Ulga ta ma zachęcać seniorów do nieprzechodzenia na emeryturę. Jeśli senior po osiągnięciu wieku emerytalnego nadal będzie pracować, to nie zapłaci podatku od dochodu. Atrakcyjne, prawda? Owszem na slajdach wygląda dobrze, ale liczby pokazują, że to zerowa zachęta dla większości i skromny bonus dla garstki najlepiej zarabiających seniorów.
Od początku nie była to udana zachęta, ponieważ zestawić ją trzeba z utraconymi korzyściami od niepobranych emerytur i dodatkowych rocznych świadczeń, takich jak 13. i 14. emerytura. Dodatkowo obniżka podatku PIT zmniejszy wielkość bonusu o połowę dla większości seniorów.
Ponieważ PIT jest progresywny, więc im wyższe dochody, tym większa korzyść. Czyli skorzystają tylko seniorzy, którzy dobrze zarabiają. I uwaga – ta grupa i tak będzie kontynuować pracę za wysokie zarobki. Dla nich nie ma znaczenia drobny upominek w postaci PIT-0. Czy o to chodziło twórcom bonusu, aby ulga była skierowana do tak wąskiej grupy beneficjentów, którzy i tak mają najwyższą skłonność do wydłużania aktywności zawodowej?
Ciekawe, kiedy na stronie Ministerstwa Finansów pojawią się kalkulatory, które pomogą seniorom policzyć korzyści z tego skomplikowanego bonusu? Wtedy okaże się, że król jest nagi, a korzyści mają ci, którzy zarabiają najwięcej. Czy partii rządzącej, która na sztandarach ma hasło sprawiedliwości, chodziło o to, by wprowadzić ulgę atrakcyjną dla najlepiej zarabiających?
Rozwiązań na bodźce do dalszej pracy trzeba szukać w systemie ubezpieczeniowym, a nie podatkowym. Już dziś najważniejsze motywatory są zaszyte w formule indeksacji składek. W ostatnich kilku latach, głównie ze względu na szybki wzrost wynagrodzeń, każdy rok dodatkowej pracy powiększał świadczenie o ponad 15 proc. Dlatego wystarczy wzmacniać bodźce istniejące w systemie emerytalnym, a nie mieszać bonus podatkowy z systemem ubezpieczeń społecznych.