Adrian Zwoliński: Najwyższy czas na przyśpieszenie sankcji

Większa presja ekonomiczna na Rosję to większe prawdopodobieństwo szybszego zakończenia dramatu wojny z możliwie najlepszym skutkiem dla Ukrainy.

Publikacja: 05.04.2022 14:50

Adrian Zwoliński: Najwyższy czas na przyśpieszenie sankcji

Foto: Adobe Stock

Sankcje nałożone na Rosję przynoszą już skutki, np. udało się wprowadzić rubla w stan określony przez Caitlin Ostroff z „The Wall Street Journal” jako ,,śpiączkę wywołaną przez bank centralny”, uderzyć w finanse rosyjskich oligarchów, czy częściowo utrudnić Rosji finansowanie. Można też zakładać, że sankcje w pewnym stopniu przyczyniły się do podjęcia przez biznes decyzji ws obecności w Rosji. Wedle listy sporządzonej przez Yale School of Management, 233 firmy wycofały się z tego kraju, 227 zawiesiło swoją działalność, a ponad 100 w jakiś sposób ją ograniczyło. Wiele z analiz wskazuje na spadek rosyjskiego PKB w 2022 o 10 proc. lub więcej, a mroczne widmo recesji krąży nad Kremlem. Teraz to Zachód, a nie imperium kontratakuje.

Niestety, dotychczasowe sankcje są niewystarczające do szybkiego zakończenia horroru, mordów i zniszczeń, które niesie ze sobą rosyjska inwazja na Ukrainę. Słabość nowych propozycji restrykcji ze strony UE i brak kluczowych sankcji dotyczących transakcji, transportu, czy przede wszystkim surowców zdecydowanie nie są pomocne.

Sankcje nie tylko powinny być dalej idące, lecz należy wprowadzać je szybko. Czas jest w tym kontekście sojusznikiem Rosji. Kilka kwestii przemawia za tym, że pośpiech jest wręcz wskazany.

Po pierwsze, pogorszenie się sytuacji ekonomicznej. Wskazując tylko na przykład Polski, inwazja Rosji na Ukrainę opóźni inwestycje prowadzone przez samorząd, czy zwiększy wydatki publiczne. W stopniu, który ciężko na tę chwilę określać, spowolni też tempo polskiego wzrostu gospodarczego. W perspektywie zwiększa także prawdopodobieństwo stagflacji (np. w Panelu Ekonomistów Polskich 21 respondentów zapytano czy ,,w świecie gdzie inflacja i zadłużenie już są podwyższone zaognienie wojny w Ukrainie oraz sankcje nałożone obecnie i rozważane na przyszłość zwiększają ryzyko stagflacji w 2023 do poziomu prawdopodobnego”. 19 proc. respondentów odpowiedziało ,,zdecydowanie tak”, 48 proc. ,,tak”, a 24 proc. ,,nie wiem”). Przeciętny Polak szybko odczuje proinflacyjny wpływ sytuacji. Im dłużej będzie trwać wojna, tym mniejsze będą chęci i możliwości ludzi, by pomagać uchodźcom, angażować się we wsparcie Ukrainy i akceptować koszty.

Po drugie, wraz z upływem czasu wzrasta prawdopodobieństwo, że pojawią się nowe zagrożenia, zupełnie z wojną niezwiązane. Mogą być to stare-nowe problemy, jak choćby Covid, czy zupełnie nowe wynikające np. z katastrof naturalnych czy napięć politycznych. Mogą one osłabić determinację państw, które podjęły kroki przeciw Rosji i zniechęcić je do dalszych sankcji, w tym nałożenia tych kluczowych, np. embargo na surowce.

Po trzecie, inwazja Rosji na Ukrainę sama w sobie tworzy skutki uboczne. Za przykład może posłużyć rolnictwo: import pszenicy z Ukrainy i Rosji odgrywa znaczną rolę w części państw Afryki (np. Egipt, Sudan, czy Kongo) i Azji (np. Indonezja, Bangladesz). Biorąc pod uwagę wyjątkowo negatywne scenariusze dla niektórych państw Afryki, wzrost cen lub niedostępność zboża mogą pogłębić problem głodu i doprowadzić do rozruchów społecznych, czy migracji. To z kolei byłoby czynnikiem odciągającym uwagę od konieczności wywierania presji ekonomicznej na Rosję.

Kluczowa jest także wytrzymałość samej Ukrainy. 28 marca Julia Swyrydenko, minister gospodarki Ukrainy, przekazała, że rosyjska inwazja doprowadziła do szkód w wysokości ok. 565 mld dol. (w ujęciu szerokim, uwzględniającym m.in. utracone bezpośrednie inwestycje zagraniczne). Szacunki ekonomistów z Kijowskiej Szkoły Ekonomii wskazują na straty w infrastrukturze w wysokości ponad 63 mld dol. w ciągu pierwszego miesiąca inwazji. Według ,,Warnomics. Gospodarcze koszty inwazji Rosji i Białorusi na Ukrainę”, publikacji Polskiego Instytutu Ekonomicznego, straty w PKB w 2022 r. mogą sięgnąć nawet 100 mld dol. Wszystko zależy od tego jak liczymy – m.in. jaki rodzaj strat bierzemy pod uwagę, wartość, okres czy punkt odniesienia. Jednak bez względu na ostateczny wynik zniszczenia Ukrainy spowodowane rosyjską agresją będą gigantyczne. Ten ogrom ruin i śmierci również powiększać się będzie wraz z biegiem czasu.

Szybkie wprowadzenie kompleksowych sankcji nie tylko dotkliwiej uderzy w Rosję, ale też zwiększa w ogóle szanse na ich wprowadzenie. Większa presja ekonomiczna na Rosję to większe prawdopodobieństwo szybszego zakończenia dramatu wojny z możliwie najlepszym skutkiem dla Ukrainy. To większe szanse ograniczenia niepoddającego się szacunkom cierpienia mieszkańców Ukrainy - żadne rozwiązania ekonomiczne i polityczne nie przywrócą życia zamordowanym przez rosyjskiego najeźdźcę.

Autor jest prawnikiem, doktorantem nauk ekonomicznych z SGH oraz analitykiem instytutu Boyma.

Sankcje nałożone na Rosję przynoszą już skutki, np. udało się wprowadzić rubla w stan określony przez Caitlin Ostroff z „The Wall Street Journal” jako ,,śpiączkę wywołaną przez bank centralny”, uderzyć w finanse rosyjskich oligarchów, czy częściowo utrudnić Rosji finansowanie. Można też zakładać, że sankcje w pewnym stopniu przyczyniły się do podjęcia przez biznes decyzji ws obecności w Rosji. Wedle listy sporządzonej przez Yale School of Management, 233 firmy wycofały się z tego kraju, 227 zawiesiło swoją działalność, a ponad 100 w jakiś sposób ją ograniczyło. Wiele z analiz wskazuje na spadek rosyjskiego PKB w 2022 o 10 proc. lub więcej, a mroczne widmo recesji krąży nad Kremlem. Teraz to Zachód, a nie imperium kontratakuje.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację