W sprawie wojen celnych, które planuje nowy prezydent elekt USA Donald Trump, przede wszystkim mamy dotąd do czynienia wyłącznie z zapowiedziami. Oczywiście nie można ich ignorować, zwłaszcza że Trump stał już na czele administracji i nieraz dał dowód swojej decyzyjności. Niemniej światowy handel to skomplikowana maszyna i nawet jeśli Trump rozważa bilansowanie budżetu federalnego wpływami z ceł przy obniżeniu podatków, to z pewnością ostatecznym kryterium regulacyjnym będzie interes amerykańskiego biznesu.
Czytaj więcej
Prezydent elekt zamierza przymknąć amerykański rynek dla europejskich eksporterów. Zdusi jedno z ostatnich źródeł wzrostu Starego Kontynentu.
Zatem dopiero za jakiś czas poznamy finalną wersję nowych amerykańskich taryf celnych. Dowiemy się, czy dojdzie do wojny handlowej na pełną skalę (60 proc. dla Chin i 10 proc. dla reszty świata), czy grozi nam jej wersja umiarkowana (podniesienie ceł dla Chin o 25 proc. i 5 proc. dla reszty świata).
Cła Donalda Trumpa: który scenariusz wygra?
Bez wątpienia oba scenariusze odbiją się na światowym handlu. Tyle że dramatyczne konsekwencje może przynieść głównie ten pierwszy. Eksperci obliczają, że jego realizacja to skumulowane koszty w latach 2025–2026 na poziomie 217 mld dol. (2,4 pkt proc. nominalnego wzrostu światowego handlu). Łagodny scenariusz oznaczałby dużo mniejsze straty i przyhamowanie wzrostu nominalnej światowej wymiany handlowej o 0,6 pkt proc.
Czytaj więcej
Prezydent elekt Donald Trump zapowiedział, że w pierwszym dniu urzędowania wprowadzi zaporowe cła na import towarów od trzech najważniejszych partnerów handlowych Stanów Zjednoczonych - Meksyk, Kanadę i Chiny.