Okazało się, że prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych nie miał racji. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił jego decyzję nakazującą bankowi zaprzestanie przetwarzania informacji kredytobiorcy, który nie spłacał swojego długu w terminie.
Były problemy z terminowością
Chodziło o podanie przez bank do Biura Informacji Kredytowej (BIK) danych byłego kredytobiorcy. Miał on problemy ze spłatą zadłużenia. Dlatego bank przekazał jego dane do BIK. Chodziło o: imię, nazwisko, PESEL, numer dowodu osobistego, płeć, datę urodzenia, adres zamieszkania. Doszło jednak do zawarcia ugody z bankiem i dług był spłacany, ale z poślizgiem. Kredytobiorca zażądał, by wykreślić go z BIK. A kiedy się tego nie doczekał, złożył skargę do UODO.
Czytaj także: Frankowicz wygrał spór o PIT od umorzonego kredytu
Prezes UODO nakazał zaprzestanie przetwarzania danych byłego kredytobiorcy. Według niego w tym wypadku doszło do naruszenia art. 105a ust. 3 prawa bankowego. Zgodnie z tym przepisem banki mogą przetwarzać informacje objęte tajemnicą bankową po wygaśnięciu zobowiązania wynikającego z umowy, gdy nie spłacono kredytu lub zrobiono to z poślizgiem powyżej 60 dni. Wcześniej bank musi poinformować kredytobiorcę o tym fakcie, i to z co najmniej 30- -dniowym wyprzedzeniem. Według prezesa UODO w tym konkretnym wypadku faktycznie doszło do ponad 60-dniowej zwłoki .
Termin 30-dniowy nie biegnie jednak ex lege, lecz dopiero od momentu, w którym konsument zostanie skutecznie poinformowany. Tak w tym wypadku nie było. Bank nie dysponuje dowodem, że przesłał zawiadomienie kredytobiorcy, iż planuje wpisać go do BIK. Nie mógł więc przetwarzać jego danych na warunkach określonych w art. 105a ust. 3 prawa bankowego.