Sformułowanie tytułu debat okazało się sprzeczne z diagnozą konkurencyjności Polski dokonaną przez większość mówców w trakcie debaty.
Potwierdzeniem słuszności takiej diagnozy są wnioski z najnowszego raportu „Doing business”, w którym Polska wypadła gorzej niż Białoruś. Polska dokonała postępu, ale inne kraje mają większe osiągnięcia. Ministrowie zachowują urzędowy optymizm w kwestii konkurencyjności kraju, pokazując jednostkowe przykłady sukcesu, co jednak nie znajduje potwierdzenia w szerszej skali.
Z konkurencyjnością jest tak samo jak z pogodą – jest zawsze. Problem w tym, by była ona na odpowiednio wysokim poziomie. Konkurencyjność to nic innego jak zdolność firm i kraju do skutecznego konkurowania na rynkach. Warunkiem poprawy konkurencyjności jest innowacyjność, która z kolei jest polską piętą Achillesa. Uważam, że liczne programy współfinansowane przez UE nakierowane na poprawę innowacyjności nie dadzą wiele.
Główną barierą poprawy innowacyjności i konkurencyjności w naszym kraju jest czynnik ludzki, czyli niedostateczna transformacja „w głowach”. Zbyt dużo zachowań wywodzących się z PRL jest powielanych.
Widzę potrzebę reformy edukacji nastawionej na przygotowanie młodych ludzi do konkurowania we współczesnym świecie. Jednym z podstawowych wyzwań i zadań powinno być zlikwidowanie plagi ściągania w szkołach. To naganne i oszukańcze zachowanie ulokowane jest głęboko w świadomości społecznej i jest powszechnie tolerowane. Dramatycznym efektem takich postaw jest stosowanie oszukańczych praktyk także w wielu dziedzinach życia społecznego i gospodarczego. Stąd biorą się lewe zwolnienia lekarskie, prawa jazdy, renty, w przeszłości odraczanie służby wojskowej czy zwalnianie z niej za łapówki lub przez kumoterstwo.