Dwudziesta rocznica członkostwa zaowocowała wieloma pięknymi przemówieniami, radosnymi festynami i nudnymi naukowymi panelami. Do świętowania włączyły się oczywiście również głęboko proeuropejskie media: telewizje z przyjemnością pokazywały niezliczone dowody korzyści z członkostwa. Wyremontowane drogi i chodniki, wybudowane autostrady, odnowione zabytki, dofinansowane regionalne muzea i centra rozrywki.
To wszystko wpisuje się we wciąż tę samą, potencjalnie groźną narrację na temat członkostwa. Bo powiela od lat dominującą w Polsce tezę, że naszą główną korzyścią są unijne fundusze i poprawa jakości życia, możliwa dzięki transferom z unijnego budżetu. To samo powtarza większość polityków, tak samo uważa większość zwykłych Polaków. Wśród ważnych korzyści zauważają też swobodę podróżowania…, a potem długo, długo nic. I gdzieś, daleko w tyle, jakieś korzyści gospodarcze (choć spora część społeczeństwa uważa, że zamiast korzyści mamy straty, a na naszym członkostwie korzystają głównie Niemcy).