Między świadomością a wdrożeniem

Historia gospodarcza nie wskazuje, co jest przyczyną osiągnięcia i utrzymywania stabilnego wzrostu gospodarczego. Ale posiadanie i wdrażanie strategii jest jedną z rzeczy, które mogą na to pozytywnie wpłynąć – pisze ekonomista

Publikacja: 06.07.2009 02:32

Między świadomością a wdrożeniem

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Red

Jeśli nie wiesz, dokąd idziesz, nieważne, jaką wybierzesz drogę – tak mówi przysłowie chińskie. Winston Groom, twórca „Forresta Gumpa”, ujął to jeszcze dobitniej: „Jeśli nie wiesz, dokąd idziesz, pewnie tam nie dojdziesz”. Przedstawiony ostatnio raport „Polska 2030” może zmienić drogę, po której kroczy Polska. Rozważając takie wyzwanie jak wieloletnia wizja rozwoju kraju, trzeba sobie odpowiedzieć na kilka pytań.

Czy takie wizje są potrzebne? W mojej ocenie niezbędne. Spójrzmy na historię gospodarczą świata. W znakomitej lekturze „The World Economy – Millenial Perspective” prof. Angusa Maddisona można dostrzec następujący fakt: pomiędzy 1820 a 1998 rokiem wszystkie regiony geograficzne rozwijały się, startując w praktyce z bardzo podobnego poziomu (różnice w bogactwie między najbogatszym a najbiedniejszym krajem w dochodzie na mieszkańca wynosiły 4: 1). Najwyższa stopa średniego rocznego wzrostu PKB per capita była w Japonii (1,9 proc.), najniższa w Afryce (0,7 proc.). Różnica wydaje się nieduża – tylko 1,2 pkt proc. Tylko fakt utrzymywania tej różnicy przez tak długi okres spowodował, że w Afryce dochód na mieszkańca wzrósł z 400 dol. do 1300 dol., a w USA z poziomu 1200 dol. do 30 000 dol. (w USA średnioroczny wzrost PKB per capita wynosił 1,7 proc.). Walka o 0,5 pkt proc. wzrostu gospodarczego ma więc swoje realne znaczenie dla poziomu bogactwa.

[srodtytul]Strategia wzrostu[/srodtytul]

Historia gospodarcza i nauka ekonomii nie wskazują jednoznacznie, co jest przyczyną osiągnięcia i utrzymywania wysokiego i stabilnego wzrostu gospodarczego. Osobiście jednak nie mam wątpliwości, że posiadanie i wdrażanie strategii jest jedną z rzeczy, które mogą na to pozytywnie wpłynąć. Warto tutaj spojrzeć na Japonię, która po II wojnie światowej mogła się stać przeciętnym krajem, a w praktyce – dzięki ogólnonarodowej strategii i wybraniu pewnej specjalizacji – stała się potęgą. Wielu krajom świata można przykleić jakąś łatkę specjalizacyjną. Polsce do tej pory nie, a już na pewno nie taką, która wynikałaby z działań centralnych, niebędących wynikiem spontanicznego działania przedsiębiorców.

[wyimek]Japonia po II wojnie światowej mogła się stać przeciętnym krajem, a w praktyce – dzięki ogólnonarodowej strategii i wybraniu pewnej specjalizacji – stała się potęgą[/wyimek]

Czy rozpoznawane problemy są ważne? W tych dziedzinach, w których mam kompetencje, uważam, że tak. W dziedzinach leżących poza nurtem moich głównych zainteresowań, wsłuchując się w komentarze innych ekspertów – nie widać dużych kontrowersji, raczej słychać narzekanie na brak szczegółów. Poruszone problemy są rzeczywiste: demografia, konkurencyjność, infrastruktura, spójność, sprawne państwo. Kierunek mamy dobry. Dyskusja nad szczegółami to temat na osobny artykuł.

To, co jest najważniejsze, to fakt, że klasa polityczna ma świadomość najważniejszych wyzwań. Nie można przecenić tej sprawy. Dostrzegam tutaj analogię do palacza tytoniu. Najważniejsze, by wiedział, że palenie zabija. Świadomość daje możliwość wyboru. Brak świadomości ogranicza wybór. A korzyścią z raportu „Polska 2030” dla społeczeństwa jest to, że można rozpocząć rozliczanie klasy politycznej z tego, co zrobiła, by te zagrożenia zniwelować.

