Rz: W przeciwieństwie do prezesów innych kontrolowanych przez Skarb Państwa grup energetycznych, nie uczestniczy pan w rozmowach dotyczących inwestycji w tzw. Nową Kompanię Węglową i nie negocjuje zakupu żadnej z kompanijnych kopalń. Dlaczego?
Taką decyzję podjęliśmy jako zarząd. Chciałbym przy tym mocno podkreślić, że nie miałem żadnych poleceń czy sugestii dotyczących inwestycji w projekty węglowe. Nikt mnie do niczego nie zmuszał w tej kwestii. Nie oznacza to jednak, że zupełnie nie interesuję się tym, co dzieje się w górnictwie. Przecież Enea, jako producent energii, jest blisko powiązana z producentami węgla. Budujemy właśnie nowy blok energetyczny w Kozienicach i już niedługo będziemy potrzebować tego paliwa jeszcze więcej. Dlatego jesteśmy bardzo zainteresowani tym, co dzieje się u naszych dostawców.
Wasi główni dostawcy to Lubelski Węgiel Bogdanka i Katowicki Holding Węglowy. To prawda, że rozważacie przejęcie którejś z tych spółek?
Analizujemy różne scenariusze i byłbym skrajnie nieodpowiedzialnym menedżerem, gdybym nie szukał najlepszych sposobów na zabezpieczenie optymalnej ceny zakupu węgla dla naszych siłowni. To dla nas priorytet, bo to ma to fundamentalne znaczenie dla ceny sprzedawanego przez nas prądu. Mamy jednostki wytwórcze, a wokół silną konkurencję, która pozyskuje węgiel z własnych źródeł. Cały czas szukamy docelowego modelu biznesowego, który byłby najlepszy dla spółki i naszych akcjonariuszy. Jako prezes odpowiadam za dostawy prądu dla 2,5 mln klientów grupy Enea. To moja odpowiedzialność i muszę mieć tę pewność, że grupa ma zabezpieczone paliwo po optymalnej rynkowo cenie.
Bogdanka jest rekordowo tania, KHW pilnie potrzebuje kapitału. Trudno wyobrazić sobie lepszy moment na przejęcie.