RZ: Czy dla fachowców od marketingu istnieje grupa konsumentów 50+?
Anna Giza-Poleszczuk: Oczywiście, że istnieje, ale nie w Polsce. Na Zachodzie w latach 90., gdy tamtejsze społeczeństwa zaczęły się starzeć, marketing ogarnęła prawdziwa obsesja na punkcie grupy 50+. Zauważono, że ci ludzie mają swój dochód już tylko dla siebie i chcą teraz mieć coś z życia. Trzeba ich było tylko nauczyć nowych nawyków – by zamiast wspierać dzieci, skupili się na sobie. Te wysiłki przyniosły skutek i ludzie po pięćdziesiątce stali się bardzo cenioną grupą klientów. Dziś zbieramy owoce tych zmian. Moim zdaniem obecny kryzys hipoteczny w USA jest związany także ze zmianą nawyków emerytów, którzy zaczęli sięgać po odwrócone hipoteki, zastawiając swoje domy pod kredyty konsumpcyjne.
A jak jest u nas? Nasi spece od marketingu i producenci chyba są jeszcze dalecy od tej „obsesji” na punkcie tej grupy?
Nie jest jeszcze doceniana, bo wciąż ma za mało pieniędzy. Trzeba pamiętać, że ludzie, którzy w 1989 r byli po czterdziestce, zostawali często odcięci od nowoczesnego rynku pracy. Uważano ich za homo sovieticus, których trzeba szybko wymienić na młodych. Bardzo niewiele osób z tego pokolenia skorzystało na zmianach gospodarczych. Musimy dopiero czekać na nowych emerytów, którzy przyniosą na rynek więcej pieniędzy. Polska jest przy tym krajem o bardzo silnych transferach pokoleniowych. Starsi często uważają, że swoje już przeżyli, że teraz ich przyszłością są dzieci, wnuki. To im trzeba zapewnić mieszkanie, pomóc. Nawet biedne emerytki ścibolą, by dać 50 zł wnukowi.
Jednak grupa zamożnych konsumentów po pięćdziesiątce będzie coraz liczniejsza. Czy będą wtedy szukali produktów specjalnie dla siebie?