[srodtytul]Czy raporty mają moc sprawczą?[/srodtytul]

Krótka odpowiedź brzmi: nie. Moc sprawczą mają ludzie. Kto więc jest osobiście odpowiedzialny za realizację tego programu i jego głównych części składowych? Kiedy i w jaki sposób będzie monitorowany postęp w jego realizacji? Jakie mierniki będą raportowane?

Jeśli wnioski z raportu mają być naprawdę wdrażane, powinna być wąska, imienna grupa osób odpowiedzialnych za realizację tego programu. Nie cały rząd, nie cały aparat państwa. Wtedy odpowiedzialność się rozmyje, a raport pozostanie na papierze. Naprawdę chciałbym też na przykład co pół roku zobaczyć 50 najważniejszych mierników raportu (po pięć na każde z dziesięciu wyzwań), które będą pokazywały, w jaką stronę idzie realizacja programu, wraz z komentarzem, które działania i wydarzenia wspierają, a które przeszkadzają w realizacji programu. Jeśli przykładowo za trzy lata będziemy świadkami sześciu konferencji, z udziałem osób odpowiedzialnych i rządu, podsumowujących wyniki działań – uwierzę, że będziemy na dobrej drodze.

A jak zapewnić wieloletnią realizację takiego programu? Każdy rząd życzy sobie reelekcji, rzeczywistość polityczna bywa jednak rozczarowująca. Co zrobić, by kierunek działań wskazany w raporcie przetrwał kolejne (nie tylko najbliższe) wybory? Nie widzę innego wyjścia jak zbudowanie jak najszerszego konsensusu politycznego. W tym miejscu dostrzegam najsłabszy punkt we wdrażaniu wniosków z „Polski 2030”. Na budowę konsensusu jest jeszcze czas, ale bez tego raport ten może umrzeć przy najbliższej zmianie preferencji politycznych u wyborców.

Poza tym jako społeczeństwo powinniśmy się zastanowić nad ustanowieniem jakiejś zachęty dla polityków i osób odpowiedzialnych za wdrożenie raportu. Raportów, strategii było już co najmniej kilka. Niektóre umierały śmiercią naturalną już w dniu prezentacji publicznej. Być może zabrzmi to zupełnie niepoprawnie, ale wolałbym zwiększać co roku zadłużenie Polski o kilkadziesiąt milionów złotych, by sowicie wynagrodzić wąską grupę osób, jeśli tylko mierniki poprawy naszej – wszystkich – sytuacji będą szły w dobrą stronę. Zyski społeczne będą dużo większe. Jeśli osoby wolałyby inną niż finansową zachętę – warto to przemyśleć. Tylko jak w każdym przyzwoitym systemie MBO (management by objectives) – cele muszą byś jasne, mierzalne, nagroda duża, a w tym przypadku wypłata powinna być odroczona w czasie, bo efekty działań również nie są natychmiastowe. Dlaczego propozycja dodatkowych zachęt? Jak pokazała historia ostatnich 18 lat, wszelkie zachęty, które do tej pory mieliśmy dla rządzących, są bezskuteczne. Oczywiście żyje nam się lepiej niż 18 lat temu, ale ile z tego jest wynikiem tylko dwóch planów – reformy 1989 roku, wejścia do UE – oraz koniunktury światowej, a ile planowych działań rządów? Gdyby plany wprowadzano w życie, to większość mierników wskazanych w „Polsce 2030” byłaby na zdecydowanie korzystniejszym poziomie.

[srodtytul]Analizy bez efektów[/srodtytul]

Na koniec łyżka dziegciu. Szukając w Internecie „raportu zespołu Boniego”, otworzyłem jeden z pierwszych wyników wyszukiwań i zacząłem lekturę raportu od podsumowania z ostatnich stron. Przeczytałem o wizji 2030, kiedy się nam wszystko uda i co będzie, jak się nie uda. Dopiero po kilku minutach zorientowałem się, że to nie „Polska 2030”, ale opublikowany rok temu „Raport o kapitale intelektualnym Polski”. „Polska 2030” jest znacząco szersza i bardziej kompleksowa, poprzedni raport jest częścią kilku z dziesięciu wyzwań z nowego raportu. Moja pomyłka zainspirowała mnie jednak do zadania sobie dwóch pytań: jak idzie realizacja zaleceń „Raportu o kapitale intelektualnym” – równie poważnie wdrożonego w życie – oraz na ile jego wnioski są zawarte w nowym raporcie.

[wyimek]Raport „Polska 2030” potwierdza, że klasa polityczna ma świadomość wyzwań, jakie niezależnie od naszych działań niesie życie. Teraz trzeba się skupić na jego wdrożeniu[/wyimek]

Niedługo minie rok od publikacji „Raportu o kapitale intelektualnym Polski”, strona internetowa dotycząca tej inicjatywy nie przynosi żadnych informacji na temat podjętych działań. Realizację działań na pewno można na kilku frontach wykazać – ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że inicjatywa „Kapitał intelektualny” została już zarzucona. Co prawda na rzecz bardziej kompleksowego zadania, można jednak było jakoś się do tego w nowym raporcie odnieść (oprócz cytowania niektórych fragmentów). Patrząc na oba raporty od strony przenikania się, w obszarze „gospodarki opartej na wiedzy i rozwoju kapitału intelektualnego” jest dokonana synteza większości poprzedniego raportu. Wnioski się przenikają, miary sukcesu nie zawsze. Przykładowo w raporcie sprzed roku jest mowa o upraszczaniu prawa, procedur i podatków, operując miarami: wyższa lokata w rankingu Doing Business (świetny cel, bo miernik zewnętrzny), niższa liczba procedur itd. (łącznie siedem mierników). W obecnym raporcie w dziedzinie sprawnego państwa są cztery mierniki i żadne się nie pokrywają.

Wiedzieć to jedno. Raport „Polska 2030” potwierdza, że nasza klasa polityczna ma świadomość wyzwań, jakie niezależnie od naszych działań niesie życie. Teraz trzeba zapewnić wieloletnie wsparcie dla programu i skupić się na jego wdrożeniu. Niezależnie od barw politycznych trzeba temu kibicować, a po osiągnięciu konsensusu co do rozwiązań szczegółowych – trzeba wspierać.

„Musimy podjąć wskazywane w raporcie wyzwania jak najszybciej, bo czas zaczyna działać na naszą niekorzyść. Zmieniający się świat nie będzie czekał” – to cytat ze wstępu Michała Boniego w raporcie o kapitale intelektualnym. Minęła 1/22 czasu, który mieliśmy. Plan już jest, pora na działania, nie zapominając o ich rozliczaniu i regularnej prezentacji mierników.

[i]Autor jest głównym ekonomistą Raiffeisen Banku Polska[/i]

Jeśli nie wiesz, dokąd idziesz, nieważne, jaką wybierzesz drogę – tak mówi przysłowie chińskie. Winston Groom, twórca „Forresta Gumpa”, ujął to jeszcze dobitniej: „Jeśli nie wiesz, dokąd idziesz, pewnie tam nie dojdziesz”. Przedstawiony ostatnio raport „Polska 2030” może zmienić drogę, po której kroczy Polska. Rozważając takie wyzwanie jak wieloletnia wizja rozwoju kraju, trzeba sobie odpowiedzieć na kilka pytań.

Czy takie wizje są potrzebne? W mojej ocenie niezbędne. Spójrzmy na historię gospodarczą świata. W znakomitej lekturze „The World Economy – Millenial Perspective” prof. Angusa Maddisona można dostrzec następujący fakt: pomiędzy 1820 a 1998 rokiem wszystkie regiony geograficzne rozwijały się, startując w praktyce z bardzo podobnego poziomu (różnice w bogactwie między najbogatszym a najbiedniejszym krajem w dochodzie na mieszkańca wynosiły 4: 1). Najwyższa stopa średniego rocznego wzrostu PKB per capita była w Japonii (1,9 proc.), najniższa w Afryce (0,7 proc.). Różnica wydaje się nieduża – tylko 1,2 pkt proc. Tylko fakt utrzymywania tej różnicy przez tak długi okres spowodował, że w Afryce dochód na mieszkańca wzrósł z 400 dol. do 1300 dol., a w USA z poziomu 1200 dol. do 30 000 dol. (w USA średnioroczny wzrost PKB per capita wynosił 1,7 proc.). Walka o 0,5 pkt proc. wzrostu gospodarczego ma więc swoje realne znaczenie dla poziomu bogactwa.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Marek Góra: Nieuchronność dłuższej aktywności zawodowej
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Fałszywy ton nacjonalizmu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Apel do kandydatów na urząd prezydenta
Opinie Ekonomiczne
Anita Błaszczak: Czas na powojenne scenariusze dla Ukraińców
Opinie Ekonomiczne
Umowa koalicyjna w Niemczech to pomostowy kontrakt społeczny