Dlatego ciągle cytuję Adama Smitha, który w „Bogactwie narodów" pisał, że w każdym kraju interes wielkiej masy ludzi polega na tym, aby kupować rzeczy potrzebne od tych, którzy je sprzedają najtaniej, i nigdy by tego nie kwestionowano, „gdyby dbała o swój interes sofistyka kupców i fabrykantów nie przyćmiła zdrowego rozsądku. Albowiem pod tym względem interes kupców i fabrykantów przeciwstawia się bezpośrednio interesom wielkich mas ludzkich".
Ta dbająca o swój interes sofistyka niektórych kupców stara się przyćmić zdrowy rozsądek wielkich mas ludzi. Dzieje się tak dlatego, że „interes przedsiębiorców każdej poszczególnej gałęzi handlu czy przemysłu jest zawsze pod pewnym względem różny od interesu publicznego, a nawet mu przeciwny". Dlatego też „propozycja jakiegoś nowego prawa czy przepisu regulującego handel, która pochodzi od tej klasy, powinna się zawsze spotkać z największą ostrożnością i nie powinna być nigdy przyjęta, zanim nie zostanie wszechstronnie i dokładnie zbadana, nie tylko z największą skrupulatnością, lecz z najbardziej podejrzliwą uwagą. Pochodzi ona bowiem od klasy, której interes nigdy nie jest dokładnie taki sam, jak interes publiczny, a która jest zainteresowana w tym, by oszukiwać, a nawet ciemiężyć społeczeństwo".
Ten przydługi nieco cytat może komuś z decydentów uświadomi, że jak ktoś przylatuje do nich z propozycją nowej regulacji, to najprawdopodobniej ma w tym interes swój, choć opowiada o interesie innych. A decydenci przed podjęciem decyzji nie mają w zwyczaju wysłuchiwać różnych stron, bo to utrudnia im podejmowanie decyzji. Proces decyzyjny jest więc na wskroś nietransparentny. Zapobiegać temu miało przygotowywanie przy każdej ustawie oceny skutków regulacji. Niestety, są one przygotowywane „na odwal się".
Zgodnie z teorią regulacji muszą one być konieczne, proporcjonalne, adekwatne, skuteczne i efektywne. Regulacja jest konieczna, gdy problem jest na tyle istotny, że wymaga interwencji prawnej. Musi być ona proporcjonalna i adekwatna do wagi problemu – strzelania z armaty do wróbla nie można nazwać inaczej niż głupotą. Instrumenty prawne muszą służyć skutecznemu i efektywnemu rozwiązaniu problemu, którego identyfikacja była przyczyną dokonania regulacji. Niestety, regulatorzy postępują sprzecznie z tymi zasadami. Bo dają się uwieść „sofistyce" niektórych kupców.
Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI