Spór o Centralny Port Komunikacyjny (CPK) jest niestety podsycany chęcią promowania się osób, a nawet posłów, spoza grona poprzedniej władzy ze szkodą dla obiektywnej oceny sensu i opłacalności tego przedsięwzięcia. Słusznie zauważył przed kilkoma dniami red. Michał Szułdrzyński („Granice naszych marzeń”, „Plus Minus”, 17–18.02.2024), że stał się sporem o narodowe ambicje. Dobre pytanie, co tak naprawdę i komu chcemy udowodnić?
Brak obiektywnych prognoz dla CPK
O ile bowiem budowa przekopu czy najdroższego nawet pomnika jest jednorazowym wydatkiem z relatywnie niewielkimi kosztami utrzymania, to budowa dużego węzła komunikacyjnego musi dać konkretny i trwały zwrot z inwestycji. Policzenie go jest jednak trudne. Grzechem pierworodnym projektu CPK było tak duże zniekształcenie danych źródłowych, a często wręcz konfabulacja, że później nawet skorygowanie danych do prawdziwszych wartości nie było i nie jest przyjmowane w procesach oceny z zaufaniem. Życzeniowe myślenie promotorów projektu, jakie by intencje im nie przyświecały, wyrządziło mu niedźwiedzią przysługę.
Czytaj więcej
Polityków pcha do forsowania CPK chęć zapisania się w historii na równi z budowniczymi Gdyni, czy może perspektywa opuszczenia po wyborach polityki i zapewnienie intratnych stołków w biznesie skojarzonym z tym projektem?
Ostatnim opracowaniem, które można uznać za obiektywne opisanie rzeczywistości w ówczesnych realiach, był przygotowany w 2010 r. na zlecenie Ministerstwa Infrastruktury raport konsorcjum PWC, Oliver Wyman, MKM, z udziałem niemieckiej firmy DFS. Żadnemu z późniejszych opracowań – ani raportowi AT Kearney z 2020 r., ani korygowanej prognozie IATA, ani opinii EY z 2022 r. – nie można przypisać waloru obiektywizmu, bowiem były przygotowane na podstawie danych dostarczonych przez… samą spółkę CPK. Nie dziwi więc, że opracowania były z wyraźną tezą usprawiedliwiania projektu, a EY nawet otwarcie nazwał to ryzykiem.
Jakie skutki niesie takie traktowanie rzeczywistości, udowodniło już lotnisko eufemistycznie nazwane Warszawa-Radom, dla którego metodą życzeniową przewidziano ruch w pierwszym i drugim roku istnienia odpowiednio 300 tys. i 800 tys. pasażerów, podczas gdy w 2023 r. – m.in. wielkim kosztem finansowym dla PLL LOT – obsłużono zaledwie 100 tys.