Martin Wolf: Kryzys demokratycznego kapitalizmu

Wspólne działanie w demokracji to działanie i myślenie po obywatelsku. Jeśli tego nie zrobimy, demokracja upadnie.

Publikacja: 30.01.2024 03:00

Martin Wolf: Kryzys demokratycznego kapitalizmu

Foto: WEF

W 1937 r. mój ojciec opuścił Wiedeń i udał się do Anglii. Jego najbliższej rodzinie cudem udało się w 1939 r. uciec do Palestyny. Dalsza rodzina utknęła w Polsce i poza jedną młodą kobietą zginęła w Holokauście. W maju 1940 r. ojciec mojej matki, żydowski handlarz rybami, porwał trawler, aby zabrać rodzinę do Anglii, gdy armia niemiecka przekraczała granicę holenderską. Był jednym z dziewięciorga. Prosił swoich braci i swoje siostry, by przyłączyli się doń z rodzinami. Nikt nie przyszedł. Ich rodziny również zginęły w Holokauście. Nie jestem pewien tych liczb, ale 40–50 ciotek, wujków i kuzynów moich rodziców zostało zamordowanych.

Było to skutek upadku cywilizacji w Europie. Przyczyn tego upadku było wiele. Ale ważna była porażka gospodarcza, zwłaszcza wielki kryzys. To właśnie doprowadziło Hitlera do władzy. Jeśli ludzie nie mogą osiągnąć przyzwoitego poziomu życia, utrzymanie pokojowego i stabilnego porządku demokratycznego staje się trudne.

Dlatego wciągnął mnie temat książki, którą zacząłem, gdy Donald Trump został prezydentem USA, a kłamstwa kampanii brexitowej ogarnęły Wielką Brytanię. Nie twierdzę, że to, co się kiedyś wydarzyło, znów się powtórzy. Mówię, że nie należy zakładać stabilności cywilizowanej demokracji.

1. Demokratyczna recesja

W demokracji liberalnej – demokracji charakteryzującej się indywidualnymi prawami obywatelskimi, rządami prawa i poszanowaniem zarówno praw przegranych, jak i legitymizacji zwycięzców – uczciwe wybory decydują o tym, kto sprawuje władzę. Próby szefa rządu i państwa mające na celu udaremnienie wyborów lub unieważnienie głosowania są zdradą stanu. A jednak właśnie to próbował zrobić Donald Trump zarówno przed ostatnimi wyborami prezydenckimi, jak i po nich. Nie udało mu się. Zadbali o to porządni i odważni ludzie. Jednak Trump nadal cieszy się lojalnością bazy swojej partii. I w obecnym stanie rzeczy może zostać kolejnym prezydentem USA.

„Zdefenestrowano” niezłomnych konserwatystów, takich jak Liz Cheney (do 2023 r. republikańska kongreswoman – red.). Jej zbrodnia? Twierdzenie, że wielkie kłamstwo Trumpa, iż wynik wyborów był wielkim kłamstwem, samo jest wielkim kłamstwem.

Jak może przetrwać demokracja, jeśli ludzie przejmują od przywódcy sposób postrzegania rzeczywistości? To Führerprinzip. Demokracja opiera się na moralnych wartościach: jesteśmy obywatelami, rządzimy poprzez debatę i kłócimy się szczerze. Kiedy te wartości znikną, cóż może zostać poza przemocą?

USA, niestety, nie są osamotnione. Opublikowany w lutym raport „Wolność na świecie 2023” amerykańskiej organizacji Freedom House donosi, że to 17. rok z rzędu pogarszania się kondycji liberalnej demokracji. „Demokratyczna recesja”, odnotowana przez Larry’ego Diamonda z Uniwersytetu Stanforda ponad półtorej dekady temu, jest bliska „demokratycznej depresji”.

Spadek ten nastąpił we wszystkich regionach świata, zwłaszcza w niestabilnych demokracjach powstałych po zimnej wojnie. Ale można go też zobaczyć w rdzeniu demokracji zachodnich, w tym w USA, jak wspomniałem, które są zdecydowanie najważniejszą ze wszystkich demokracji, krajem, który ocalił demokrację w XX wieku i stworzył świat, w którym żyjemy. Co się stanie, jeśli porzuci podstawowe normy liberalnej demokracji, tak jak robią to też Indie? Dokąd to powiedzie przyszłość liberalnej demokracji?

2. Jak narodził się demokratyczny kapitalizm

Według bazy Polity IV dwa wieki temu nie było demokracji. Nawet tam, gdzie istniały instytucje republikańskie, prawo wyborcze było ograniczone ze względu na płeć, rasę i bogactwo. W XIX w. pojawiła się demokracja powszechnych praw wyborczych, która po 1990 r. zaczęła się rozprzestrzeniać, obejmując połowę krajów świata, po czym znów upadła. Choć nie stało się tak wszędzie, to wydarzyło się w wystarczająco wielu ważnych krajach, aby zmienić świat. Dlaczego?

Normalnym sposobem konstruowania relacji gospodarki i polityki w złożonych społeczeństwach jest przepływ władzy do bogactwa, a bogactwa do władzy: najpotężniejsi w społeczeństwie byli ludzie najbogatsi i odwrotnie. Absolutni monarchowie faktycznie posiadali wszystko.

Dlaczego nastąpiła rewolucyjna zmiana ku demokracji? Odpowiedź kryje się w pojawieniu się mariażu pomiędzy liberalną gospodarką i demokratycznym systemem politycznym. Kapitalizm rynkowy i demokracja są „uzupełniającymi się przeciwieństwami”. Zarówno gospodarka rynkowa, jak i demokracja oparta na powszechnych wyborach odrzucają status przypisany dziedzicznie. Wyznają pogląd, że ludzie mają prawo decydować o sprawach ważnych dla siebie. Kapitalizm rynkowy opiera się na ideałach wolnej pracy, indywidualnego wysiłku, nagrody za zasługi i na rządach prawa. Demokracja zaś – na ideałach wolnej debaty między obywatelami przy stanowieniu praw.

Historycznie rzecz biorąc, gospodarka rynkowa przyniosła urbanizację, zapotrzebowanie na lepiej wykształconą siłę roboczą, zorganizowaną klasę robotniczą jako siłę polityczną, a także szansę na formę polityki o „sumie dodatniej”. Demokracje opierają się na niezależnym ekonomicznie obywatelu. W pełni socjalistyczne społeczeństwo jest nieuchronnie dyktaturą, bo majątek produkcyjny należy do państwa. Gdy brakuje koordynacji poprzez konkurencyjne rynki, państwo musi być odpowiedzialne za alokację cennych zasobów. Efektem jest zarówno ogromna centralizacja władzy, jak i wielka zachęta, by jej nie tracić.

Rynki chronią politykę demokratyczną przed nadmierną koncentracją władzy, ale polityka demokratyczna chroni także rynki przed nadmierną koncentracją bogactwa. W ten sposób gospodarka rynkowa i demokracja liberalna się uzupełniają. Jednak są one też sobie przeciwne: kapitalizm jest z natury kosmopolityczny, demokratyczne państwo ma charakter terytorialny. Gospodarka rynkowa jest nieegalitarna (jeden dolar, jeden głos), demokracja – egalitarna (jedna osoba, jeden głos). Nieuchronne są napięcia między kapitalizmem a demokracją. Jeśli gospodarka nie będzie służyć interesom większości, poczucie współdzielenia obywatelstwa osłabnie i prawdopodobnie pojawią się populistyczni demagodzy. To ludzie, których Platon nazywał „opiekunami”. Trump jest takim „obrońcą”.

Populizm niekoniecznie jest zabójczy dla demokracji, o ile przybiera formę uzasadnionej (nawet owocnej) wrogości wobec elit. Zbyt często jednak przybiera formę wrogości wobec pluralizmu, który jest istotną częścią każdej demokracji. Demokracja przekształca się wówczas w „dyktaturę plebiscytową”, a ostatecznie w dyktaturę, w której dyktator twierdzi, że „le peuple, c’est moi” (lud to ja – red.). Alternatywnie koncentracja bogactwa prowadzi do plutokracji, gdy bogactwo znów przekształci się we władzę. Rzeczywiście możliwa jest drapieżna autokracja i skorumpowana plutokracja. Taki był system rządów Cesarstwa Rzymskiego

3. Nieszczęśliwe demokracje wysokich dochodów

Duży wzrost nierówności i pogarszające się perspektywy starej „szanowanej” klasy robotniczej i średniej w głównych demokracjach osłabiają podstawy demokracji. Strach przed degradacją spowodował „niepokój o status” i cynizm. Zostały one potem przekierowane przez prawicowych propagandystów na urazy kulturowe i rasowe, szczególnie w społeczeństwach zróżnicowanych etnicznie. Te urazy zostały potem jeszcze zaostrzone dzięki pojawieniu się dużej niezadowolonej klasy „duchownych” z wyższym wykształceniem, oddanych „postępowej” polityce kulturalnej i rasowej. Ta lewicowa armia tożsamości zderza się z większościową („cicha większość”) armią tożsamościowej prawicy. To starcie jest rdzeniem współczesnej polityki.

Pojawienie się „nowych mediów” ułatwiło te trendy, ale ich nie stworzyło. W końcu to stare media utworzyły prawicowy populizm, w tym faszyzm. Różnica jest taka, że nie ma już takiej samej potrzeby posiadania potężnej struktury partyjnej.

Zasadnicze pytanie brzmi: co spowodowało ów „lęk o status”, zwłaszcza u osób, które nie studiowały? W dłuższej perspektywie najważniejsze są zjawiska gospodarcze: deindustrializacja, rosnące nierówności i spadający wzrost produktywności.

Raghuram Rajan (były prezes banku centralnego Indii – red.) argumentował, że łatwe kredyty przyćmiły te trendy. Ale to potem eksplodowało w czasie kryzysu finansowego. Skala kryzysu, ratowanie banków i bankierów przekonały wielu, że elity są skorumpowane i niekompetentne.

Dlatego republikański establishment dojrzał do populistycznego przejęcia władzy. Ale w istocie to, co się wydarzyło, zdyskredytowało establishment obu partii w USA, podobnie jak w związku z brexitem w Wielkiej Brytanii. To samo stało się w UE, zwłaszcza po kryzysie w strefie euro.

Przejście w kierunku sektorów i technologii wymagających wysokich kwalifikacji, deindustrializacja siły roboczej, globalizacja i rozwój Chin były efektem działania potężnych sił gospodarczych. Są też istotne dowody na pojawienie się form kapitalizmu „rentierskiego” charakteryzującego się malejącą konkurencją, rosnącymi monopolami i niepohamowanym egoizmem kadry kierowniczej korporacji. Co więcej, rola pieniądza w polityce, zwłaszcza w USA, osłabiła bazę podatkową i skuteczność regulacji.

Niektórzy twierdzą, że ma to głównie podłoże kulturowe. Twierdzę, że kultura przygotowuje ludzi do prawicowego populizmu. Ale aby stał się on rzeczywistością, musi istnieć czynnik wyzwalający. Takimi czynnikami wyzwalającymi są kryzys finansowy i późniejsze niepowodzenia.

4. Demokratyczny kapitalizm na świecie

Branko Milanović (amerykański ekonomista pochodzenia serbskiego – red.) przekonuje, że kapitalizm jest „sam”, że zwyciężył. Jaki jednak kapitalizm zwyciężył? Czy ten, który Milanović nazywa „kapitalizmem liberalnym”, a ja nazwałbym „demokratycznym”, czy też coś, co on nazywa „kapitalizmem politycznym”, a ja nazwałbym „autorytarnym”? W rzeczywistości istnieją dwie formy autorytarnego kapitalizmu. Najbardziej rozpowszechniona wywodzi się z wrogiego przejęcia demokracji. Niedoszły autokrata zżera demokrację od środka. Zwykle zaczyna jako populistyczny demagog. Cechy takich reżimów to: wąski krąg zaufanych sług, awans członków rodziny i „ministerstwa władzy” osobiście lojalne wobec przywódcy. Plutokraci mogą uznać za konieczne popieranie gangstera u władzy, ostatecznie jednak przetrwają tylko jako jego kumple.

Drugim pretendentem jest „autorytarny kapitalizm biurokratyczny” – system chiński. Komunistyczna biurokracja prowadząca gospodarkę kapitalistyczną może być zdyscyplinowana, dalekowzroczna, technokratyczna i racjonalna. Mimo to kapitalizm biurokratyczny też cierpi z powodu wad autorytaryzmu, zwłaszcza tendencji do korupcji i kapitalizmu kumoterskiego. To szkodzi zarówno gospodarce, jak i legitymizacji politycznej.

Autorytarny kapitalizm biurokratyczny jest rzeczywiście rywalem zachodniego kapitalizmu demokratycznego. Ale nie wolno nam rozpaczać. Autokracje nie mają struktur rozliczających decydentów, nie prowadzą otwartej debaty, nie mogą zapewnić pokojowego przekazania władzy. I mają tendencję do niepohamowanego kumoterstwa oraz korupcji.

Co więcej, przez ostatnie stulecie demokracja liberalna sprostała wielu wyzwaniom. To właściwy system. Opiera się na wierze w prawo ludzi do decydowania o sobie i prowadzenia wybranego przez siebie życia w ramach społeczeństw, których wspólne decyzje podejmowane są za zgodą rządzonych.

5. Czy już za późno na uratowanie demokratycznego kapitalizmu

Odnowa demokracji i kapitalizmu musi być ożywiana prostą, ale potężną ideą: obywatelstwa. Jeśli demokracja ma działać, nie możemy myśleć wyłącznie jak konsumenci, pracownicy, właściciele firm, oszczędzający lub inwestorzy. Musimy myśleć jak obywatele. Dzisiaj obywatelstwo musi mieć trzy aspekty: lojalności wobec demokratycznych instytucji politycznych i prawnych (oraz leżących u ich podstaw wartości otwartej debaty i wzajemnej tolerancji), troski o zdolność współobywateli do prowadzenia spełnionego życia oraz chęci stworzenia gospodarki, która pozwoli im rozkwitać.

Świat zmienił się zbyt głęboko, aby nostalgia była rozsądną reakcją na zmiany. Czy to po prawej, czy po lewej stronie, powrót do przeszłości jest tylko fantazją. Jednak niektóre rzeczy pozostają takie same. Ludzie muszą działać zarówno zbiorowo, jak i indywidualnie. Wspólne działanie w demokracji oznacza działanie i myślenie po obywatelsku. Jeśli tego nie zrobimy, demokracja upadnie. Musimy działać tak, jakby nie było za późno na ocalenie tego cennego dziedzictwa.

Martin Wolf

Autor jest głównym komentatorem ekonomicznym „Financial Times”.

W 1937 r. mój ojciec opuścił Wiedeń i udał się do Anglii. Jego najbliższej rodzinie cudem udało się w 1939 r. uciec do Palestyny. Dalsza rodzina utknęła w Polsce i poza jedną młodą kobietą zginęła w Holokauście. W maju 1940 r. ojciec mojej matki, żydowski handlarz rybami, porwał trawler, aby zabrać rodzinę do Anglii, gdy armia niemiecka przekraczała granicę holenderską. Był jednym z dziewięciorga. Prosił swoich braci i swoje siostry, by przyłączyli się doń z rodzinami. Nikt nie przyszedł. Ich rodziny również zginęły w Holokauście. Nie jestem pewien tych liczb, ale 40–50 ciotek, wujków i kuzynów moich rodziców zostało zamordowanych.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację