Od kilku lat jesteśmy w czołówce państw, w których najskuteczniej ratuje się osoby z zawałem. Mamy ponad 140 ośrodków kardiologii interwencyjnej dyżurujących non stop. Pozwala to uratować większość zawałowców.
Niestety, z opieką nad pacjentem po wyjściu ze szpitala jest już gorzej, a z zapobieganiem chorobom układu krążenia całkiem fatalnie. Zapadają na nie z jednej strony coraz młodsze osoby, a z drugiej, w wyniku rosnącej długości życia, przybywa pacjentów w podeszłym wieku. Stawia to przed lekarzami nowe wyzwania.
Pytanie zasadnicze brzmi: jak nie zepsuć sukcesu polskiej kardiologii i przełożyć go na inne dziedziny medycyny? W mijającym tygodniu dyskutowali o tym w naszej redakcji najwybitniejsi polscy kardiolodzy, ministrowie zdrowia i przedstawiciele NFZ. Forum zatytułowane było „Rynek medyczny w Polsce: wizja i rewizja".
Eksperci rozmawiali m.in. o ustawie o zdrowiu publicznym, która trafiła właśnie do konsultacji społecznych, a ma m.in. sprzyjać prewencji oraz edukacji pacjentów. Decydenci z Ministerstwa Zdrowia szukają pieniędzy na ten cel także w budżetach innych resortów, bo tam kumulują się koszty pośrednie nieleczonych lub źle leczonych schorzeń.
Przytaczano dane wskazujące, że wciąż jedna trzecia zgonów w Polsce jest przedwczesna. Być może wiele w tej kwestii zmieniłaby telemedycyna, ale nie może się przebić do masowego zastosowania z przyczyn prawnych.