmiechniętych liderów demokratycznych i republikańskich uzgadniających treść planu. W Polsce taki obrót spraw byłby niemożliwy– oba ugrupowania zostałyby zdyscyplinowane przez partyjnych kaprali w celu przepchnięcia głosowania. Tymczasem amerykański kongresman czuje się odpowiedzialny przed wyborcami, którzy na niego głosowali ze względu na jego poglądy i przymioty.

Warto o tym pamiętać, gdy dyskutuje się nad projektami zmiany sposobu finansowania partii w Polsce. Błąd w rozumowaniu polega niekiedy na tym, że trzeba ograniczyć wysokość finansowania, a metoda pozostaje drugorzędna. Z tego punktu widzenia odejście od budżetowego i obligatoryjnego finansowania jest równorzędne ze zmniejszeniem kwot przypadających w ramach obecnego systemu. Tymczasem mamy do czynienia z fundamentalną różnicą odnoszącą się do miejsca partii politycznych w życiu społecznym. Stawiam tezę, że partie co do zasady nie są częścią sektora publiczno-władczego, ale obywatelsko-społecznego.

[srodtytul]Partie nie sprawują władzy[/srodtytul]

Liczne w Polsce i na świecie organizacje społeczne (tzw. pozarządowe) określa się także jako trzeciosektorowe. Sektor pierwszy to sfera publiczna, czyli rząd, jego agendy oraz samorządy. Drugim jest sfera komercyjna. To, co jest społeczne, ale nie jest ani publiczne, ani biznesowe, nazywamy trzecim sektorem. Nie działa on dla zysku.

Czym wobec tego są partie polityczne i związki zawodowe? Nie należą do drugiego sektora, ale kojarzą się z pierwszym, czyli ze sprawowaniem władzy. To powierzchowne skojarzenie. Władzę sprawują na szczeblu centralnym: prezydent, parlament, rząd, ministerstwa i podległe im agendy, a na szczeblu samorządowym analogiczne instytucje. Owszem, partie są reprezentowane w Sejmie i Senacie oraz sejmikach i radach, ale tam właściwymi podmiotami są kluby tychże partii i ich działalność jest słusznie finansowana z budżetu publicznego.

My jednak winniśmy zastanawiać się nad finansowaniem partii politycznych jako ruchów społecznych. Otóż partie są dobrowolnymi zrzeszeniami obywateli podzielających wspólne poglądy. Ich istotą jest działalność społeczna i oddziaływanie przez zebrania i demonstracje, wypowiedzi medialne, wydawnictwa i ulotki. Klasyczne partie nie są zwoływanymi ad hoc komitetami wyborczymi, ale ruchami społecznymi zakorzenionymi w inicjatywach obywatelskich.

[srodtytul]Korporacje bossów[/srodtytul]

Jako uczestnik zjazdów brytyjskich konserwatystów zawsze byłem pod wrażeniem licznych stoisk organizacji kulturalnych, edukacyjnych, regionalnych, hobbystycznych, kobiecych, młodzieżowych czy religijnych stojących u fundamentu partii. W naszym kraju też rodziły się na przełomie XIX i XX wieku nowoczesne obozy polityczne, u których podstaw stały organizacje obywatelskie.

[wyimek]Amerykański kongresman, inaczej niż polski poseł, czuje się odpowiedzialny przed wyborcami, którzy na niego głosowali ze względu na jego poglądy i przymioty[/wyimek]

Sytuacja, w której kierownictwa partyjne wyposażane są w stałą dotację budżetową, prowadzi do upaństwowienia partii. Stają się one częścią machiny państwowej i przyciągają raczej kandydatów na urzędników, niż liderów społecznych. Są korporacjami bossów partyjnych, a nie instytucjami obywatelskimi. Zamiast być częścią sfery społecznej, bywają okupantami życia społecznego.

Spór o finansowanie partii często jest prowadzony na błędnym podłożu. Celują w tym media, które ubolewają nad zbyt dużymi kosztami funkcjonowania partii i do tego sprowadzają społeczną reakcję. Jednak nie kwoty są kluczowe, lecz zasady ich pozyskiwania. Jeżeli zasady odpowiadałyby właściwej naturze partii politycznych, to kwoty niechże będą nawet niebotyczne.

Nikomu nie wolno zazdrościć zapobiegliwości i przemyślności. Świetny przykład dał kandydujący na prezydenta USA senator Obama, który potrafił zebrać w krótkim czasie kilkadziesiąt milionów dolarów od kilku milionów obywateli. Suma była ogromna, ale nie wynikała z ustawy kongresowej, lecz z oparcia społecznego kandydata.

[srodtytul]Voucher dla obywatela[/srodtytul]

W warunkach polskich najrozsądniejszym pomysłem była zamiana finansowania budżetowego i obligatoryjnego na obywatelskie. Chodziło o naśladowanie już istniejącego systemu przeznaczania 1 procentu podatku dochodowego od osób fizycznych na wybraną partię polityczną (lub pozostawienia tych pieniędzy w budżecie). Tylko ten sposób prowadzi do zachowania stałej więzi między obywatelami a partiami. Dzięki niemu następuje uspołecznienie partii politycznych, a obywatele odzyskują partie. Partie identyfikuje się wtedy jako część trzeciego sektora, który wpływa pośrednio na pierwszy sektor, ale nie jest jego częścią.

Krytycy tej propozycji podnosili między innymi jej domniemaną niesprawiedliwość polegającą na tym, iż zamożniejszy podatnik ma większe możliwości wpływania na finansowanie partii. To zapewne prawda, ale przecież identyczny mechanizm działa już obecnie wobec całej reszty trzeciego sektora. Obawiam się, iż brak tej argumentacji przy przyjmowaniu ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie znamionuje stopień lekceważenia wobec trzeciego sektora dzisiejszych krytyków nowych propozycji.

Kryje się tam założenie, że partie są ważne, więc trzeba wobec nich szczególnych restrykcji równościowych, a dotychczasowe organizacje pożytku publicznego to „nieszkodliwe” grupy entuzjastów i rozwiązania w stosunku do nich mogą być jakiekolwiek.

Oczywiście w imię zdrowego kompromisu można się zgodzić na spłaszczający mechanizm vouchera w równej wysokości, którym dysponuje każdy obywatel. Rzecz w tym, aby skończyć z etatyzacją partii i przywrócić je obywatelom jako instytucje społeczne działające na rzecz dobra wspólnego.

[i]Autor był politykiem ZChN, PiS oraz Prawicy Rzeczypospolitej. Obecnie jest przedsiębiorcą oraz przewodniczącym rad Fundacji Dziedzictwa Narodowego i Stowarzyszenia na rzecz Swobód Obywatelskich[/i]

Sejm odrzucił niedawno projekt ustawy zmieniającej sposób finansowania partii politycznych. Największa partia parlamentarna – Platforma Obywatelska – zapowiadała powrót do tej idei, ale ani koalicjant, ani opozycja nie zgadzają się na żadne zmiany w wygodnym systemie.

Wielu komentatorów także uważa status quo za najlepsze wyjście. Nie dostrzegają oni jednak zgubnej modyfikacji istoty partii politycznych przez obowiązujący system finansowania.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Cła uwolnią falę emigracji do USA. Donald Trump strzela sobie w stopę
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Problemy Morawieckiego obciążą PiS i Nawrockiego. Czy Kaczyński wygumkuje byłego premiera?
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: Unia po kryzysach wraca silniejsza? Szkodliwy mit
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Partyjni myśliwi liczą na wybory prezydenckie
Materiał Partnera
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Opinie polityczno - społeczne
Andrzej Wielowieyski: Z Bronisławem Geremkiem tworzyliśmy podstawy nowej państwowości
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście