Wybory w USA nie poprawią bezpieczeństwa Europy

Europa jest coraz bardziej osamotniona w produkcji obronnej. I musi działać – piszą eksperci.

Publikacja: 04.11.2024 05:56

Plakaty wyborcze wzdłuż Route 33 w Bartonsville, stan Pennsylvania

Plakaty wyborcze wzdłuż Route 33 w Bartonsville, stan Pennsylvania

Foto: AFP

Europejczykom może się wydawać, że wygrana Kamali Harris w wyborach prezydenckich w USA 5 listopada oznaczałaby powrót do normalności w przewodzeniu przez USA transatlantyckiemu bezpieczeństwu. To podejście błędne. Bez względu na wynik wyborów, Europa jest coraz bardziej osamotniona w kwestii obrony. I musi w tej sprawie podjąć pilne działania.

Wybory mają mniejsze znaczenie dla bezpieczeństwa Europy, niż chcieliby Europejczycy. Bez względu na ich wynik, Stany Zjednoczone są skazane na wycofanie się z ochrony, jaką udzielały Europie w okresie amerykańskiej supremacji militarnej po zimnej wojnie. Prezydent Trump i kandydat na wiceprezydenta J.D. Vance, wraz z konserwatywnymi naukowcami, jasno wyrazili swoją opinię: USA najpierw popierają Izrael, a dopiero potem stawiają czoła Chinom. Tymczasem Harris stanowczo i nieustannie podkreślała swoje zaangażowanie w bezpieczeństwo Izraela i jastrzębią politykę na Bliskim Wschodzie.

Harris podkreśliła również znaczenie NATO. Ale rzeczywistość amerykańskiej potęgi militarnej jest taka, że opiera się ona na „rozpadającej się bazie przemysłu obronnego”, który nie jest w stanie wiarygodnie wesprzeć amerykańskich zobowiązań na całym świecie. To długoterminowy problem strukturalny.

USA produkują za mało broni. To problem strukturalny

Wojna na Ukrainie pokazuje, że współczesne działania wojenne polegają w zasadzie na produkcji przemysłowej i utrzymaniu sił zdolnych do długiej, wyniszczającej walki. USA mogą być obecnie największym zwolennikiem Ukrainy, ale ich potęga przemysłowa jest niewystarczająca. Produkcja czołgów i amunicji jest niższa niż w Rosji i nie jest w stanie sprostać popytowi: amerykańskiemu, ukraińskiemu i sojuszniczemu.

USA wydały miliardy na obronę powietrzną, aby chronić przestrzeń powietrzną Izraela, a kolejne miliardy na precyzyjnie kierowane pociski rakietowe i bomby, aby walczyć z jemeńskimi Huti. W walce z irańskimi atakami rakietowymi i flotyllami Huti USA musiały użyć wysokiej klasy sprzętu obrony powietrznej, którego roczna produkcja to kilkadziesiąt sztuk, znacznie mniej niż obecne zapotrzebowanie. Tu brak równowagi, co oznacza, że ten sam sprzęt przeciwlotniczy nie jest dostępny dla obrony powietrznej NATO, takiej jak instalacje Aegis Ashore [lądowego komponentu morskiego systemu antybalistycznego USA – red.] w Polsce i Rumunii.

Europa jest zdana na samą siebie

Przy tak poważnych ograniczeniach amerykańskiej potęgi militarnej Europa musi zadbać o własne bezpieczeństwo. Jednak wiodące kraje europejskie, takie jak Niemcy, nie nadążają, a Rosja wyprzedza Europę w dziedzinie produkcji zbrojeniowej. Rzeczywistość bezpieczeństwa Europy jest taka, że wyzwaniem dlań jest rosyjskie wojsko, które jest dziś liczniejsze i lepiej wyposażone niż w lutym 2022 r., kiedy rozpoczął się pełnoskalowy atak na Ukrainę.

Potrzebna wola polityczna do zwiększenia wydatków obronnych

Renesans przemysłu obronnego w Europie jest jednak możliwy. Po pierwsze, potrzebne jest finansowanie, aby umożliwić osiągnięcie odpowiedniej skali oraz efektywności kosztowej popytu i podaży. Duże kraje europejskie, zwłaszcza Niemcy, nie podejmują wiarygodnych długoterminowych zobowiązań budżetowych. Ale nie jest to problem ograniczeń finansowych, ale raczej braku woli politycznej. Budżety obronne muszą uzyskać wyższy priorytet. W celu sfinansowania drogiego sprzętu, np. do obrony powietrznej, który będzie używany przez dziesięciolecia, należy wyemitować dług, zarówno na szczeblu krajowym, jak i Unii Europejskiej.

Trzeba zaangażować Europejski Bank Inwestycyjny

Po drugie, firmy zbrojeniowe zwiększą inwestycje w zdolności produkcyjne na skalę przemysłową, jeśli będą przekonane, że budżety obronne będą odpowiednio duże. Mniejsze firmy, które często są motorem innowacji, obecnie borykają się z ograniczeniami finansowymi. Wsparcie dla projektów wyłącznie obronnych ze strony takich instytucji jak Europejski Bank Inwestycyjny (EBI) byłoby więc ważnym sygnałem dla sektora finansowego, że to już czas, aby zdjąć piętno z inwestycji w obronność.

Trzeba przełamać nacjonalizm gospodarczy

Po trzecie, skala produkcji musi się zwiększyć, aby obniżyć cenę jednostkową. Jednak rozdrobnienie rynków obrony narodowej i nacjonalizm gospodarczy sprawiają, że liczba zamówień w Europie pozostaje zbyt mała, aby uzasadnić produkcję przemysłową. Jednym z kluczowych kroków mogłoby być wspieranie porozumień politycznych umożliwiających wspólne zakupy. Wojna na Ukrainie ujawniła również fragmentaryczną naturę egzekwowania standardów NATO. To zmniejsza interoperacyjność i podważa skuteczność bojową europejskich armii. UE mogłaby odegrać rolę w egzekwowaniu standardów NATO, co również obniżyłoby koszty.

Warto nawiązać współpracę z partnerami spoza UE

Po czwarte, UE nie musi być zafiksowania na „kupowaniu tego, co europejskie”. Zamiast tego, inteligentne preferencje oznaczałyby skupienie się na miejscowych firmach w celu zwiększenia autonomii strategicznej, ale także na współpracy z głównymi partnerami spoza UE, gdy to okaże się bardziej opłacalne, terminowe albo z perspektywy autonomii strategicznej nieistotne. Umowa Trinity House z października 2024 r. między Niemcami a Wielką Brytanią jest wzorem dla takich umów. Wzmocniona współpraca z Ukrainą w zakresie produkcji obronnej będzie mądrze służyć nie tylko bezpieczeństwu tego kraju, ale także stanie się okazją do nauki i rozwinięcie produkcji na dużą skalę przy niskich kosztach.

Europa musi odbudować swój przemysł obronny z myślą o nadchodzących burzliwych czasach. Rosja miała przewagę, ale Europa, z jej znacznie większą gospodarką, może dogonić, a nawet prześcignąć jej produkcję wojskową. Materialne i polityczne ograniczenia w USA, nadal wiodącym państwie NATO, jasno pokazują, że w kwestii obrony Europa musi coraz bardziej polegać na sobie. I musi działać.

O autorach

Guntram B. Wolff , Alexandr Burilkov

Guntram B. Wolff jest starszym pracownikiem naukowym brukselskiego think tanku Bruegel, a Alexandr Burilkov jest badaczem w Centrum Studiów nad Demokracją (ZDEMO) na Uniwersytecie Leuphana w Lüneburgu.

Bruegel nie zajmuje tu żadnego stanowiska jako instytucja. Wszystkie poglądy wyrażone w tym artykule są poglądami samych badaczy. Tytuł i śródtytuły od redakcji.

Europejczykom może się wydawać, że wygrana Kamali Harris w wyborach prezydenckich w USA 5 listopada oznaczałaby powrót do normalności w przewodzeniu przez USA transatlantyckiemu bezpieczeństwu. To podejście błędne. Bez względu na wynik wyborów, Europa jest coraz bardziej osamotniona w kwestii obrony. I musi w tej sprawie podjąć pilne działania.

Wybory mają mniejsze znaczenie dla bezpieczeństwa Europy, niż chcieliby Europejczycy. Bez względu na ich wynik, Stany Zjednoczone są skazane na wycofanie się z ochrony, jaką udzielały Europie w okresie amerykańskiej supremacji militarnej po zimnej wojnie. Prezydent Trump i kandydat na wiceprezydenta J.D. Vance, wraz z konserwatywnymi naukowcami, jasno wyrazili swoją opinię: USA najpierw popierają Izrael, a dopiero potem stawiają czoła Chinom. Tymczasem Harris stanowczo i nieustannie podkreślała swoje zaangażowanie w bezpieczeństwo Izraela i jastrzębią politykę na Bliskim Wschodzie.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację