Prof. Paweł Wojciechowski: Tendencyjne pytanie bez znaczenia

Choć pytanie referendalne dotyczące relokacji migrantów nie zostało jeszcze ostatecznie sformułowane, to już jedno o nim wiadomo z całą pewnością: w zamierzeniach rządu ma sklejać strach przed „obcymi” ze sprzeciwem wobec „dyktatu” Brukseli.

Publikacja: 11.08.2023 03:00

Premier Mateusz Morawiecki

Premier Mateusz Morawiecki

Foto: PAP/Piotr Nowak

Z pierwszych zapowiedzi rządzących można przyjąć, że dzięki niemu wraz z innymi pytaniami obozu władzy zostanie przeprowadzony swoisty plebiscyt poparcia dla polityki rządu. Nie chodzi o to, żeby się czegoś o poglądach dowiedzieć, bo wystarczyłoby zrobić badania opinii publicznej, ale o to, by podkreślić, że to tylko władza PiS zagwarantuje obronę tych poglądów.

Wskazuje na to tendencyjny sposób sformułowania tego pytania przez prezesa Kaczyńskiego: „Czy popierasz politykę rządu, która odrzuca przymusową relokacją nielegalnych imigrantów”? Plebiscytowa formuła ma więc sugerować, że to tylko rząd PiS dzielnie sprzeciwiać się propozycji polityki unijnej, zachęcającej do najazdu na nasz kraj obcych kulturowo islamistów. Naturalnie Polacy są przeciwni takim „nachodźcom”, więc o co tu pytać, ale czy są też niechętni konkretnej polityce UE? Tu warto na chwilę się zatrzymać i zapytać, nie tylko jakiemu zapisowi, ale też jakiej polityce?

Uzgodnienia dotyczące relokacji migrantów są tylko niewielkim fragmentem całego pakietu migracyjno-azylowego, który związany jest z integracją europejską. Głównym celem dokumentu jest ochrona granic zewnętrznych. Mechanizmy solidarności mają dawać wsparcie państwom członkowskim znajdującymi się pod presją masowego przemieszczania się ludzi, tak by mogły skutecznie chronić granice zewnętrzne UE i dawać poczucie bezpieczeństwa całej wspólnocie. Bez tych mechanizmów Unia szargana będzie kolejnymi kryzysami, które mogą ograniczyć wolny przepływ ludzi w ramach strefy Schengen.

Nieregularna migracja od lat stanowi poważne zagrożenie dla jednolitego wspólnego rynku. W okresie wzmożonego napływu uchodźców z Afryki Północnej w czasie arabskiej wiosny, Francja, a następnie również inne państwa wprowadzały jednostronne kontrole granic wewnętrznych. Dopiero w 2013 r. ustanowiono nowe zasady schengeńskie, które przewidują, że jedyną przesłanką do przywrócenia kontroli pozostanie poważne i nagłe zagrożenie dla porządku publicznego lub bezpieczeństwa wewnętrznego.

Presja migracyjna nadal może grozić ograniczeniem swobody przepływu osób. Gdy rząd polski torpeduje prace nad paktem, niemieckie landy skarżą się na nielegalne wjazdy obywateli państw trzecich. W pierwszym półroczu o 55 proc. zwiększyła ich liczba w porównaniu z pierwszymi miesiącami roku ubiegłego. W 2023 r. może być to nawet 100 tys. osób! Ale największy wzrost, aż o z 169 proc. nastąpił na granicy z Polską, co wynika głównie z przemytu nielegalnych migrantów przez granicę polsko-białoruską. Nic dziwnego, że wschodnie landy coraz głośniej apelują do rządu w Berlinie o przywrócenie kontroli na granicy z Polską.

Obstrukcja prac nad unijnym paktem to przejaw wyjątkowej krótkowzroczności, ponieważ to właśnie Polska znalazła się od dwóch lat pod ogromną presją migracyjną. Z perspektywy ochrony jednolitego rynku dotkliwsze okazują się negatywne skutki instrumentalizacji migracji przez reżim Łukaszenki niż napływ uchodźców wojennych z Ukrainy. Tymczasem utrzymanie strefy Schengen zależy od stopnia ochrony granic zewnętrznych. Im są bardziej szczelne, tym bardziej jest prawdopodobne, że nikomu nie przyjdzie do głowy, by zamykać granice wewnętrzne.

Jaką grą zajmuje się w takim razie polski rząd? Nie grozi nam wszak żaden przymus relokacji. Jednak bez paktu tracimy szanse na wsparcie również naszych granic zewnętrznych i szansę na wzmocnienie europejskiego wspólnego rynku. Naturalnie każde pogłębianie integracji wiąże się z większą rolą Komisji Europejskiej, jako gwaranta unijnego prawa. Skoro więc, wbrew rządowej retoryce, pakt ma nam pomóc, a nie zaszkodzić, to może w tej dyskusji wcale nie chodzi o relokację? Może rząd już nie chce grać w żadną grę przy unijnym stole? Interesuje go tylko gra wyborcza.

Prof. Paweł Wojciechowski jest przewodniczącym rady programowej Instytutu Finansów Publicznych

Z pierwszych zapowiedzi rządzących można przyjąć, że dzięki niemu wraz z innymi pytaniami obozu władzy zostanie przeprowadzony swoisty plebiscyt poparcia dla polityki rządu. Nie chodzi o to, żeby się czegoś o poglądach dowiedzieć, bo wystarczyłoby zrobić badania opinii publicznej, ale o to, by podkreślić, że to tylko władza PiS zagwarantuje obronę tych poglądów.

Wskazuje na to tendencyjny sposób sformułowania tego pytania przez prezesa Kaczyńskiego: „Czy popierasz politykę rządu, która odrzuca przymusową relokacją nielegalnych imigrantów”? Plebiscytowa formuła ma więc sugerować, że to tylko rząd PiS dzielnie sprzeciwiać się propozycji polityki unijnej, zachęcającej do najazdu na nasz kraj obcych kulturowo islamistów. Naturalnie Polacy są przeciwni takim „nachodźcom”, więc o co tu pytać, ale czy są też niechętni konkretnej polityce UE? Tu warto na chwilę się zatrzymać i zapytać, nie tylko jakiemu zapisowi, ale też jakiej polityce?

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację