Niektórzy sugerują, że wprowadzenie nowego systemu zasobów własnych UE, który ma finansować odbudowę, niesie ryzyko uwspólnotowienia długów, które mają zostać zaciągnięte na sfinansowanie programu. Takie obawy słyszy się także w Polsce, która będzie znaczącym beneficjentem netto środków z programu odbudowy. Polska może sięgnąć aż po ponad 62 mld euro. Do uruchomienia programu odbudowy konieczne jest jednak zatwierdzenie decyzji o systemie zasobów własnych UE przez wszystkie kraje członkowskie.
Czy gra jest warta świeczki? I czy rzeczywiście jest się czego bać? Rzetelna odpowiedź na to pytanie wymaga wyjaśnienia, co jest zawarte w przyjętych rozwiązaniach.
Kluczowym elementem programu odbudowy Unii po pandemii jest pakiet inwestycyjny o nazwie Europejski Instrument Odbudowy (EIO). Składa się on z dwóch komponentów: bezzwrotnego (dotacje) i zwrotnego (pożyczki). Pożyczki mają być spłacone przez beneficjentów końcowych, którzy je zaciągną. Część dotacyjna natomiast ma zostać sfinansowana przez wszystkie państwa członkowskie w ramach systemu zasobów własnych UE, tak jak to jest obecnie z budżetem Unii. Polska zaś zachowuje prawo weta do unijnych propozycji.
W EIO będą instrumenty pożyczkowe i w tym kontekście Komisja Europejska będzie działała jak bank. Bank który już ma odpowiedni kapitał własny (pozostając przy parafrazie banku – Komisja Europejska nie wymaga dokapitalizowania przez swoich udziałowców, czyli państwa członkowskie). Nowa decyzja o systemie zasobów własnych wprost upoważnia KE, jako pośrednika, a nie substytut państw członkowskich, do pożyczania środków na rynkach finansowych w celu sfinansowania planu inwestycyjnego służącego odbudowie europejskiej gospodarki. Z zaciągniętych pożyczek KE, oprócz przekazywania państwom grantów, będzie udzielać im też kredytów, a państwa, które je otrzymają, będą zobowiązane do ich spłaty. Pamiętajmy zatem, by odróżniać pożyczki, które zaciąga KE (jako substytut państw członkowskich) w celu sfinansowania ogólnoeuropejskiego planu odbudowy od pożyczek, których potem udziela państwom członkowskim (które będą „tradycyjną" pożyczką w rozumieniu prawa cywilnego). Te dwa pojęcia są często mylone w krajowej debacie.
I tu właśnie pojawiają się głosy zaniepokojenia: co się stanie, jeśli któreś z tych państw okaże się niewypłacalne (mówiąc potocznie, zbankrutuje)? Czy pozostałe, w tym Polska będą musiały spłacić „cywilnoprawny" dług owego państwa? Absolutnie nie. Ponieważ państwa członkowskie są w tym przypadku jedynie „udziałowcami" KE, czyli w naszym przykładzie banku. I jako udziałowcy tego banku nie są zobowiązani do spłaty kredytu przez niego udzielonego.