A to wszystko dzięki – a jakże! – ładowi. Określonemu skromnie i powściągliwie mianem Polskiego Ładu. Czego tam nie ma?! Obiecano praktycznie wszystko – wszystkim. Złośliwi komentują, że zabrakło jedynie znanego z przeszłości, programu zapewniającego rolnictwu sznurek do snopowiązałek. To zapewne przeoczenie, które zostanie wkrótce naprawione. Bo jak Polski Ład naprawdę wejdzie w życie, to ze sznurkiem mogą być kłopoty.
Odsuńmy jednak od siebie czarnowidztwo. Polski Ład ma być programem „budowy polskiej klasy średniej" dla wszystkich – zapewnia bez mrugnięcia okiem premier. – [...] wyrasta [bowiem] z autentycznego programu solidarności – dodaje w poniedziałek na konferencji prasowej. – Różnego rodzaju stare podziały, różne problemy, które mieliśmy w przeszłości, odejdą w niepamięć i razem będziemy mogli skoncentrować się na budowie lepszej przyszłości – przekonuje.
Słowem, wszyscy dostaną wszystko. Klasa średnia będzie „dla wszystkich", a nie dla nielicznych. Wszyscy będziemy mieli domy, znakomitą opiekę zdrowotną, zasobne portfele i pracę. Polskie fabryki będą eksportowały na potęgę, a nad Wisłą powstanie swoiste „zaplecze produkcyjne zapewniające bezpieczeństwo Europie" – o czym z kolei przekonuje wicepremier. Twierdząc przy tym, że „rozkłada czerwony dywan przed polskimi przedsiębiorcami". „Stawiamy na Polskę, stawiamy na wasze firmy" – dodaje.
Wyobrażacie to sobie państwo? Nasz rząd właśnie dokonuje czegoś niewyobrażalnego. Deklaracją woli tworzy nową Polskę: kraj mlekiem i miodem płynący. Nie jest już potrzebna praca, oszczędności, rozwaga, zaradność, kreatywność, innowacyjność itd. Przeciwnie. Parafrazując Mickiewicza, „rząd wyrzekł słowo stań się [...]". I dobrobyt nam nastał, czy też nastanie. A to wszystko dzięki narodowemu programowi robienia dobrze! Czyż nie jest to piękne w swojej prostocie?! Można nakręcić wspaniały film, pokazujący nasze niebywałe osiągnięcie. Mam już nawet tytuł: „Triumf woli".
Sprawcy tego gospodarczego cudu zachowują jednocześnie godną szacunku powściągliwość w ocenie własnej, przełomowej roli. „Starałem się w życiu kierować dewizą: »wolni i solidarni«, zasadą sprawiedliwości społecznej i gospodarczej" – mówi premier w rozmowie z „Wprost". Dodając przy tym skromnie, że w żadnym wypadku „nie czuje się Robin Hoodem", odbierającym bogatym, by dać biednym. „Na razie wyliczenia, kto ile zyska, kto ile straci, są bezpodstawne, ponieważ nie ma szczegółów" – wtóruje mu wicepremier. Aż się ciśnie na usta powiedzenie z minionych czasów. „Władza pragnie naszego dobra, musimy je dobrze schować!".