Wydarzenia na giełdach generalnie wyprzedzają wydarzenia w gospodarce realnej, co według mnie może wskazywać, że zjawiska kryzysowe występujące w gospodarce światowej mogą mieć ciężki przebieg. Analiza kryzysów bankowych z ostatnich 30 lat wskazuje, że problemy sektora finansowego prowadziły zazwyczaj do głębokiej depresji, zdecydowanych działań rządów i wzrostu długu publicznego.

Najbardziej podobny do obecnego jest w mojej ocenie kryzys japoński z lat 90. Pęknięcie bańki spekulacyjnej na japońskim rynku nieruchomości spowodowało, że banki pozostały z miliardami dolarów pożyczek zagrożonych lub niespłacalnych. Działania rządu Japonii (stosował on wiele narzędzi walki z kryzysem, które dziś wykorzystuje Fed) okazały się niewystarczające, zbyt późne i źle zaplanowane. Podobnie jak obecnie w USA, w obawie przed skutkiem zbyt dużej liczby złych informacji, nie zdecydowano się na ujawnienie rzeczywistego bilansu wartości złych długów. Dopiero nacjonalizacja banków poprawiła zaufanie do instytucji finansowych. Konsekwencją tych działań było drastyczne wieloletnie zahamowanie rozwoju gospodarki Japonii.

Według mnie obecny kryzys bankowy w USA wydaje się jeszcze bardziej zdradliwy niż scenariusz japoński. Po pierwsze zasięg kryzysu japońskiego był ograniczony, dzięki czemu kraj miał szansę się rozwijać dzięki eksportowi. Po drugie Stany mogą zakończyć proces reform gospodarki z niebezpiecznie wysokim długiem sektora rządowego, sięgającym niemal 80 – 90 proc. PKB, i ogromnym długiem sektora prywatnego szacowanym dziś na 350 proc. PKB. Ratowanie sytuacji poprzez dalsze zadłużanie społeczeństwa doprowadzi do wzrostu inflacji i utraty wartości dolara. Dewaluacja waluty tak ważnej dla globalnej gospodarki może mieć niewyobrażalne konsekwencje dla świata. Dlatego plany pomocowe prezydenta USA są wciąż oceniane z dużą rezerwą i towarzyszą im dalsze spadki nastrojów.

Miejmy jednak nadzieję, że tym razem realizacja programów pomocowych się powiedzie, a uzależnienie USA od finansowania zewnętrznego, w razie powrotu do dewaluacji dolara, nie doprowadzi do poważniejszego kryzysu zadłużenia za kilka lat.