Dzisiaj oznaką statusu jest uważane za grubiańskie głośne mieszanie cukru w kawie czy herbacie – wtedy sąsiedzi słyszą, że w domu jest czym posłodzić, czyli jest dobrze. Żartami tego typu zalewane są serwisy społecznościowe. Polacy po raz kolejny ulegli tzw. cukrowej panice i za wszelką cenę wypychają nim szafki kuchenne, jakby od tego zależało ich życie. W jakich kategoriach traktować chęć nagłego nabycia 50 kg cukru? Rozsądku w tym na pewno nie ma. Nawet jeśli ktoś robi w domu owocowe przetwory czy nalewki, to aż tyle cukru mu nie potrzeba.
Puste półki czy limity w zakupach źle nam się kojarzą. Taki widok mógł więc tylko jeszcze bardziej nakręcić paniczne zachowanie. Warto podkreślić, że kolejna panika i brak cukru w sklepach łączone są z powołaniem zapowiadanego od lat Polskiego Holdingu Spożywczego, skupionego właśnie wokół Krajowej Spółki Cukrowej. Kolejny raz widzimy, jakie są efekty tego, gdy państwo próbuje wyręczać rynek w obrocie podstawowymi produktami. W efekcie, choć cukier w innych krajach jest tańszy i jest go w bród, u nas są puste sklepy.
Panika – jak każda poprzednia – w końcu się skończy. A sezon na domową produkcję śliwkowych powideł dopiero nadejdzie. Do tego czasu wszystko się uspokoi, a niektórzy może ze spokojem, może z zażenowaniem, że popłynęli z falą paniki, będą spożywać miesiącami zgromadzone zapasy cukru, stopniowo coraz bardziej skawalonego. Na zdrowie.
Czytaj więcej
W dyskontach klienci konkurują o cukier z właścicielami małych sklepów, bo w wielkim handlu bywa tańszy niż w hurcie.