Ponad 2 mln uchodźców przybyło do Polski od wybuchu wojny w Ukrainie. Ich napływ wywołał spektakularne zmiany na rynku najmu.
– Oferta w wielu miastach kurczyła się z tygodnia na tydzień w niespotykanym dotąd tempie – mówi Marcin Krasoń, ekspert obido.pl. – Część lokali właściciele udostępnili nieodpłatnie, część „po kosztach,” a część uchodźców po prostu stać na wynajem na warunkach rynkowych.
Mieszkań zaczyna brakować. – Właściwie zostały już tylko lokale, których właściciele proponują umowy najmu okazjonalnego albo z jakichś powodów nie chcą obcokrajowców – zauważa Katarzyna Liebersbach-Szarek z krakowskiej agencji Nieruchomości Łobzowskie. – Pierwsza fala uchodźców wynajmowała raczej większe dwu- i trzypokojowe mieszkania o lepszym standardzie. Teraz schodzi absolutnie wszystko. Ludzie są zdesperowani. Czteroosobowe rodziny przychodzą oglądać kawalerki. Oferty znikają w tym samym dniu.
Niewielki wybór
Wątpliwości nie pozostawiają statystyki ofert z portalu Nieruchomosci-online.pl. – Porównując liczbę ogłoszeń najmu z 16 marca z tymi z 17 lutego (tuż przed wybuchem wojny), widać, że oferta wyraźnie się skurczyła w każdym z dziesięciu największych miast – mówi Alicja Palińska z działu analiz Nieruchomosci-online.pl. – Ubyło niemal wszystkich lokali, niezależnie od liczby pokoi. Wyjątkiem są kawalerki w Białymstoku i Łodzi, gdzie odnotowaliśmy wzrost podaży o 18 i 2,5 proc. Nigdy wcześniej mieszkania nie znikały tak szybko.
We Wrocławiu i Krakowie dostępność lokali w ciągu miesiąca skurczyła się o ponad 60 proc. – Niektórzy pośrednicy odbierają po kilkadziesiąt telefonów dziennie w sprawie pomocy dla uchodźców. Często nie mogą już nic zaproponować. W dziesięciu głównych ośrodkach najszybciej znikają mieszkania dwu- i trzypokojowe. Nieco mniejszy był spadek podaży kawalerek – mówi Alicja Palińska. Jak szacuje, popyt na najem był w marcu trzy razy większy niż w styczniu czy lutym tego roku.