Prawie 100 tys. zł musiał wpłacić na konto Narodowego Funduszu Zdrowia białostocki szpital Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, m.in. za błędy w dokumentacji medycznej pacjentów, które popełnili lekarze tej placówki.
Ponadto NFZ dopatrzył się, że wielu chorych nie powinno być leczonych na oddziałach, bo wystarczyłaby im wizyta w gabinecie.
Sprawa białostocka jest wyjątkowa, ponieważ dyrektor szpitala nie dość, że wynegocjował z funduszem obniżenie kary o 30 proc., to jeszcze stratę placówki postanowił odzyskać od lekarzy, którzy odpowiadają za bałagan w dokumentach.
– Zobowiązują i upoważniają mnie do tego przepisy kodeksu pracy o odpowiedzialności materialnej pracowników za szkodę, którą wyrządzili zakładowi pracy. Ponadto, chociaż od dwóch lat intensywnie szkolimy nasz personel, jak prawidłowo powinien prowadzić historię chorób, to cały czas dopuszcza się on niedbalstwa, nie stawiając chociażby podpisów i pieczątek na zleceniu badań – tłumaczy swoją decyzję Marek Chojnowski, dyrektor białostockiego szpitala.
Lekarze protestują.