Dariusz Adamski: Puzzle transformacji energetycznej

Dotychczasowa polityka energetyczna może okazać się zagrożeniem dla konkurencyjności gospodarki. Należałoby zastanowić się teraz, w jaką stronę i w jaki sposób powinny przebiegać zmiany w tym obszarze w Polsce.

Publikacja: 16.11.2023 03:00

Dariusz Adamski: Puzzle transformacji energetycznej

Foto: materiały prasowe

Odchodząca ekipa pozostawiła nowemu rządowi głęboko dysfunkcjonalną politykę energetyczną kształtowaną przez osiem lat na przekór trendom światowym i unijnym. Stanowi ona poważne zagrożenie dla konkurencyjności gospodarki, o ile jej elementy nie zostaną ułożone na nowo.

Mimo że w latach 2017–2022 rząd zainkasował łącznie ponad 78 mld zł z tytułu handlu uprawnieniami do emisji CO2, o tyle pozyskane środki niemal w całości skierowano nie na transformację energetyczną, lecz łagodzenie konsekwencji kopalinoflacji, czyli inflacji wynikającej ze zbyt dużego udziału paliw kopalnych w miksie energetycznym. Według szacunków Komisji Europejskiej w 2022 r. kompensowanie kosztów wzrostu cen energii pochłonęło w Polsce 2,08 proc. PKB. Tymczasem w bardzo zaawansowanej w zielonej transformacji Danii koszty te wyniosły jedynie 0,1 proc. PKB, a w znajdującej się w podobnej do tego kraju sytuacji Finlandii: 0,2 proc. PKB.

Realizowana dotychczas polityka energetyczna prowadzi też do tzw. luki ETS, czyli emisji CO2 polskich sektorów objętych Europejskim Systemem Handlu Emisjami, przewyższających pulę uprawnień, jaka może zostać wydana przez polski rząd. Brakujące kupowane muszą być w tych krajach UE, gdzie dekarbonizacja następuje szybciej. Niedostosowani do unijnej polityki klimatycznej polscy wytwórcy dotują w ten sposób bardziej technologicznie rozwinięte systemy energetyczne innych państw. Jedynie w ubiegłym roku wydali na ten cel kolosalną kwotę 33 mld zł.

Nowe procedury

W 2022 r. na Litwie z wiatru i słońca wyprodukowano 48 proc. energii elektrycznej, w Polsce jedynie 16 proc. Tymczasem szacunki rynkowe mówią, że pełne odblokowanie potencjału lądowych farm wiatrowych dałoby 44 GW mocy tego rodzaju, a polski Bałtyk pozwala na instalację kolejnych 28–33 GW. Możliwości fotowoltaiki to około 27 GW mocy. Zupełnie niewykorzystany pozostaje biogaz z odpadów rolniczych i z przetwórstwa żywności. Jak się szacuje, w rolniczej Polsce mógłby on zaspokoić 10–20 proc. krajowego zapotrzebowania na energię. Eksperci McKinseya już w roku 2020 wyliczali, że przy pełnym wykorzystaniu OZE w roku 2050 z tego rodzaju źródeł mogłoby pochodzić prawie 80 proc. krajowego zużycia energii, i to w scenariuszu dwuipółkrotnego skoku zapotrzebowania. Stabilizację i uzupełnienie takiego nowoczesnego miksu energetycznego mogą dać niewielkie moce gazowe i węglowe, zastąpione za parę lat małymi reaktorami jądrowymi SMR. One, magazyny energii, a także rynek elastyczności stabilizowałyby system energetyczny nawet bez budowy kolosalnie drogich jądrowych reaktorów wielkoskalowych.

Wymagałoby to dużych nakładów na sieci przesyłowe i dystrybucyjne, ale ani one, ani unowocześnienie źródeł wytwarzania energii nie potrzebują dużych rządowych dotacji. Wystarczałyby środki unijne, preferencyjne kredyty międzynarodowych instytucji pożyczkowych, środki dużych prywatnych inwestorów i powszechne instrumenty finansowe – zwłaszcza zielone obligacje rozwojowe – dające dużej części społeczeństwa możliwość zarabiania na unowocześnieniu struktury wytwórczej polskiej energetyki. Zamiast w przegrzany rynek nieruchomości Polacy mogliby inwestować swoje oszczędności w zieloną transformację.

Mobilizacja różnych źródeł finansowania jest ważnym, choć tylko jednym z kilku warunków realnych zmian w sektorze energetycznym. Kolejny to zmiany regulacyjne. Dynamiczny rozwój energetyki wiatrowej na lądzie wymaga dużo głębszej liberalizacji „ustawy odległościowej” niż ta dokonana na początku roku 2023. Mogłaby ona obejmować nawet skrócenie minimalnej odległości między farmą wiatrową a zabudowaniami mieszkalnymi do mniej niż 500 m, jeśli zgodę na to wyrazi właściciel nieruchomości. Inne przykłady pożądanych zmian to liberalizacja zasad uzyskiwania decyzji środowiskowych, większe ustandaryzowanie warunków przyłączenia do sieci energetycznej, w tym zwłaszcza jasne określenie dopuszczalnych przesłanek odmowy przyłączenia, a także wprowadzenie elastycznych zasad tzw. cable poolingu.

Istotne byłoby określenie terminów na realizację kolejnych kroków przez organy prowadzące procedury inwestycyjne oraz organy przedstawiające w ich trakcie opinie i uzgodnienia, a także prawo dochodzenia od operatora sieci dostępowej kar w przypadku nieprzedstawienia w wymaganym terminie warunków przyłączenia do sieci. Dla pełnej realizacji potencjału morskiej energetyki wiatrowej kluczowe byłoby rozszerzenie obszarów dopuszczalnych inwestycji.

W ważnych obszarach sektora energetycznego – zwłaszcza produkcji biogazu i ciepłownictwie – udrożnienie ścieżek pozyskiwania finansowania i ograniczenie barier regulacyjnych uzupełnione musi zostać wsparciem kompetencyjnym i transferem know-how. Choć dużą rolę do odegrania mają tu organizacje branżowe, do ich prężnego działania konieczna jest kompetentna pomoc specjalistycznych agencji rządowych.

Przebranżowić górników

Wymiana niskosprawnych źródeł ciepła oraz zakrojona na szeroką skalę termomodernizacja budynków nie uda się, jeśli proces ten będzie oparty na słabo ze sobą skoordynowanych programach rządowych, z których główny – „Czyste powietrze” – traktuje gminy jedynie jako swego rodzaju podwykonawców inicjatywy rządowej. Dużo lepszym rozwiązaniem byłaby konsolidacja tych programów, potraktowanie ich jako narzędzi walki z ubóstwem energetycznym oraz przekazanie ich realizacji w całości gminom razem z finansowaniem i odpowiedzialnością za rezultaty. To wraz z uzupełniającymi działaniami – jak rozszerzenie formuły ulgi termomodernizacyjnej oraz modyfikacja dodatku energetycznego, aby bardziej mobilizował do odchodzenia od najbardziej emisyjnych źródeł ciepła – pozwalałoby na dużo szybsze niż obecnie pozbycie się problemu smogu.

Szybką i sprawną transformację energetyczną trudno też wyobrazić sobie przy rynkowej hegemonii czterech nieefektywnych państwowych wytwórców energii elektrycznej. Jak długo kontrolę nad nimi sprawują politycy, firmy te osłabiać będzie nieunikniona karuzela stanowisk, wynikająca z tego niezdolność do realizacji długotrwałej strategii, a także konieczność kierowania się pozamerytorycznymi czynnikami przy podejmowaniu decyzji biznesowych.

Powszechnie przyjmuje się, że dominację własności państwowej w tym sektorze uzasadniają wymogi bezpieczeństwa energetycznego. W istocie jednak jest to prawdą tylko w przypadku Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Względem wytwórców energii rząd, prezes Urzędu Regulacji Energetyki, a także prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów dysponują narzędziami regulacyjnymi pozwalającymi na wymuszenie w każdych okolicznościach działalności w interesie publicznym, nawet jeśli producenci energii elektrycznej to firmy prywatne. Aby można było skutecznie z instrumentów tych korzystać, zarówno URE, jak i UOKiK musiałyby natomiast działać skuteczniej, co nie jest możliwe przy utrzymaniu ich obecnego głębokiego niedofinansowania.

Ostatni – choć politycznie najważniejszy – warunek transformacji energetycznej stanowi nadanie regionom górniczym nowej tożsamości gospodarczej. Odchodzący rząd przyjął, że ich mieszkańcy potrzebują kolejnych dekad deficytowej działalności górniczej na koszt podatnika. Nie przejmowano się ogromnymi kosztami takiego podejścia (ustawa wydana pod koniec 2021 r. przewidywała wydanie na ten cel jedynie w ciągu kolejnej dekady aż 29 mld zł) ani powolną agonią obszarów pogórniczych, która stanowi jego logiczną konsekwencję. Tymczasem transformacja energetyczna znacznie zwiększa zapotrzebowanie na pracowników, a górnictwo i wygaszana energetyka węglowa mogłyby dostarczyć ich część. Warunkiem jest wyposażenie zatrudnionych tam osób w nowe kwalifikacje oraz stworzenie na obszarach pogórniczych korzystnych warunków inwestycyjnych dla firm z branż związanych z zieloną energią.

Choć wymagałoby to przebranżowienia kilkudziesięciu tysięcy osób, służący temu program rządowy byłby – o ile tylko zrealizowany zostałby kompetentnie – zdecydowanie tańszy i efektywniejszy niż kolejne dekady dotowania nieopłacalnej produkcji.

prof. dr hab. Dariusz Adamski jest profesorem prawa, autorem książki „Długa droga od »dobrej zmiany« do dobrobytu” (WUWr. 2023)

Odchodząca ekipa pozostawiła nowemu rządowi głęboko dysfunkcjonalną politykę energetyczną kształtowaną przez osiem lat na przekór trendom światowym i unijnym. Stanowi ona poważne zagrożenie dla konkurencyjności gospodarki, o ile jej elementy nie zostaną ułożone na nowo.

Mimo że w latach 2017–2022 rząd zainkasował łącznie ponad 78 mld zł z tytułu handlu uprawnieniami do emisji CO2, o tyle pozyskane środki niemal w całości skierowano nie na transformację energetyczną, lecz łagodzenie konsekwencji kopalinoflacji, czyli inflacji wynikającej ze zbyt dużego udziału paliw kopalnych w miksie energetycznym. Według szacunków Komisji Europejskiej w 2022 r. kompensowanie kosztów wzrostu cen energii pochłonęło w Polsce 2,08 proc. PKB. Tymczasem w bardzo zaawansowanej w zielonej transformacji Danii koszty te wyniosły jedynie 0,1 proc. PKB, a w znajdującej się w podobnej do tego kraju sytuacji Finlandii: 0,2 proc. PKB.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację