Nic tak nie zespala polityków jak wspólny wróg. To prawie zawsze i wszędzie silniejszy czynnik politycznej integracji ludzi pragnących władzy niż łączące ich wspólne wątki programowe. Nic przeto dziwnego, że w początkowej fazie istnienia koalicji KO-PSL-Polska 2050-Lewica jej najsilniejszym spoiwem jest sentyment antypisowski, na który Prawo i Sprawiedliwość zasłużyło sobie podczas ośmiu lat rządów. Już samo demokratyczne odsunięcie od władzy prawicowej formacji nacjonalistycznej i populistycznej znaczy niemało, ale jeszcze więcej znaczyć będą faktyczne dokonania nowej administracji rządowej. Tak w Polsce, jak i gdzie indziej demokracja to sama w sobie wspaniała wartość. Jednakże gdyby to od demokracji zależało, ile jest dwa razy dwa, to nigdy nie wyszłoby cztery…
Sentymenty i programy
To koalicja najbardziej złożona ze wszystkich dotychczasowych sprawujących rządy po 1989 roku. W polityce uczucia też odgrywają życiową rolę. Jeśli miłość do związanych z władzą stanowisk i do medialnej popularności jest silniejsza niż wzajemna niechęć do siebie koalicjantów wynikająca z dzielących ich różnic programowych, układy koalicyjne trwają. Kiedyś, działając w otoczeniu dużo prostszego układu politycznego niż ten aktualny, usłyszałem od najbardziej znaczącego polityka, jak wygląda stopniowanie określenia „wróg”: wróg, śmiertelny wróg, koalicjant. Sam mawiałem, że niepotrzebna mi żadna opozycja, wystarczy własna koalicja…
W zależności od definicji pojęcia „partia” i tego, jak kto liczy, słyszymy, że za powstającym rządem stoi koalicja trzech partyjnych aliansów – Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica – ale w każdym z nich siły zwarły co najmniej po trzy partie (z których, co ciekawe, żadna nie nazywa siebie partią). Mamy zatem takie swoiste trzy po trzy: od daleko posuniętej lewicy poprzez centrowy konserwatyzm, po rynkowy neoliberalizm. Zaistnienie takiego układu możliwe jest tylko dzięki sentymentom negatywnym i ogólnikom programowym o jutrze lepszym, bo sprawiedliwszym i bogatszym. Istnienie takiego układu wszakże zależeć będzie od skuteczności w rozwiązywaniu piętrzących się trudności politycznych, kulturowych, społecznych, ekologicznych i gospodarczych. Już wkrótce, po niedługo trwającym fajerwerku politycznym, te gospodarcze będą miały znaczenie zasadnicze.
Wszyscy koalicjanci są zwolennikami integracji w ramach Unii Europejskiej i opowiadają się za przywróceniem niezależności sądów oraz mediów publicznych. Wszelako już wkrótce, w trakcie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, okaże się, że w sprawie głębi i mechanizmów integracji w gronie nowej koalicji nie ma jednomyślności. A przecież silniejsza, bardziej zintegrowana UE to najlepszy sposób na stawianie czoła ekonomicznej konkurencyjności amerykańskiej i wszelakiej konkurencyjności chińskiej. Oczywiście, PiS, który bynajmniej nie schodzi ze sceny politycznej, nadal będzie jątrzył, głosząc swoje niedorzeczności, że PO to partia nie polska, a niemiecka, że zamysły głębszej integracji UE to wręcz zamach na polską niepodległość, bo zamiast suwerennej Polski mamy stać się „terytorium zamieszkiwanym przez Polaków rządzonym z zewnątrz”. Nie można lekceważyć takiej neonacjonalistycznej propagandy, tym bardziej że przywracanie niezależności mediów publicznych, których część jest jej skuteczną tubą, wcale nie będzie ani szybkie, ani łatwe. Przy okazji warto uważać, aby media publiczne nadal nie były prorządowe, tyle że teraz już wobec zgoła innej formacji.
Igrzysk i chleba!
Polityczne rozliczenie błędów poprzedników, a zwłaszcza wyciągnięcie konsekwencji prawnych wobec tych, którzy rządząc, prawa nie przestrzegali, to atrybut demokratycznego państwa. Po wyborczym zwycięstwie nowa władza nie może takich rozliczeń zaniechać, ale też należy baczyć, aby nie popadała w skrajności. Umowa koalicyjna silnie eksponuje imperatyw rozliczenia odchodzącej ekipy rządzącej wraz z jej zapleczem biznesowym i medialnym z popełnionych występków, ale teraz już ludowi trzeba przede wszystkim chleba, a nie igrzysk. Dlatego niepokoić musi ogromna dysproporcja między zapowiedziami dalszych politycznych dożynek a skromnością ekonomicznych konkretów. Na dłuższą metę decydować będzie gospodarka, co trzeba wyraźnie i często akcentować.