Sześć miesięcy temu rynek domów w Chinach był tak rozgrzany, że Feng Xiaowei, handlowiec z agencji nieruchomości w Hangzhou, rzadko kiedy miał wolny dzień. Jednak hamulce nałożone przez rząd na kredyty i sprzedaż, aby spowolnić rosnące ceny domów, dotknęły pośredników. Biznes zaczyna zamierać - donosi Associated Press.
Dziś Feng i siedmiu nadzorowanych przez niego sprzedawców całe dnie grają w karty. - Nie ma kupców - mówi handlowiec dziennikarzom Associated Press. - Bierzemy po trzy dni wolnego w tygodniu. Idziemy na grilla i gramy w pokera.
Protest kupujących
Ceny domów w Chinach rosły od 15 lat, napędzając boom gospodarczy, ale też uniemożliwiając kupno nieruchomości wielu rodzinom. Obecne załamanie rynku domów zagraża wzrostowi gospodarczemu, który i tak już spowolniał. Niektórzy analitycy martwią się, że dotknie ono także banków, jeśli deweloperzy staną się niewypłacalni.
Spowolnienie powinno skłonić partię komunistyczną do stymulowania wzrostu poprzez konsumpcję krajową, a nie jak dotąd, poprzez handel i finansowane z kredytów inwestycje. Czasy jednak temu nie sprzyjają, ponieważ popyt na chińskie dobra i wydatki chińskiego konsumenta są niższe, niż się spodziewano.