Europejczykom może się wydawać, że wygrana Kamali Harris w wyborach prezydenckich w USA 5 listopada oznaczałaby powrót do normalności w przewodzeniu przez USA transatlantyckiemu bezpieczeństwu. To podejście błędne. Bez względu na wynik wyborów, Europa jest coraz bardziej osamotniona w kwestii obrony. I musi w tej sprawie podjąć pilne działania.
Wybory mają mniejsze znaczenie dla bezpieczeństwa Europy, niż chcieliby Europejczycy. Bez względu na ich wynik, Stany Zjednoczone są skazane na wycofanie się z ochrony, jaką udzielały Europie w okresie amerykańskiej supremacji militarnej po zimnej wojnie. Prezydent Trump i kandydat na wiceprezydenta J.D. Vance, wraz z konserwatywnymi naukowcami, jasno wyrazili swoją opinię: USA najpierw popierają Izrael, a dopiero potem stawiają czoła Chinom. Tymczasem Harris stanowczo i nieustannie podkreślała swoje zaangażowanie w bezpieczeństwo Izraela i jastrzębią politykę na Bliskim Wschodzie.
Harris podkreśliła również znaczenie NATO. Ale rzeczywistość amerykańskiej potęgi militarnej jest taka, że opiera się ona na „rozpadającej się bazie przemysłu obronnego”, który nie jest w stanie wiarygodnie wesprzeć amerykańskich zobowiązań na całym świecie. To długoterminowy problem strukturalny.
USA produkują za mało broni. To problem strukturalny
Wojna na Ukrainie pokazuje, że współczesne działania wojenne polegają w zasadzie na produkcji przemysłowej i utrzymaniu sił zdolnych do długiej, wyniszczającej walki. USA mogą być obecnie największym zwolennikiem Ukrainy, ale ich potęga przemysłowa jest niewystarczająca. Produkcja czołgów i amunicji jest niższa niż w Rosji i nie jest w stanie sprostać popytowi: amerykańskiemu, ukraińskiemu i sojuszniczemu.
USA wydały miliardy na obronę powietrzną, aby chronić przestrzeń powietrzną Izraela, a kolejne miliardy na precyzyjnie kierowane pociski rakietowe i bomby, aby walczyć z jemeńskimi Huti. W walce z irańskimi atakami rakietowymi i flotyllami Huti USA musiały użyć wysokiej klasy sprzętu obrony powietrznej, którego roczna produkcja to kilkadziesiąt sztuk, znacznie mniej niż obecne zapotrzebowanie. Tu brak równowagi, co oznacza, że ten sam sprzęt przeciwlotniczy nie jest dostępny dla obrony powietrznej NATO, takiej jak instalacje Aegis Ashore [lądowego komponentu morskiego systemu antybalistycznego USA – red.] w Polsce i Rumunii.