Należy się cieszyć, że dyskusja ekonomistów na temat kryzysu stopniowo się rozwija, ale biorąc pod uwagę rosnącą skalę wyzwań, jest ona już mocno spóźniona i zdecydowanie zbyt fragmentaryczna. Poszczególni autorzy przedstawiają cząstkowe diagnozy, proponują pewne szczegółowe rozwiązania, jednak poza nielicznymi wyjątkami (np. opracowaniem P. Bukowskiego i W. Paczosa) nadal brakuje szerszych, całościowych propozycji, na których mogłaby się skoncentrować dyskusja. Nie ma przede wszystkim jednego strategicznego dokumentu rządowego, który mógłby taką rolę spełnić i z którego w sposób logiczny wynikałyby ustawy i rozporządzenia. Również NBP nie jest w stanie przedstawić pogłębionej analizy sytuacji, a RPP po raz pierwszy nie zorganizowała konferencji prasowej po swoim posiedzeniu akurat wtedy, gdy była ona bardzo potrzebna.
Przypatrując się zachowaniu rządu i banku centralnego można powiedzieć, że zdecydowanie dominują w nich formułowane ad hoc i słabo powiązane ze sobą deklaracje, obietnice i propozycje, a nie przemyślane, spójne działania ukierunkowane na najbardziej skuteczne ograniczenie skutków nadchodzącego bardzo poważnego kryzysu gospodarczego. Brak strategii i mało zborne działania władz nie zwalniają jednak nas ekonomistów z obowiązku bardzo silnego zaangażowania się w walkę z kryzysem. Na obecnym etapie kluczowe jest pobudzenie debaty, dzięki której udałoby się wypracować w miarę wspólne stanowisko co do kształtu strategii antykryzysowej.
Debata ta powinna też spełniać inną bardzo ważną rolę, polegającą na bieżącym, wnikliwym monitorowaniu i recenzowaniu zgłaszanych przez rząd propozycji oraz ich porównywaniu z podejmowanymi działaniami. Chodzi o to, aby wymuszać ich wyższą merytoryczną jakość i mniejsze uzależnienie od bieżącej polityki, co ograniczy ryzyko popełnienia poważnych błędów. Recenzowanie działań rządu czy banku centralnego jest zawsze przydatne, szczególnie w warunkach kryzysu, ale zyskuje dodatkowo na znaczeniu, gdy wiarygodność instytucji państwowych została bardzo mocno nadwyrężona jeszcze przed jego wybuchem.
Wielu komentatorów, także znanych ekonomistów i praktyków gospodarczych, formułuje pogląd, że obecnie najważniejszy jest czas i konieczność jak najszybszego podejmowania konkretnych działań, ponieważ nawet niewielkie ich opóźnienie bardzo znacząco zwiększy koszty kryzysu. Jest w tym oczywiście wiele racji, ale dla ekonomisty ważniejsza niż sama szybkość decyzji powinna być ich trafność wynikająca z możliwie najlepiej rozpoznanych przesłanek. Skumulowany koszt szybko podjętych, ale błędnych decyzji może okazać się bowiem zdecydowanie wyższy niż koszt spowodowany pewnym opóźnieniem w podjęciu działań.
Co więcej, od podjętych zbyt pochopnie decyzji będzie zależał nie tylko łączny koszt kryzysu, ale także końcowe obciążenie nim różnych grup społecznych. Można się oczywiście chwalić „pionierskimi działaniami”, ale pionierskie wcale nie musi być rozsądne i efektywne. Tak czy inaczej, rozkład decyzji w czasie to bardzo trudny wybór, szczególnie przy tak niezwykle skomplikowanym kryzysie, jak obecny.