Czy warto zregionalizować w Polsce płacę minimalną? Pracodawcy często podnoszą taki postulat, tłumacząc że w wolniej rozwijających się regionach krajowe minimum jest zbyt wysokie i blokuje tworzenie miejsc pracy. Jak wynika z panelu „Rzeczpospolitej”, ekonomiści są regionalizacji niechętni.
Jak regionalizacja płacy minimalnej działa w praktyce?
O tym możemy przekonać się na przykładzie innych krajów Unii Europejskiej, w których de facto już istnieje. Każde państwo ma bowiem własne reguły ustalania minimum. Waha się ono (stan na 1 stycznia 2023 r.) od 399 euro w Bułgarii, poprzez 579 na Węgrzech, 717 w Czechach, 746 w Polsce, 840 na Litwie, do 1709 we Francji, 1981 w Niemczech i aż 2397 euro w Luksemburgu.
Czytaj więcej:
W efekcie tam, gdzie lokalne minimum jest wysokie, często opłaca się ściągnąć pracowników zatrudnionych przez firmy z regionów o niskim przeciętnym wynagrodzeniu (i niższym minimum). Dotyczy to zwłaszcza usług. Jako dumping socjalny jest to piętnowane przez lokalne związki zawodowe i polityków. W rezultacie w wielu sektorach podjęto już w UE działania utrudniające taką konkurencję. Nakładają one na biznes brzemię dodatkowych kosztów i biurokracji, jak choćby pakiet mobilności w transporcie.
Podobnie byłoby w Polsce. W sektorach o niskiej produktywności – jak handel czy usługi sprzątania – pracownicy zostaliby zatrudnieni przez pośredników ze ściany wschodniej, gdzie minimum byłoby niższe. Pojawiłyby się żądania walki z takimi praktykami i władza dołożyłaby firmom dodatkowe obowiązki biurokratyczne.