Liberalizacja rynku według najlepszych wzorów

Może zamiast pisać, że wysokie ceny wynikają z napiętych relacji politycznych z Rosją, lepiej powiedzieć, że wynika to z faktu wykorzystywania przez rosyjskiego dostawcę swojej monopolistycznej pozycji na rynku dostaw gazu do Polski.

Publikacja: 05.12.2013 06:05

Liberalizacja rynku według najlepszych wzorów

Foto: Fotorzepa, Jakub Kamiński

Red

Liberalizacja rynku gazu to proces, który trwa już niemal ćwierć wieku. Gdy rozpoczął się od pożyczki Banku Światowego w zamian za podwyższenie cen gazu, nikt nie przypuszczał, że po 23 latach na drodze do konkurencyjnego rynku nie będzie można zauważyć postępu. Zastanówmy się dlaczego?

Odpowiedź jest moim zdaniem dość prosta. W naszej polityce energetycznej ostatnich lat popełniono wiele błędów, których ciężar spadł właśnie na Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. W związku z wykorzystywaniem monopolistycznej pozycji przez rosyjskiego dostawcę ceny importowanego gazu poszły znacząco w górę. Regulator nie chciał przełożyć wzrostu kosztów na ceny dla odbiorców, co powoduje straty spółki w sprzedaży gazu. Dodatkowo rząd dla celów wizerunkowych wykrzywił strukturę cen i marż dla odbiorców, przez co odbiorca gazu do kuchenki płaci zań taniej niż zakłady azotowe.

Na to wszystko nakłada się szybki pęd do uwolnienia rynku, wpuszczenie nań w znaczącym wymiarze i bliskim czasie koncernów, z którymi trudno jest konkurować. A praktycznie jest to niemożliwe przy takich warunkach, narzucanych z góry. To wszystko może spowodować załamanie się pozycji spółki i utratę przez nią charakteru narodowego operatora. Nie można zapominać, że zadanie zapewnienia bezpieczeństwa dostaw gazu należy właśnie do PGNiG.

Dobrym przykładem, jak reorganizować rynek gazowy są Niemcy. Dokonali oni rewolucji w kilka lat całkowicie przekształcając strukturę i reguły gry. Znakomity przykład do przestudiowania i wyciągnięcia wniosków dla Polski. Jeden narzuca się natychmiast. Tworzenie konkurencji na rynku odbywało się we współpracy, a nie w konflikcie z firmami, które podlegały takim procesom.

Niemiecki przypadek dotyczył sytuacji koncernu E.ON, który nabył w 2002 r. akcje Ruhrgas, otrzymując warunek „oddania" części gazu innym przedsiębiorcom. Proces ten był rozłożony na wiele lat (od aukcji w 2003 r. do 2010 r.). Stosował on mechanizmy aukcyjne z możliwością stosowania różnych formuł cenowych (opartych na notowaniach ropy bądź na notowaniach rynku gazu – wprowadzone dopiero w ostatnich latach, gdy rynek ten osiągnął znaczące wielkości).

Podczas kolejnych etapów wyciągano wnioski, poprawiano reguły, a proces rozwijał się ewolucyjnie. Dodatkowo tworzył on stabilny system, gdyż kontrakty po aukcjach miały charakter średnioterminowy, zwykle pięcioletni, dawały więc możliwość nabywcom osadzenia się na rynku. Publiczne aukcje organizowane bezpośrednio przez podmiot „oddający" gaz zostały sprawdzone jako skuteczne narzędzie osiągania celów rynkowych, to znaczy pogłębiania konkurencji.

Państwo niemieckie przedstawiło cele i warunki brzegowe ich osiągnięcia, przedsiębiorstwu zaś  pozostawiło sposoby i instrumenty osiągnięcia celu. To fundamentalna różnica wobec tego, co dzieje się w Polsce. Warto uczyć się od krajów, które odniosły sukcesy w tak trudnych procesach.

Andrzej Szczęśniak analityk rynku paliwowego

Liberalizacja rynku gazu to proces, który trwa już niemal ćwierć wieku. Gdy rozpoczął się od pożyczki Banku Światowego w zamian za podwyższenie cen gazu, nikt nie przypuszczał, że po 23 latach na drodze do konkurencyjnego rynku nie będzie można zauważyć postępu. Zastanówmy się dlaczego?

Odpowiedź jest moim zdaniem dość prosta. W naszej polityce energetycznej ostatnich lat popełniono wiele błędów, których ciężar spadł właśnie na Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. W związku z wykorzystywaniem monopolistycznej pozycji przez rosyjskiego dostawcę ceny importowanego gazu poszły znacząco w górę. Regulator nie chciał przełożyć wzrostu kosztów na ceny dla odbiorców, co powoduje straty spółki w sprzedaży gazu. Dodatkowo rząd dla celów wizerunkowych wykrzywił strukturę cen i marż dla odbiorców, przez co odbiorca gazu do kuchenki płaci zań taniej niż zakłady azotowe.

Opinie Ekonomiczne
Damian Guzman: Czy polskie firmy będą przenosić się do Rumunii?
Opinie Ekonomiczne
Marek Góra: Nieuchronność dłuższej aktywności zawodowej
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Fałszywy ton nacjonalizmu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Apel do kandydatów na urząd prezydenta
Opinie Ekonomiczne
Anita Błaszczak: Czas na powojenne scenariusze dla Ukraińców