Rok temu w swym artykule z „Rzeczpospolitej" („Jak odwołać brexit?", 9 kwietnia 2018) wyraziłem nadzieję, że Brytyjczycy przeprowadzą ponowne referendum w sprawie opuszczenia Unii Europejskiej i – mając lepszą niż trzy lata temu świadomość czekających ich kłopotów – opowiedzą się za pozostaniem we Wspólnocie. Dzisiaj wiem, jak bardzo naiwna była moja wiara.
Praktycznie przesądzony wybór Borisa Johnsona na następcę premier Theresy May jest swoistą gwarancją opuszczenia UE przez Wielką Brytanię w planowanym terminie 31 października br. niezależnie od stanu negocjacji z Komisją Europejską. Czyli według najbardziej prawdopodobnego scenariusza dojdzie do wyjścia bez żadnego porozumienia (no-deal brexit). W opinii wielu ekspertów taka decyzja będzie miała katastrofalne skutki dla Wielkiej Brytanii i Europy, bardzo niekorzystnie wpływając także na sytuację na całym świecie.
Powodów tej oceny jest wiele. Jasne, że zerwanie przez Wielką Brytanię porozumień handlowych będzie miało znaczące konsekwencje gospodarcze – dzisiejsza napięta sytuacja związana z rywalizacją Stanów Zjednoczonych i Chin z jednej strony, a spowolnieniem gospodarczym Unii i polityką surowcową Rosji z drugiej, czyni z potężnej i ściśle powiązanej z Europą oraz całym światem gospodarki brytyjskiej istotny element stabilizujący sytuację. Ale to tylko początek długiej listy możliwych problemów związanych z brexitem. Przede wszystkim nie sposób dokładnie przewidzieć wszystkich konsekwencji, jakie mieć będzie nagłe bezumowne zerwanie rozlicznych umów o współpracy wiążących Wielką Brytanię jako członka UE. Sygnały docierające do polityków brytyjskich z różnych stron i sektorów gospodarczych kraju, a małego i średniego biznesu w szczególności, wyraźnie wskazują na całkowite nieprzygotowanie państwa do tego, co ma nastąpić po 31 października.
Nie mniej poważne zagrożenia dotyczą wewnątrzpolitycznej sytuacji Wielkiej Brytanii. Charakter granicy Królestwa z Irlandią, kolejne niepodległościowe referendum w Szkocji czy możliwe dalsze demonstracje prawie połowy brytyjskiego społeczeństwa przeciwnego wychodzeniu z Unii to tykające bomby o olbrzymiej sile rażenia. Nie można w dodatku zupełnie przewidzieć charakteru nieuniknionych przecież przyszłych rozmów o współpracy Wielkiej Brytanii z UE. Szerokie doświadczenie międzynarodowe uczy, że zmiany w jakiejkolwiek umowie handlowej bądź regulującej sprawy osobowe (wizy, prawa pobytu, zatrudnienia itp.) wymagają z reguły odpowiedniego okresu przejściowego, znacznie dłuższego od możliwego w omawianej sytuacji.
W wyniku bezumownego brexitu zapewnienie obustronnie korzystnej kontynuacji współpracy w zakresie finansów czy lądowego i lotniczego transportu okaże się z pewnością wielkim wyzwaniem. Wyzwaniem pociągającym za sobą wielkie koszty ze względu na cła wprowadzone nagle po dekadach handlu bezcłowego w kraju ściśle powiązanym łańcuchami dostaw z całą Europą. Koszty, zapewne porównywalne, poniosą oczywiście obie strony, ale konsekwencje w odniesieniu do PKB, wielokrotnie większego w Unii niż w Wielkiej Brytanii, jasno wskazują na głównego poszkodowanego. Nie można także pominąć dalekosiężnych skutków brexitu w postaci obniżonej wiarygodności Wielkiej Brytanii jako stabilnego partnera w przyszłej współpracy z różnymi partnerami i w różnych obszarach.