Dane zostały przechwycone przez osobę w Koreańskim Biurze Kredytowym — organizacji zajmującej się doradztwem i oceną zdolności kredytowej klientów banków. Tym razem jednak instytucja oceniająca wiarygodność innych sama okazała się niewiarygodna. Jeden z pracowników zewnętrznej firmy świadczącej bankom usługi dostał się do tajnych danych i je skopiował.
Według informacji CNN przestępca metodycznie wykradał informacje przez... półtora roku. Wynosił je na twardych dyskach. Najbardziej poszkodowani są klienci KB Kookmin Bank, Lotte Card i Nonghyup Bank. Włamywacz skopiował odpowiedniki naszych numerów PESEL, imiona, nazwiska, numery dokumentów, adresy zamieszkania, informacje o pożyczkach i stanie konta, numery ubezpieczeń, a także numery kart kredytowych. Setki tysięcy ludzi będzie musiało otrzymać nowe karty.
Wszystkie koszty związane z niedbalstwem banków zostaną pokryte przez nie same — zapowiedziały koreańskie władze. Szefowie banków oficjalnie przeprosili za incydent i podali się do dymisji. CNN podkreśla, że sprawa dotyczy niemal 40 proc. populacji całego kraju.
To nie jedyne tak ogromne włamanie w ostatnim czasie. Informacje o 100 mln transakcji wypłynęły z serwerów amerykańskiej firmy Target. Hakerzy wykradli numery kart kredytowych, PIN-y, e-maile oraz numery telefonów klientów tej sieci. Miliony osób, które robiły zakupy w elektronicznym sklepie będą musiały wymienić swoje karty.
O włamaniu informuje również niemiecka federalna służba ochrony informacji (Bundesamt für Sicherheit in der Informationstechnik). W nieznanych jeszcze okolicznościach miały wyciec adresy e-mail oraz hasła 16 mln użytkowników. Agencja założyła nawet specjalną stronę internetową, na której można sprawdzić, czy nasz adres znajduje się na liście.